Samorządowe widmo depopulacji. Trwa walka o mieszkańców

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Miasta wojewódzkie kuszą młodych m.in. większym rynkiem pracy
Miasta wojewódzkie kuszą młodych m.in. większym rynkiem pracy 123RF
Renta położenia - to tajemnicze na pozór sformułowanie określa cywilizacyjne zmiany polskich miast, wsi i miasteczek. Suburbia się rozwijają, tracą miasta, wsie położone „dalej od szosy” - wynika ze słów ekonomistów Pawła Swianiewicza i Julity Łukomskiej, autorów raportu dla samorządowego pisma „Wspólnota”. Raport pokazuje zmiany struktury demograficznej w Polsce w latach 2004-2020. Jest nas coraz mniej, starzejemy się, stąd naturalna rywalizacja o mieszkańców, zwłaszcza o tych najbardziej „wartościowych”, wykształconych i aktywnych - podkreśla socjolog dr Roland Zarzycki. Bo odpływ mieszkańców oznacza ubożenie samorządów, brak perspektyw, marginalizację, społeczno-gospodarczy regres, a nawet ich likwidację - o czym mówi wprost nowy ranking samorządowego pisma.
Promocja Dziennika Bałtyckiego

Bez mieszkańców nie ma wsi, miast. Przy pogarszającej się demografii (spadającej liczbie nowych urodzeń przy jednoczesnym stałym poziomie umieralności) i ekonomicznej migracji Polaków każdy nowy przedstawiciel lokalnych społeczeństw jest cennym nabytkiem. Dlatego od lat trwa w Polsce batalia o tych, którzy będą w polskich wsiach, miastach i miasteczkach żyć, pracować, zakładać rodziny i płacić podatki. W największym skrócie - demografia rozwijała się w północno-zachodniej części Polski. Mieszkańców traciły licznie wschodnie regiony - województwa podlaskie i białostockie, ale także miasta na Śląsku, które zmagają się z przemysłową transformacją.

Dlaczego są najlepsi?

Praca, praca, praca - mówi o podstawie rozwoju demograficznego Rzeszowa prezydent tego miasta Konrad Fijołek. - Priorytetem jest stałe podnoszenie standardu życia mieszkańców - tak z kolei tłumaczy sukces populacyjny Jan Broda, wójt gminy Komorniki w Wielkopolsce - najludniejszej gminy wiejskiej w Polsce. Marcin Majek, wójt pomorskiej gminy Kosakowo będącej w czołówce rozwijających się wiejskich ośrodków, podkreśla z kolei walory krajobrazowe w gminie, które mają sprawiać, że ludzie osiedlają się tu chętniej niż gdzie indziej.

Rzeszów, podobnie jak inne miasta z czołówki demograficznego rankingu, poszerzył administracyjnie swoje granice, zapewniając nowe miejsca dla budownictwa jednorodzinnego i wielorodzinnego. Do tego prowadzi inwestycje w oświatę i relaks, m.in. w postaci nowoczesnych terenów zielonych.

Inne ośrodki, w czym od lat przoduje Gdańsk (pierwsze miejsce w rankingu), chwalą się wysokim współczynnikiem dzietności. Stolica Pomorza może pochwalić się tym wskaźnikiem na poziomie 1,64. Dodajmy, że w ciągu 16 lat miasto zyskało 2,56 proc. ludności, co w rankingu Wspólnoty (in plus) dało piąte miejsce.

- Miasta wojewódzkie kuszą młodych atrakcyjnymi miejscami pracy, inwestują w infrastrukturę komunikacyjną oraz rozbudowują ofertę spędzania wolnego czasu. Niebagatelną rolę w tworzeniu przyjaznych miast odgrywa zieleń, umożliwiająca uprawianie sportu i odpoczynek na łonie natury - piszą ekonomiści Uniwersytetu Warszawskiego prof. Paweł Swianiewicz i Julita Łukomska w raporcie dla samorządowego pisma Wspólnota pt. „Zmiany demograficzne 2004-2020”. Dokument zawiera analizę 16-letniego okresu w tkance społecznej polskich miast i wsi.

Likwidacja gmin jest realna

Paweł Swianiewicz i Julita Łukomska w raporcie piszą o powiązaniu depopulacji i starzeniu się lokalnych społeczeństw. Te negatywne czynniki demograficzne mogą wręcz zagrozić egzystencji niektórych wsi czy miasteczek. Analiza danych z 16 lat wyraźnie to pokazuje.

