Rząd porzuca atom w Koninie. Mamy polityczną wojnę o energetykę

Michał Piękoś
„Niestety, po wyborach i zmianie władz, zarząd PGE został odwołany. Od tego momentu projekt elektrowni atomowej w Koninie został, jak się wydaje, wstrzymany – brak nowych komunikatów, brak decyzji” – mówi w rozmowie ze Strefą Biznesu Wojciech Dąbrowski, prezes PGE w latach 2020 - 2024
„Niestety, po wyborach i zmianie władz, zarząd PGE został odwołany. Od tego momentu projekt elektrowni atomowej w Koninie został, jak się wydaje, wstrzymany – brak nowych komunikatów, brak decyzji” – mówi w rozmowie ze Strefą Biznesu Wojciech Dąbrowski, prezes PGE w latach 2020 - 2024 ILUSTRACJA REDAKCJA S BIZ
Rząd porzucił budowę elektrowni jądrowej w Pątnowie – alarmuje były prezes PGE Wojciech Dąbrowski. W rozmowie ze Strefą Biznesu ujawnia kulisy nagłego zatrzymania jednej z najbardziej zaawansowanych inwestycji energetycznych w Polsce. – To działanie na szkodę interesu państwa – ostrzega. Tymczasem obecny rząd oskarża poprzedników o zmarnowanie ośmiu lat i deklaruje „nowe otwarcie” dla atomu. W grze pozostaje też francuski gigant EDF, który chce wciągnąć Polskę do europejskiego programu budowy reaktorów. Czy Polska w końcu naprawdę zbuduje swoją pierwszą elektrownię jądrową?

Spis treści

Przez dekady energetyka jądrowa w Polsce była tematem politycznych deklaracji i strategicznych planów, które jednak nie przekładały się na realne działania. Dziś, mimo ambitnych zapowiedzi, projekty atomowe nadal nie ruszyły z miejsca w takim tempie, w jakim oczekiwaliby tego zarówno eksperci, jak i przemysł. Tymczasem Polska stoi przed koniecznością zapewnienia bezpiecznych, bezemisyjnych i stabilnych źródeł energii. Na to wskazują zarówno przedstawiciele rządu, jak i niezależni eksperci oraz potencjalni zagraniczni partnerzy technologiczni.

Stracona dekada

O energetyce jądrowej mówi się w Polsce od lat osiemdziesiątych. Już w 1982 roku rozpoczęto budowę pierwszej elektrowni atomowej w Żarnowcu, którą jednak porzucono po 1990 roku – pod wpływem protestów społecznych, zmiany realiów geopolitycznych oraz braku środków. Od tamtego czasu kolejne rządy podejmowały temat, ale żaden nie doprowadził do rozpoczęcia budowy. Szczególnie krytycznie oceniany jest czas po 2015 roku, gdy – mimo sprzyjającej retoryki i zapowiedzi – energetyka jądrowa wciąż pozostawała w fazie koncepcji.

Wojciech Dąbrowski, ekspert w dziedzinie energetyki, prezes PGE w latach 2020 - 2024, prezes zarządu Fundacji Sed Security Energy Technology, w rozmowie ze Strefą Biznesu przypomina, że w 2020 roku rząd Mateusza Morawieckiego zaktualizował „Program polskiej energetyki jądrowej” (PPEJ), zakładając budowę od sześciu do dziewięciu bloków jądrowych do 2040 roku. To wtedy wskazano pierwsze lokalizacje – Lubiatowo-Kopalino, Pątnów-Konin, Bełchatów – i rozpoczęto realne działania przygotowawcze.

Wojciech Dąbrowski, prezes PGE w latach 2020 - 2024
Wojciech Dąbrowski, prezes PGE w latach 2020 - 2024
MATERIAŁY PRASOWE

Szczególnie zaawansowany był projekt koniński, realizowany przez PGE i ZE PAK (należący do Grupy Polsat) we współpracy z koreańskim KHNP. Powstała spółka celowa, uzyskano zgodę UOKiK, podpisano list intencyjny z partnerem technologicznym, a w listopadzie 2023 roku rząd wydał decyzję zasadniczą, potwierdzającą zgodność projektu z polityką energetyczną państwa. Jednocześnie realizowano badania sejsmiczne, hydrologiczne i meteorologiczne – niezbędne przed wydaniem pozwolenia na budowę.

Jednak po wyborach parlamentarnych w październiku 2023 roku i zmianie rządu projekt został zatrzymany.

„Niestety, po wyborach i zmianie władz, zarząd PGE został odwołany. Od tego momentu projekt został, jak się wydaje, wstrzymany – brak nowych komunikatów, brak decyzji” – mówi w rozmowie ze Strefą Biznesu Dąbrowski.

Nowe władze koncentrują się na innych lokalizacjach – Bełchatów, Kozienice, Połaniec – mimo że żadna z tych decyzji nie została formalnie zatwierdzona, a Konin był już dobrze przygotowany.

