Rynki finansowe jeszcze dobrze nie przetrawiły fatalnych danych o wzroście gospodarczym za trzeci kwartał, a już pojawiły się wskazania, że czwarty może być jeszcze gorszy. Wszystkie kluczowe dane za październik wskazały na pogorszenie sytuacji gospodarczej.
Najmniej niekorzystny z publikowanych w poniedziałek raportów dotyczy sprzedaży detalicznej, której roczna dynamika była co prawda najniższa od lipca, ale skala rozczarowania nie była duża. W cenach stałych sprzedaż nadal rosła w październiku o solidne 4,5 proc., ale w okresie sierpień-wrzesień było to 6,9 proc. w skali roku. Nadal zatem nie widać tu łącznego efektu wyraźnego wzrostu dochodów realnych i transferów z programu 500+, co sugeruje, że duża część dodatkowych dochodów jest oszczędzana. Większe problemy są jednak na froncie produkcyjnym. Dynamika produkcji przemysłowej drugi raz w tym roku jest na minusie i nie można zrzucić tego na sezonowość. Szczególnie, że w ostatnich miesiącach podobnie niekorzystne tendencje widać we wskaźniku PMI, który wygląda wyjątkowo źle na tle Niemiec i naszych partnerów z Grupy Wyszehradzkiej. Wszędzie tam notujemy wzrost aktywności w przemyśle. Co ciekawe również dziś pojawił się raport Bundesbanku, który zapowiada zdecydowane przyspieszenie wzrostu u naszych zachodnich partnerów w bieżącym kwartale.
Natomiast fatalny sygnał płynie ze strony danych o produkcji budowlano-montażowej. Już w trzecim kwartale odnotowała ona spadek o przeszło 18 proc. w skali roku, co musiało się przełożyć na bardzo duży spadek dynamiki inwestycji (nie znamy jeszcze szczegółów raportu o PKN za okres lipiec-wrzesień). Biorąc pod uwagę, że w czwartym kwartale znaczenie nakładów inwestycyjnych jest bardzo duże taka sytuacja może oznaczać spadek dynamiki wzrostu gospodarczego nawet do 2 proc., co oznaczałoby średnioroczny wzrost na poziomie zaledwie 2,6 proc. Z pewnością po części jest to związane ze zmianą perspektywy wydatkowania środków unijnych i te nakłady po części pojawią się w przyszłości. Jednak patrząc na pogorszenie sytuacji w przemyśle w kontekście poprawy w krajach sąsiednich można mieć obawy, że przynajmniej w części spowolnienie wynika z innych czynników.
Niestety zagadki spowolnienia gospodarczego to nie jedyny problem. Kolejnym są obawy o ścieżkę fiskalną, które w dyskusji o wieku emerytalnym zeszły na dalszy plan. O ich znaczeniu przypomnieli jednak przedstawiciele Moody’s, agencji, która jak dotąd najwyżej ocenia wiarygodność polskiego rządu. Obawy o wzrost wydatków, szczególnie w kontekście spowolnienia gospodarczego, mogą zaowocować obniżeniem ratingu przy okazji styczniowego przeglądu.
https://strefabiznesu.pl/pieniadze-lubia-spokoj/ar/c3-11474912
2 grudnia kolejnym czarnym piątkiem?
Już 2 grudnia nad polskim ratingiem pochyli się agencja S&P, która nadal utrzymuje przy ratingu BBB+ perspektywę negatywną.
Nie jest to najlepsza mieszanka informacji z punktu widzenia złotego, który może być szczególnie wrażliwy na złe informacje ze względu na sytuację na rynkach globalnych. Wyprzedaż na globalnym rynku obligacji dotknęła w szczególności rynki wschodzące i zdążyło się to już negatywnie odbić na notowaniach naszej waluty. Kurs w ryzach trzymany jest tylko i wyłącznie dzięki niezłym nastrojom na światowych rynkach akcji, co ogranicza skalę odpływu kapitału. Teraz jednak ryzyko większego wystrzału kursu EURPLN powyżej 4,50 wydaje się najwyższe od czasu euro-kryzysu.
dr Przemysław Kwiecień CFA, Główny Ekonomista XTB
