
Przejęcie przez nasze służby rosyjskiego dezertera, który przekroczył polsko-białoruską granicę przypomniało podobną sprawę sprzed 1,5 roku, kiedy to łącznie czterech rosyjskich żołnierzy miało przejść na polską stronę, przez granicę z Rosją na Mierzei Wiślanej. - Takie sprawy lubią ciszę – mówi o tej dość tajemniczej kwestii Maciej Lisowski, oficer rezerwy, dziś komentator i analityk, zajmujący się m.in. białym wywiadem.

Przejęcie przez nasze służby rosyjskiego dezertera, który przekroczył polsko-białoruską granicę przypomniało podobną sprawę sprzed 1,5 roku, kiedy to łącznie czterech rosyjskich żołnierzy miało przejść na polską stronę, przez granicę z Rosją na Mierzei Wiślanej. - Takie sprawy lubią ciszę – mówi o tej dość tajemniczej kwestii Maciej Lisowski, oficer rezerwy, dziś komentator i analityk, zajmujący się m.in. białym wywiadem.

Przejęcie przez nasze służby rosyjskiego dezertera, który przekroczył polsko-białoruską granicę przypomniało podobną sprawę sprzed 1,5 roku, kiedy to łącznie czterech rosyjskich żołnierzy miało przejść na polską stronę, przez granicę z Rosją na Mierzei Wiślanej. - Takie sprawy lubią ciszę – mówi o tej dość tajemniczej kwestii Maciej Lisowski, oficer rezerwy, dziś komentator i analityk, zajmujący się m.in. białym wywiadem.

Przejęcie przez nasze służby rosyjskiego dezertera, który przekroczył polsko-białoruską granicę przypomniało podobną sprawę sprzed 1,5 roku, kiedy to łącznie czterech rosyjskich żołnierzy miało przejść na polską stronę, przez granicę z Rosją na Mierzei Wiślanej. - Takie sprawy lubią ciszę – mówi o tej dość tajemniczej kwestii Maciej Lisowski, oficer rezerwy, dziś komentator i analityk, zajmujący się m.in. białym wywiadem.