- Zmiany demograficzne w Polsce nie mają tak gwałtownego przebiegu jak w Albanii (gdzie w 48 gminach w czasie zaledwie dekady - od 2001 do 2011 roku - liczba mieszkańców spadła o ponad połowę), ale nie można wykluczyć, że silna depopulacja niektórych gmin może w przyszłości wymusić zmiany na mapie podziału administracyjnego poprzez likwidację gmin o najmniejszej i szybko zmniejszającej się liczbie ludności - piszą autorzy.

- Puste klasy w szkołach, puste przedszkola, mniej rąk do pracy, zamierające życie we wsi, zaniedbane budynki - opisuje sytuację jeden z radnych w pomorskiej miejscowości tracącej mieszkańców.

Depopulacja i jednoczesny ubytek ludzi w wieku produkcyjnym jest prostą drogą do ubożenia samorządów. - Trudna sytuacja finansowa większości małych samorządów nie pozwala na podejmowanie działań, które mogłyby zapobiegać wyludnianiu się miejscowości - mówił Wspólnocie Tadeusz Tokarewicz, wójt Szudziałowa w powiecie sokólskim na Podlasiu, które straciło 1/3 mieszkańców. Włodarze postulują zmiany na poziomie rządowym - choćby w zwiększeniu udziału wyludniających się gmin w procencie z podatku dochodowego czy podwyższeniu subwencji oświatowej i dotacji.

W ciągu 16 lat, które przeanalizowali Swianiewicz i Łukomska, więcej niż 15 proc. mieszkańców straciły w Polsce 44 gminy wiejskie i 7 małych miast. Tych, które utraciły 10 proc. ludności było 246 - najwięcej w województwach lubelskim i podlaskim (sporo także w województwach warmińsko-mazurskim, świętokrzyskim i dolnośląskim). Jest w tej grupie także 13 miast na prawach powiatu, w tym tak duże jak Gliwice i Sosnowiec (najwięcej, bo aż sześć takich ośrodków jest w województwie śląskim). Przedstawiciele niektórych dużych miast, jak np. Łodzi (ale także Katowic) zajmującej pierwsze miejsce wśród miast wojewódzkich pod względem depopulacji, wskazują, że statystyka może zawierać błędy. - Do oficjalnych danych należy doliczyć cudzoziemców pracujących w mieście, którzy generują PKB i lokalny popyt oraz studentów, którzy nie są zameldowani na pobyt czasowy. Dodatkowo codziennie na terenie Łodzi przebywa ok. 100 tys. mieszkańców aglomeracji dojeżdżających do pracy, studentów oraz osób korzystających z usług metropolitalnych - tłumaczy łódzki urząd. Jednak już prezydent Bytomia, miasta również dotkniętego ubytkiem ludności, zauważa, że polskim miastom dotkniętym depopulacją potrzebne jest rządowe wsparcie, choćby w finansowaniu gospodarczej, społecznej transformacji - w przypadku Bytomia np. terenów pogórniczych.

Za przykład depopulacji i związanym z nią zjawiskiem starzenia społeczeństwa przytaczają Dubicze Cerkiewne na Podlasiu, gdzie liczba ludności zmniejszyła się o ponad 26 proc. (najwięcej w Polsce spośród gmin wiejskich). - Dubicze są przypadkiem skrajnym, ale dość typowym dla swojego regionu. W pierwszej dziesiątce gmin z najszybciej zmniejszającą się liczbą mieszkańców odnajdujemy bowiem aż dziewięć gmin wiejskich z województwa podlaskiego oraz miasto Hel na Pomorzu - piszą autorzy.

Pomorskie wyludnianie

- Jestem optymistą, mimo tych danych - mówi burmistrz Helu Mirosław Wądołowski, gdy pytamy o pierwsze miejsce w Polsce w rankingu miast niebędących stolicami powiatów, pod względem wyludniania (wg danych miasto straciło 22 proc. mieszkańców od 2004 r.). - Młodzi mieszkańcy wyjeżdżają do szkół średnich w większych miastach, w naszym przypadku do Pucka i Trójmiasta, skąd już do Helu w większości nie wracają. To proces znany i właściwy nie tylko dla naszego miasta. Pamiętajmy też, że Hel przestał być siedzibą garnizonu. Odpływ wojska miał znaczenie dla liczebności miasta. Nie oznacza to jednak, że Hel przestanie się rozwijać.

