- Epidemia koronawirusa osłabiła pozycję pracowników z Ukrainy na polskim rynku pracy. Przez lockdown takich branż jak HoReCa, znaczna część usług czy przemysł motoryzacyjny, deficyt kadrowy przestał być tak mocno odczuwalny jak do niedawna– mówi Krzysztof Inglot, Prezes Zarządu Personnel Service.- Coraz częściej stanowiska dotychczas obsadzane Ukraińcami przejmują Polacy, którzy mają przewagę w postaci braku ograniczeń czasowych zatrudnienia- dodaje.
- Paradoksalnie okazuje się, że koronawirus w żaden sposób nie wpłynął na zarobki Ukraińców w Polsce ale zatrzymał wzrost płac. Jest to dosyć oczywiste, ponieważ spodziewamy się, że zarobki Polaków również nie będą rosły. Również pracodawcy nie są już tak skłonni jak wcześniej do oferowania Ukraińcom wyższych stawek niż Polakom. Te stawki są zbliżone- tłumaczy w rozmowie z AIP Monika Banyś, ekspert rynku pracy.
Z pierwszej edycji „Barometru Polskiego Rynku Pracy” wynika, że ukraińscy pracownicy mogą liczyć w Polsce na atrakcyjne wynagrodzenia, zwłaszcza jeśli zestawimy je z wypłatami na Ukrainie. Prawie co druga firma oferuje kadrze ze Wschodu zarobki od 17 do 18 zł brutto na godzinę. Z kolei 14 proc. firm płaci od 18 do 21 zł brutto na godzinę, a 28 proc. decyduje się na zaoferowanie Ukraińcom ponad 21 zł brutto na godzinę.
Tymczasem płaca minimalna u naszych wschodnich sąsiadów od 1 stycznia 2020 roku wynosi 4723 hrywien miesięcznie. Daje to średnio 28,31 hrywien na godzinę, czyli ok. 4,2 zł. To oznacza, że pracownik z Ukrainy otrzymujący 17 zł za godzinę pracy brutto, zarabia w Polsce czterokrotnie więcej niż wynosi minimalna stawka godzinowa w jego ojczyźnie.
Jak wyjaśnia Banyś, jeszcze w 2019 roku zarobki Ukraińców w Polsce w niektórych branżach rosły nawet o 20 proc. r/r. Jako przykład podaje tutaj branże budowlaną. - To jest też ta branża która zazwyczaj płaci całkiem nieźle, to jest od 21 nawet do 25 zł za godzinę. Stawki, które pracownicy z Ukrainy otrzymali na początku roku zostaną utrzymane w kolejnych miesiącach, nawet do końca roku- wyjaśnia.
Ponadto pracowników zza naszej wschodniej granicy oprócz dobrych zarobków przyciągały także różnego rodzaju benefity oferowane przez polskich pracodawców. Najczęściej była to pomoc w załatwieniu formalności, świadczenia socjalne czy zapewnienie mieszkania. Zdecydowanie mniej, bo co czwarta firma, zapewnia pracownikom z Ukrainy darmowy dojazd do miejsca pracy, a 16 proc. internet.
Zdaniem Inglota, benefity zawsze stanowiły ważną kartę przetargową w przyciąganiu pracowników z Ukrainy. Najczęściej oferowane dodatki miały na celu ułatwić decyzję o wyjeździe do pracy za granicę, stąd pomoc w załatwieniu formalności czy mieszkanie. Aktualnie jednak firmy mogą rezygnować z różnego typu benefitów ze względu na sytuację związaną z koronawirusem.
- Spodziewamy się też, że nawet do końca roku w wielu sektorach zapotrzebowanie na pracowników z Ukrainy będzie ograniczone, a większość firm poradzi sobie rekrutując Polaków. Wyjątek mogą stanowić takie branże jak logistyka czy branża rolno-spożywcza, gdzie zapotrzebowanie na Ukraińców jest duże – podsumowuje Inglot.
Z Kolei Banyś zwraca uwagę, że od początku pandemii z Polski mogło wyjechać nawet 200 tys ukraińskich pracowników. Jak tłumaczy najczęściej były to osoby którym kończyły się wizy i zezwolenia na pracę.