Zdaniem Dąbrowskiego taka zmiana kierunku działań może mieć podłoże polityczne:

„W Polsce zbyt często zmiana rządu oznacza całkowitą zmianę priorytetów inwestycyjnych. Projekty strategiczne, które powinny mieć ponadpartyjny charakter, padają ofiarą polityki. A energetyka jądrowa nie jest przedsięwzięciem na jedną kadencję – to projekt pokoleniowy.”

Jak zaznacza Dąbrowski, zaniechanie projektu w Koninie to nie tylko marnotrawstwo środków i czasu, ale również utrata unikalnej szansy technologicznej:

„KHNP deklarował gotowość do dzielenia się wiedzą i technologią. Nawiązano współpracę z polskimi uczelniami, rozpoczęto projekty badawcze. Dla Polski, która nie ma jeszcze czynnej elektrowni jądrowej, taka współpraca to ogromna szansa – zarówno dla nauki, jak i dla przemysłu.”

Pewne jest jedno. Bez stabilnych, ponadpartyjnych decyzji i skutecznego zarządzania strategicznymi projektami, Polska może znów stracić kolejną dekadę – a wraz z nią bezpieczeństwo energetyczne i konkurencyjność gospodarczą.

Rząd odbija piłeczkę

Jedynym projektem budowy elektrowni jądrowej w Polsce, który zdaje się obecnie iść naprzód, jest inwestycja w Lubiatowie-Kopalinie na Pomorzu, realizowana przez spółkę Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ). Projekt ten przewiduje budowę trzech reaktorów AP1000 o łącznej mocy 3,75 GW, we współpracy z amerykańskimi firmami Westinghouse i Bechtel. W kwietniu 2025 roku podpisano tzw. umowę pomostową (Engineering Development Agreement), która reguluje szczegóły współpracy do końca bieżącego roku i umożliwia rozpoczęcie kluczowych prac inżynieryjnych oraz przygotowawczych.

Tymczasem rząd Donalda Tuska zapowiada nowy etap w realizacji programu energetyki jądrowej. Zdaniem jego przedstawicieli, ostatnie osiem lat pod rządami Prawa i Sprawiedliwości było czasem zmarnowanym, w którym mimo sprzyjających warunków politycznych i finansowych nie udało się przejść od planów do realizacji.

Wiceminister aktywów państwowych Robert Kropiwnicki w rozmowie ze Strefą Biznesu wprost zarzuca poprzedniej ekipie brak realnych działań:

„Przespaliśmy te 8 lat, kiedy rządzili nasi poprzednicy, ponieważ my im w 2016 roku zostawiliśmy wnioski o pozwolenia środowiskowe (czyli bardzo zaawansowany krok) i oni przez 6 lat nic z tym nie zrobili. Do tej pory prace były, coś się toczyło, ale brak był konkretnych działań. (...) Dopiero rząd Donalda Tuska wpisał do budżetu na 2024 rok 60 mld zł na energetykę jądrową.”

To właśnie ten brak postępów mimo deklaracji staje się dziś przedmiotem ostrej krytyki. W ocenie obecnego rządu, PiS nie potrafił przełożyć wieloletnich zapowiedzi o „atomie dla Polski” na konkretne decyzje finansowe, administracyjne i inwestycyjne. Ustanowiono wprawdzie dokumenty strategiczne – takie jak zaktualizowany „Program polskiej energetyki jądrowej” z 2020 roku – ale nie podjęto niezbędnych kroków wykonawczych – uważa rząd.

Obecna ekipa przedstawia się jako ta, która wreszcie nadaje sprawie realny wymiar instytucjonalny i budżetowy. Świadczyć ma o tym choćby rekordowa kwota 60 miliardów złotych wpisana do ustawy budżetowej na 2024 rok – co jest pierwszym tak wyraźnym sygnałem finansowego zaangażowania państwa.

Ponadto rząd Donalda Tuska zapowiedział rewizję dotychczasowego Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ). Zmiana ma dotyczyć zarówno skali inwestycji, jak i lokalizacji. Zamiast sześciu czy dziewięciu reaktorów, jak zakładano wcześniej, obecna koncepcja przewiduje dwie główne lokalizacje. Jedną z nich oficjalnie wskazano – to Lubiatowo-Kopalino na Pomorzu, gdzie planowana jest budowa reaktora w technologii AP1000 od amerykańskiej firmy Westinghouse. Druga lokalizacja wciąż jest przedmiotem analiz, choć w przestrzeni publicznej pojawiają się spekulacje o Bełchatowie lub Kozienicach.

Zmniejszenie liczby lokalizacji, choć może budzić kontrowersje, według rządu ma służyć zwiększeniu efektywności i ograniczeniu ryzyk rozproszenia zasobów. Równocześnie trwają prace nad zaktualizowaniem harmonogramu realizacji – tak, by pierwszy blok powstał do końca lat 30., a kolejne mogły być oddawane w przyspieszonym tempie.

Kropiwnicki w rozmowie ze Strefą Biznesu zaznacza, że obecne decyzje mają charakter długofalowy i są odpowiedzią na pogłębiający się kryzys energetyczny:

„Dopiero teraz realnie przywracamy atom jako narzędzie zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. Poprzedni rząd mówił o wielkiej strategii, ale nie zabezpieczył środków ani nie wprowadził projektów w fazę realizacyjną.”