Burmistrz Wądołowski upatruje szans w inwestycjach turystycznych - całoroczne ośrodki wypoczynkowe, hotele, które mają powstać na półwyspie, przyciągną nowych pracowników. Tereny powojskowe będą wykorzystane m.in. pod budowę mieszkań.

- Na pewno naszą szansą jest ekologia - nie ma u nas fabryk, są czyste woda, powietrze i lasy. To zachęci do życia w Helu - podkreśla Wądołowski.

Miasta i wsie Pomorza wydają się być w rankingach depopulacji na odległych miejscach, aczkolwiek zagrożenia nie należy lekceważyć. Według danych z rankingu Wspólnoty Stary Targ stracił 5,91 proc. liczby mieszkańców (393 lokata), w Potęgowie ubyło 5,33 proc. ludzi.

Nieco inny mechanizm mógł występować w przypadku miast powiatowych, takich jak np. Malbork, Nowy Dwór Gdański, które wg rankingu utraciły nieco ponad procent liczby ludności. W latach 90 XX w. miasta te oraz ich okolice dotknięte były strukturalnym bezrobociem (powiat nowodworski z 30 proc. stopą bezrobocia był w krajowej czołówce). W momencie otwarcia rynków pracy na zachodzie Europy po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej liczba migrujących w poszukiwaniu zarobku nowodworzan czy malborczyków zaczęła lawinowo rosnąć. Wg szacunków na podstawie rocznych zestawień statystycznych z USC, 10 tys. Nowy Dwór Gdański w latach 2004-2008 mogło opuścić na zawsze blisko tysiąc głównie młodych, szukających perspektyw mieszkańców, także też tych najlepiej wykształconych.

Natomiast Człuchów, który w wyliczeniach „Wspólnoty”, w kategorii miast powiatowych jest z Pomorza najmocniej dotknięty depopulacją, wydaje się cierpieć na zbieg problemów. Są to zarówno czynniki geograficznego położenia, jak i będący od lat w stagnacji rynek pracy. Wywołują one odpływ młodych, aktywnych mieszkańców w poszukiwaniu pracy i edukacji.

- Z Człuchowa dojazd do Gdańska to niemal 2 godziny samochodem, jeśli nie więcej. Pociągiem 3,5 godz. Do Bydgoszczy jedzie się szybciej, ale i tak zajmuje to ponad godzinę. Mimo że lubię Człuchów, to codzienny dojazd do większych miast do pracy, lepiej płatnej i ciekawszej niż miejscowe oferty mija się z celem. Dlatego stąd wyjechałam - mówi nam jedna z mieszkanek Człuchowa.

Co w czołówce wyludniających się polskich miast robi bogaty, renomowany Sopot (ubytek niemal 13 proc. mieszkańców)?

- Jest to złożony proces, powiązany ze zmianami społecznymi i demograficznymi - mówił Wspólnocie Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.

Jednym z nich były problemy mieszkaniowe. Zatrzymanie sopocian ma spowodować realizowany program budowy i remontów lokali komunalnych, a także system ulg dla rodziców dzieci (m.in. miejsca w przedszkolu i żłobku) oraz preferencje dla mieszkańców (zniżki na usługi).

Radny Piotr Kurdziel, jednocześnie prezes sopockiej spółdzielni mieszkaniowej Przylesie, tłumaczy, że 50-tysięczne zaludnienie Sopotu pod koniec lat 70 XX w. było według niego sztucznie napompowane. - Największą tragedią Sopotu po wojnie było paradoksalnie to, że nie był zniszczony - mówi. - Gdańsk był w ruinie, dokwaterowywano kolejnych repatriantów w Sopocie. W jednym mieszkaniu, podzielonym przepierzeniami, mieszkały 3-4 rodziny. A dziś nikt już nie będzie mieszkał w 27 mkw. Nie ma już rodzin, które mieszkają w 2 pokojach po 6-7 osób. Do tego dochodzi bardzo wysoka cena sopockich nieruchomości stwarzająca pokusę sprzedania lokalu i zakupu bardziej komfortowego na peryferiach Trójmiasta. Wszystko to powoduje, że wiele mieszkań sopockich stoi pustych bądź sporadycznie wykorzystywanych przez bardzo zamożnych ludzi, którzy mogą sobie pozwolić na posiadanie lokalu w nadmorskiej miejscowości na wakacyjne wypady.