Osoby te przyjeżdżają do Polski w ramach półrocznych oświadczeń i jeżeli komuś niedługo kończyła się wiza, to taka osoba zamiast czekać do końca jej trwania zazwyczaj wracała do domu. Wydaje się to oczywiste, ponieważ w przypadku emigracji ważny jest też ten komponent emocjonalny. Te osoby też nie chcą być daleko od swoich domów, od swoich rodzin- wylicza.
Kto został? Przede wszystkim te osoby, które posiadały prace na stałe oraz nie kończyła im się wiza. Jednak z szacunków wynika, że do końca czerwca z Ukrainy mogłoby przyjechać do pracy w Polsce nawet 500 tys Ukraińców. Jednak granice zostały zamknięte. Zdaniem eksperta osobom które po przekroczeniu granic musiałyby odbyć obowiązkową dwutygodniową kwarantannę po prostu się to nie opłacało. Jednak powoli ten ruch zaczął się zwiększać. To dobra informacja dla wielu sektorów gospodarki.
- Przede wszystkim chodzi tutaj o logistykę i branżę rolno-spożywczą, ponieważ to właśnie rolnicy są tą grupą, która jako pierwsza zgłosiła zapotrzebowanie na pracowników z Ukrainy. Nie zapominajmy, że wchodzimy w okres zbiorów. Oczywiście ten problem trochę się zmniejszył ale ta skala przyjazdów pracowników z Ukrainy nie jest tak duża, jak miało to miejsce przed wybuchem pandemii- mówi Banyś.
Potwierdza to w swoim komentarzu Monika Fedorczuk z Konfederacji Lewiatan- Trzykrotny wzrost liczby obywateli Ukrainy, którzy przyjechali do pracy do Polski pomiędzy kwietniem i majem tego roku, o czym poinformowała „Rzeczpospolita” nie powinien dziwić. Od dawna rolnicy narzekali na brak wystarczającej liczby pracowników sezonowych do prac m.in. przy zbiorach truskawek. Mimo kryzysu, który dotknął wiele branż zmniejszając zapotrzebowanie na pracowników cudzoziemskich (np. szeroko rozumiana branża hotelowa i gastronomiczna), są również takie przedsiębiorstwa, które zwiększają zatrudnienie- tłumaczy.
Fedorczuk zwraca uwagę, że rosnące bezrobocie niekoniecznie musi zmniejszyć zapotrzebowanie na pracowników cudzoziemskich. Jej zdaniem osoby zwalniane z zakładów pracy nie zawsze są gotowe do zmiany miejsca zamieszkania, aby znaleźć zatrudnienie, również oferowane stawki za pracę nie są wystarczającym motywatorem do przeprowadzki. - Pracownicy cudzoziemscy, szczególnie przyjeżdżający na krótkie okresy, są bardziej mobilni, zarówno jeśli chodzi o miejsce pracy, jak i zakres wykonywanych zadań. Bywa, że ich przewagą są umiejętności, których aktualnie poszukują polscy pracodawcy- zauważa ekspertka.
Jak zauważa Banyś kwestia finansowa w dalszym ciągu jest bardzo ważnym czynnikiem, który wpływa na decyzje przyjazdowe Ukraińców. - Jeżeli ktoś był przyzwyczajony do tego, że zarabia za granicą i w ten sposób utrzymuje swój dom, to teraz ciężko będzie mu się przestawić na pensję oferowaną na Ukrainie. Zwłaszcza, że to też nie jest najlepszy moment na szukanie pracy, bo tej pracy tak naprawdę w wielu krajach obecnie jest niewiele. 17 zł brutto za godzinę pracy w Polsce, to jest to czterokrotnie więcej niż wynosi minimalna stawka godzinowa na Ukrainie. To duża różnica i jak ktoś się przyzwyczaiło do tego typu zarobków, to woli przyjechać do pracy w Polsce- podsumowuje.
Obejrzyj wideo:
Premier przedstawił czwarty etap odmrażania gospodarki