Rząd Beaty Szydło zapowiada kolejne rewolucyjne zmiany, tym razem dotyczące emerytów. Ponieważ przez 17 ostatnich lat emerytury nie rosły, a były jedynie waloryzowane, pomocą państwa mają zostać objęci ci najbiedniejsi. Najniższa emerytura, wynosząca dziś nieco ponad 882 zł brutto, zostanie ustawowo podniesiona do tysiąca złotych.
Mają wzrosnąć też świadczenia z KRUS, choć na razie nie wiadomo jak konkretnie. Podwyżki te mają się odbyć kosztem jednorazowych dodatków, które, zdaniem resortu, tylko chwilowo poprawiały sytuację seniorów. Jak zaznacza minister rodziny, pracy i polityki socjalnej Elżbieta Rafalska, już w przyszłym roku mają one zniknąć.
Czy nas na to stać...
Dziś najniższa emerytura, jaką wypłaca rzeszowski oddział ZUS, to raptem 133 zł. Jak tłumaczą urzędnicy, kwota wynika z krótkiego okresu pracy i niewielkich składek.Bo od 1999 r. emerytury są wypłacane w oparciu o zasadę: dostaniesz tyle, ile sam odłożyłeś. Jeśli ktoś miał długie przerwy w pracy, może dostawać groszową emeryturę. Jak to możliwe, skoro obecnie najniższa, gwarantowana emerytura wynosi 882,56 zł?
- Taką emeryturę mają zagwarantowaną osoby, które opłacały składki minimum przez 25 lat (mężczyźni) i 22 lata (kobiety). Dla tych ostatnich ten wiek cały czas rośnie, a z mężczyznami wyrówna się w 2022 roku - tłumaczy Paweł Majtkowski, doradca finansowy i ekonomista. - Każdemu, kto udowodni, że opłacał składki przez ten okres, a któremu z wyliczeń przysługiwać będzie kwota niższa niż 882 zł, państwo dopłaci różnicę - dodaje.
Nie do końca sprawiedliwe
Jak dodaje, wobec najnowszego pomysłu rządu (ustawowego wyrównania najniższych emerytur do pułapu tysiąca złotych) ma ambiwalentne odczucia. Zwłaszcza że nie wiadomo, z czego finansowana będzie zapowiadana podwyżka.
- Z jednej strony oczywiste jest, że osobom z najniższymi emeryturami powinno się je podnosić, bo to, że one są na tak dramatycznie niskim poziomie, nie jest często winą tych osób. Świadczenia z tzw. starego portfela straciły bowiem dużo na wartości podczas hiperinflacji z lat 80. i początku lat 90. - tłumaczy analityk. - Z drugiej strony jestem przeciwny, żeby podnosić tylko część emerytur, bo jednak nadal obowiązuje zasada, że emerytura zależy od tego, ile ktoś pracował i odprowadzał składek. To nie jest sprawiedliwe, bo wśród tych osób, którym rząd chce teraz podnieść świadczenie, są też takie, które mało pracowały i odprowadzały mało składek. Poza tym, ja w budżecie na emerytury pieniędzy nie widzę... - dodaje.
W marcu rząd planuje kolejną waloryzację świadczeń. Podwyżka będzie procentowa, a zgodnie z szacunkami resortu, wyniesie 0,88 proc. To oznacza, że emeryt, który dostaje na rękę 1200 zł, zyska 11 zł miesięcznie. Ten, który pobiera z ZUS 2000 zł netto, 17 złotych.
Uwaga! TVN: Zarobić na chleb. Coraz więcej emerytów handluje na ulicach
Źródło: Uwaga! TVN/x-news