Kurdziel zauważa, że ubytek mieszkańców - płatników PIT w Sopocie jest rekompensowany tym, że bogatsi, choć mniej liczni, płacą wyższe podatki. Popiera program budowy lokali komunalnych w mieście, ale jego zdaniem, Sopot czeka nadal ubytek mieszkańców, na poziomie nawet kilku tysięcy.

Pęcznieją obwarzanki

Suburbia się rozwijają, tracą miasta - podkreślają w rankingu Wspólnoty jego autorzy. Paweł Swianiewicz i Martyna Łukomska wzięli pod lupę miasta i wsie o największej dynamice demograficznej.

- Wśród tak szybko rosnących demograficznie małych miast ludności mamy do czynienia niemal wyłącznie z jednostkami w strefach największych aglomeracji. To 10 miast położonych koło Warszawy, pięć koło Poznania (w tym rekordzista w tej grupie - Kórnik - którego liczba mieszkańców niemal podwoiła się), trzy koło Białegostoku i po dwa koło Wrocławia, Łodzi, Rzeszowa i Trójmiasta. Wśród najszybciej rosnących samorządów wiejskich również przeważają te podmiejskie, znajdujące się w granicach oddziaływania głównych aglomeracji miejskich. Często są to wiejskie gminy tzw. obwarzankowe mniejszych miast na prawach powiatu czy też innych miast średniej wielkości. Wskazuje to, że zjawisko suburbanizacji w coraz większym stopniu odnosi się także do mniejszych aglomeracji miejskich - piszą autorzy raportu Wspólnoty.

Gdy spojrzeć na przyczyny tego zjawiska okaże się, że praca to nie wszystko. Aglomeracje z biurowcami, fabrykami, urzędami, coraz lepszą komunikacją, całą sferą rozrywki, mieszkaniami, restauracjami nie dla wszystkich są atrakcyjnym miejscem do życia.

- Znaczny wzrost liczby osób chcących zamieszkać w naszej gminie z pewnością spowodowany jest chęcią przeprowadzenia się do miejscowości, która byłaby w jak najlepszy sposób połączona z Poznaniem, ale z drugiej strony z dala od zgiełku związanego z dużym miastem. Jest to szczególnie ważne dla młodych rodziców, którzy woleliby wychowywać swoje dzieci w spokojnej, urokliwej okolicy - tłumaczył we Wspólnocie Przemysław Pacholski, burmistrz miasta i gminy Kórnik.

- Atrakcyjne położenie, dogodny dojazd, a także wysokie walory przyrodnicze i krajobrazowe sprawiają, że jak magnes przyciąga ona nowych mieszkańców. Wiele osób wybiera życie w miejscu, które oferuje komfort łączenia aktywności zawodowej z prawdziwym wypoczynkiem i świetnymi warunkami do wychowania dzieci - dodawał Jan Broda, wójt gminy Komorniki.

Wójt Broda mówi też o doskonałym położeniu Komornik przy trasach prowadzących do ważnych gospodarczo ośrodków (Warszawy, Poznania, Berlina, Wrocławia). Dobra lokalizacja bezpośrednio wokół centr zapewniających pracę, naukę to tzw. renta położenia. Lokalizacja, warunki komunikacyjne sprzyjają zwiększaniu się liczby ludności. O rencie położenia wspominał m.in. burmistrz Żukowa, którego ludność od 2015 r. zwiększyła się aż o 10 tysięcy! - Nie jest tajemnicą, że Żukowo jest zlokalizowane w bardzo dobrym miejscu. Bliskość Trójmiasta przekłada się na dobre warunki do studiowania czy zdobywania pracy. Jesteśmy też świetnie skomunikowani, przez naszą gminę przebiega Pomorska Kolej Metropolitalna, mamy blisko do lotniska, a za kilka lat pojedziemy Obwodnicą Metropolitalną Trójmiasta wraz z obwodnicą Żukowa, co znacznie wpłynie na ograniczenie ruchu samochodowego na lokalnych drogach - mówił Wspólnocie burmistrz Wojciech Kankowski. Jednocześnie podkreślił, że samorząd dba o „komfort życia mieszkańców”. To m.in. rozbudowa placówek oświatowych, oferta żłobków, karty seniora, inwestycje w estetykę - wszystko to, o czym mówią rządzący dynamicznie rozwijających demograficznie polskich miast i wsi.