Takie podejście ma nie tylko wymiar techniczny czy ekonomiczny, ale też geopolityczny – w obliczu wojny w Ukrainie, napięć w globalnych łańcuchach dostaw i rosnącej presji klimatycznej. Atom ma stać się jednym z filarów niezależności energetycznej Polski oraz jej konkurencyjności gospodarczej w nadchodzących dekadach.

Na tym tle rząd Tuska kreuje się na siłę sprawczą – gotową nie tylko mówić o atomie, ale rzeczywiście go budować. Czy tak się stanie, pokażą najbliższe miesiące – szczególnie decyzje dotyczące partnerów technologicznych i konkretne harmonogramy realizacyjne.

Alternatywa z Francji

Wśród potencjalnych partnerów technologicznych dla polskiego programu energetyki jądrowej coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność francuski koncern EDF (Électricité de France). To największy operator elektrowni jądrowych w Europie, zarządzający flotą 67 reaktorów, głównie we Francji i Wielkiej Brytanii. Francuzi nie ukrywają, że są bardzo zainteresowani zaangażowaniem w polski program jądrowy – i dysponują argumentami, które mogą okazać się kluczowe z punktu widzenia rządu w Warszawie.

Thierry Deschaux, dyrektor generalny EDF w Polsce, w rozmowie ze STrefą Biznesu przekonuje, że Francuzi są gotowi do budowy nowoczesnego reaktora generacji III+ w Polsce w zaledwie 70 miesięcy, czyli niespełna 6 lat.

„Naszym celem jest budowa jednego reaktora o mocy 1650 MW w ciągu 70 miesięcy, czyli trochę ponad 6 lat” – mówi Deschaux.

Taka deklaracja jest szczególnie istotna w kontekście polskich problemów z opóźnieniami inwestycyjnymi i brakiem efektu skali. EDF, dzięki wieloletniemu doświadczeniu, planuje powrót do „seryjności” w budowie reaktorów – czego, jak wskazuje Deschaux, zabrakło w Europie na początku XXI wieku.

„Problem, z którym spotkaliśmy się kilka lat temu, na początku lat dwutysięcznych, polegał na tym, że budowaliśmy za mało. W Europie budowaliśmy zaledwie dwa reaktory: jeden we Francji, we Flamanville 3, a drugi w Finlandii w Olkiluoto 3 […]. Straciliśmy pewną płynność budowy.”

Francuska propozycja ma też wymiar geopolityczny i przemysłowy. EDF oferuje technologię w pełni europejską – nie tylko pod względem lokalizacji produkcji komponentów, ale przede wszystkim zgodności z unijnymi normami i regulacjami. Reaktory projektowane przez EDF – typu EPR i EPR2 – posiadają już licencje bezpieczeństwa od trzech różnych urzędów dozoru jądrowego w Europie, co znacząco skraca i upraszcza procesy dopuszczeniowe i certyfikacyjne.

„Oferujemy europejską technologię, która jest stworzona według standardów i norm europejskich. Została już licencjonowana przez trzy różne urzędy dozoru bezpieczeństwa jądrowego w Europie. Dzięki temu skraca się cały proces licencyjny oraz certyfikacyjny.”

Kluczowym elementem oferty EDF jest również propozycja szerokiego zaangażowania polskiego przemysłu w realizację inwestycji. Francuski koncern deklaruje gotowość do powierzenia części zamówień polskim podwykonawcom – zarówno w zakresie produkcji komponentów, jak i usług inżynieryjnych, budowlanych czy logistycznych.

„Jesteśmy pewni, że możemy zaangażować bardzo szeroko polski przemysł przy naszych projektach w Polsce, jeżeli tutaj będziemy budowali […]. To jest rynek osiągalny dla polskiego przemysłu.”

Francuzi nie ukrywają, że liczą na udział w budowie drugiej elektrowni jądrowej w Polsce. Zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa Przemysłu, wybór technologii i partnera ma nastąpić na przełomie 2026 i 2027 roku. Według ogłoszonego harmonogramu, pierwszy „beton jądrowy” ma zostać wylany w 2032 roku, a uruchomienie bloku przewidziano na 2039 rok.

EDF chce być gotowe nie tylko do spełnienia tych oczekiwań, ale także do budowy całej floty reaktorów w Europie – co oznacza, że Polska mogłaby stać się częścią większego projektu przemysłowego o kontynentalnym znaczeniu. W obliczu opóźnień i niepewności związanych z amerykańskimi i koreańskimi kontraktami, oferta francuska staje się realną, technologiczną i polityczną alternatywą – jedną z nielicznych zdolnych do szybkiego i kompletnego wdrożenia.

Po dekadach zapowiedzi, sporów politycznych i zmarnowanych szans, Polska wciąż nie ma ani jednego działającego reaktora jądrowego. Czy nowa ekipa rządowa zdoła przełamać ten impas? A może kolejna zmiana władzy znów wywróci plany do góry nogami? Odpowiedź na to pytanie zadecyduje nie tylko o przyszłości polskiej energetyki, ale także o pozycji naszego kraju w europejskiej gospodarce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu