Ekstraliga: Orlen Orkan nowym liderem, Ogniwo bliżej finału

OPRAC.: Filip Bares
mat.pras.
Niezwykłe emocje towarzyszyły 16. kolejce Ekstraligi rugby. Najważniejszym momentem weekendu było zwycięstwo Ogniwa Sopot w starciu z dotychczasowym liderem, Juvenią Kraków, znacznie przybliżające ekipę z Trójmiasta do gry w wielkim finale. Wpadkę „Smoków” wykorzystał Orlen Orkan Sochaczew, który po zwycięstwie z Drew Pal 2 Lechią Gdańsk awansował na pierwsze miejsce w tabeli. Cenną wygraną zapisali na swoim koncie zawodnicy Awenta Pogoni Siedlce.

Ogniwo zrobiło krok w stronę finału 

To było starcie o dużym ciężarze gatunkowym. Wicemistrzowie Polski i zarazem trzecia drużyna tabeli podejmowali liderów, którzy wiosną wyraźnie nie mogą złapać rytmu, ale wciąż pozostają niezwykle groźną i przede wszystkim pełną ambicji drużyną. Stawką spotkania dla obu zespołów było znaczne powiększenie szans na udział w wielkim finale. Zwycięzca miał zrobić poważny krok w kierunku gry o mistrzostwo Polski.  

Od początku lepiej prezentowali się gospodarze, którzy w 18. minucie zaliczyli pierwsze przyłożenie, którego autorem był Roman Żuk. Dziesięć minut później tę sztukę powtórzył Piotr Zeszutek, który położył punkty po maulu autowym i przewaga sopocian zaczęła rosnąć. W Juvenii coś się zacięło, nawet tak pewny punkt, jakim dotychczas był Riaan Van Zyl, nie wykorzystał rzutu karnego.  

Sygnał do odrabiania strat dał kapitalnym rajdem Marcin Morus, który po przebiegnięciu niemal 60 metrów z piłką wpadł z nią na pole punktowe, ale kopacz „Smoków” nie wykorzystał okazji do podwyższenia. Ostatnie słowo w pierwszej połowie należało jednak do gospodarzy. Po raz drugi pięć punktów dorzucił Zeszutek i choć Ołeksandr Kirsanow tylko raz trafił z podstawki, to i tak Ogniwo prowadziło 17:5. 

Drugie 40 minut lepiej zaczęli goście. Van Zyl trafił między słupy z rzutu karnego i Juvenia zdobyła kolejne trzy punkty, ale potem bardzo długo nic się nie działo. Ponownie jednak to Ogniwo miało ostatnie słowo. Trzecie przyłożenie w tym meczu zdobył zdecydowany bohater spotkania Piotr Zeszutek, a kopiący Mateusz Plichta wykorzystał podwyższenie i ustalił wynik meczu na 24:8 dla sopocian. To oznaczało, że Ogniwo przeskoczyło w tabeli drużynę „Smoków” i zrobiło duży krok w stronę wielkiego finału. 

Pogoń Siedlce z kolejną wygraną 

Chociaż przed meczem Budowlanych WizjaMed Łódź z Awenta Pogonią Siedlce goście byli zdecydowanymi faworytami, to jednak gospodarze, grający na wiosnę znacznie lepiej niż w pierwszej rundzie, odgrażali się, że tanio skóry nie sprzedadzą.  

Jednak już po niespełna kwadransie przyjezdni prowadzili 10:0, zaznaczając swoją przewagę. Kiedy w 19. minucie po szerokim rozegraniu akcji Robert Bosiacki zameldował się na polu punktowym, a Paul Walters udanie podwyższył, zanosiło się na kolejny pogrom w wykonaniu Pogoni. 

Potem jednak dość niespodziewanie to gospodarze przejęli inicjatywę i Alex Niedźwiecki zameldował się z piłką w polu punktowym, a Michał Dudek udanie podwyższył i zrobiło się 17:7. Goście, wyraźnie podrażnieni, zdołali jednak szybko odpowiedzieć, a przez linię defensywy Budowlanych przedarł się Rati Asatiani i dorzucił kolejną „piątkę”. Walters znów nie trafił między słupy, ale siedlczanie nadal mieli wyraźną, bezpieczną przewagę.  

W samej końcówce pierwszej części gry obie drużyny zdążyły jeszcze zaliczyć po jednym przyłożeniu. Najpierw, po szybkiej kontrze, w polu punktowym zameldował się Daniel Trybus, a Walters wykorzystał okazje i celnie kopnął między słupy, a w ostatniej akcji Oskar Czyszczoń zdołał jeszcze zmniejszyć przewagę Pogoni, która do przerwy prowadziła 27:12. 

W drugiej części gry na boisku dominowała już tylko ekipa Pogoni. Rozwiązał się worek z przyłożeniami i zawodnicy gości jeszcze czterokrotnie meldowali się w polu punktowym Budowlanych. Swoje „dorzucił” Walters, który zdobył jedno przyłożenie, a także dwa razy udanie podwyższył, w polu punktowym gospodarzy meldowali się też Kacper Skup, Arkadiusz Janeczko i Łukasz Korneć, a Pogoń ostatecznie wygrała 53:12, nie zostawiając złudzeń, kto tego dnia był lepszy. 

Dla Budowlanych było to ostatnie spotkanie sezonu, bowiem w kolejnej kolejce pauzują, natomiast w ostatniej mieli grać z zespołem z Aleksandrowa Łódzkiego, ale ten wycofał się z rozgrywek. 

Orlen Orkan nowym liderem, będzie walka o złoto 

W meczu kończącym tę kolejkę Orlen Orkan Sochaczew, znający wyniki sobotnich spotkań, podejmował Lechię Gdańsk. Zawodnicy Macieja Brażuka zdając sobie sprawę, że stoją przed wielką szansą wskoczenia na pozycję lidera, od początku meczu z „Lwami” rzucili się do ataku. 

I już w 14. minucie zdobyli pierwsze przyłożenie po tym, jak bardzo sprytnie zachował się Dawid Plichta, który szybko wyciągnął piłkę z przegrupowania i wpadł z nią na pole punktowe. Po udanym podwyższeniu niezawodnego Pietera Steenkampa zrobiło się 7:0. Nie minęło pięć minut, a Orkan miał już na koncie dwa przyłożenia, bo tym razem ta sztuka udała się Patrykowi Chainowi.  

Dosłownie chwilę później fatalny w skutkach błąd popełnili gracze Lechii, którzy praktycznie podali piłkę w ręce Kacpra Wróbla, a ten pognał z nią na pole punktowe, przykładając między słupami, co ułatwiło sprawę Steenkampowi i Namibijczyk zaliczył trzecie udane podwyższenie. Na tym jednak gospodarze nie poprzestali, bo jeszcze przed przerwą zaliczyli dwa kolejne przyłożenia. 

Najpierw zrobił to po raz drugi w tym meczu Plichta, a następnie Mateusz Pawłowski, a jako że Steenkamp z podstawki się nie mylił, to po pierwszych 40 minutach Orkan prowadził już 35:0 i kwestia zwycięstwa wydawała się przesądzona. 

Po niespełna kwadransie drugiej części gry Orkan zdobył kolejne przyłożenie. Po przytomnym zagraniu Steenkampa Przemysław Dobijański znalazł lukę w obronie gości i spokojnie wpadł na pole punktowe. Tym razem jednak namibijski gracz pomylił się kopiąc na słupy, ale i tam sochaczewianie prowadzili 40:0. I szli po więcej. 

Najpierw Andre Meyer, a potem Michał Gadomski zdobyli kolejne przyłożenia, Steenkamp zrehabilitował się za poprzednią pomyłkę i na dziesięć minut przed końcem Orkan prowadził 54:0. Namibijczyk w jednej z ostatnich akcji meczu ustalił wynik na 61:0 po tym, jak przyłożenie zaliczył Michał Kępa.  

Drużyna Macieja Brażuka zdemolowała Lechię i wskoczyła na pozycję lidera Ekstraligi. Przed nią jeszcze m.in. starcie z Juvenią, które zapewne zdecyduje o składzie finału. Szykuje się arcyciekawa walka o złoto w Ekstralidze, a kolejne serie spotkań będą pełne emocji. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24