- To jest splot czynników - tłumaczy przyczyny rozwoju demograficznego Marcin Majek, wójt Kosakowa (ponad 115 proc. wyniósł tu w ciągu 16 lat przyrost liczby mieszkańców). - Dogodne jest na pewno położenie - mamy po sąsiedzku Trójmiasto, oraz tzw. Małe Trójmiasto Kaszubskie (Rumię, Redę, Wejherowo), powiat pucki, Półwysep Helski. Ale wciąż jesteśmy gminą wiejską o wysokich walorach rekreacyjnych, krajobrazowych. Myślę, że nasze zielone tereny wielu ludzi ceni, podobnie jak atrakcyjną linię brzegową z miejscowościami Rewa i Mechelinki. I oczywiście, poprzez różnego rodzaju inwestycje staramy się dbać o mieszkańców. Gmina ma bardzo dużo terenów, które przeznacza pod zabudowę, zarówno jednorodzinną, jak i wielorodzinną.

Co ciekawe, Nowy Dwór Gdański ma szansę na odwrócenie negatywnego trendu depopulacji notowanego od 2004 r. I tu splot czynników wpływa na rentę położenia żuławskiego miasta. To m.in. rozbudowa trasy S7, która po oddaniu żuławskiego odcinka w 2018 r., gdy zastąpiła zużytą, wąską DK nr 7, znacznie skróciła czas dojazdu do Gdańska. Kilka lat temu poszerzono granice miasta, zapewniając tym samym „odrolnione” terytoria na budownictwo mieszkaniowe (budują tu m.in. mieszkańcy Gdańska). Przy „esce” powstają handlowe galerie, z ofertą zatrudnienia i towarową.

Walka o mieszkańca

Spójrzmy na rankingi - zjawisko spadku liczby mieszkańców odnotowano w 1450 polskich gminach, a odwrotne - wzrostu demograficznego - w 1027 samorządach. Spadek demograficzny odnotowało aż 46 z 48 miast na prawach powiatu niebędących stolicami wojewódzkimi. Natomiast wśród gmin wiejskich obserwujemy niemal równowagę - 789 jednostek ze spadającą oraz 744 gminy z rosnącą liczbą mieszkańców. Zatem po drugiej stronie rankingu depopulacji są miasta i wsie o bardzo dużej dynamice demograficznej. W tym gronie znajdujemy aż 167 gmin wiejskich, 34 małe miasta, 4 miasta powiatowe, w których ludność zwiększyła się o 16 proc. To właśnie one zyskują na ludnościowych stratach innych.

Dr Roland Zarzycki, socjolog z Collegium Civitas mówił w niedawnej rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim”, że rywalizacja (a wręcz walka, jak mówi m.in. Konrad Kroning, prezydent Skarżyska-Kamiennej) o mieszkańców jest procesem naturalnym. Bogate, większe ośrodki przemysłowe, uniwersyteckie, są w pozycji uprzywilejowanej. Ale nie tylko to, podobnie jak renta położenia, są decydujące.

- Globalne procesy są bezlitosne dla mniejszych miast, wsi - mówi Roland Zarzycki. - W pewnym sensie przemieszczanie się ludności jest towarem. Miasta zabiegają o kapitał ludzki, o nowych mieszkańców, nowych obywateli, którzy będą je współtworzyć. Aglomeracje zyskują, bo stały się atrakcyjnym miejscem do życia bądź sprawiały takie wrażenie. Taka sama historia jak z najlepszymi liceami czy uczelniami lub firmami. Miasta, które z różnych względów nie inwestują w branding, mają bardzo często obraz miejsca fatalnego do życia, w którym niczego się nie osiągnie. Oczywiście nie musi być to prawdą.

Autorzy rankingu Wspólnoty zastrzegają, że wyniki ich badań, choć opublikowane kilka dni temu, mogą być obarczone pewnymi różnicami w stosunku do obecnego stanu (weryfikację swego rodzaju będą stanowiły Narodowego Spisu Powszechnego z roku ubiegłego). Jednak już dane za I kwartał 2021 r. dla Sopotu wskazują, że tu trend depopulacji jest stały. Już tylko 50 osób dzieli Sopot od utraty statusu 35-tysięcznego miasta.

- Zjawiska depopulacji i suburbanizacji wydają się - przynajmniej w średniej perspektywie czasowej - niemożliwe do zatrzymania, ale na pewno warto sobie z nich zdawać sprawę i uwzględniać w strategiach rozwojowych i planach inwestycyjnych władz samorządowych - konkludują Swianiewicz i Łukomska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Samorządowe widmo depopulacji. Trwa walka o mieszkańców - Dziennik Bałtycki

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu