Mowa o czterech lokalach, które funkcjonują w ramach PSS Społem: na os. Teatralnym, Kazimierzowskim, Na Skarpie i przy placu Centralnym. Bary te są dotowane przez rząd na poziomie 40 proc. Dzięki temu ceny w takich lokalach gastronomicznych są niskie i na jedzenie tam mogą pozwolić sobie najubożsi.
Z powodu dotacji bary nie mogą podnosić jednak cen dań (poza mięsem, które nie jest dotowane), co oznacza, że nawet jeśli wszystko wokół drożeje, lokale są skazane na ceny narzucone przez państwo.
- Prawda jest jednak taka, że gdybyśmy podnieśli ceny i dostosowali je do obecnych warunków, to zamiast barów mlecznych mielibyśmy tu restauracje z odpowiednio wysokimi stawkami. A ideą barów mlecznych jest zapewnienie niskich cen osobom najuboższym. Jedyną formą ratunku jest podniesienie dotacji rządowych. Dlatego będziemy kierować pisma do Ministerstwa Finansów o zwiększenie dotacji. Współpracuje z nami kancelaria prawna, która pomaga nam w przygotowaniu dokumentów - mówi Urszula Waligóra.
Na Facebooku została zorganizowana akcja "Wspieramy nowohuckie bary", która ma zachęcić do kupowania obiadów w takich miejscach. Problem jednak w tym, że bary nie narzekają na ilość klientów. Kolejki po pierogi, naleśniki i inne smakowite dania są codziennie.
Szefowa PSS Społem zauważa, że bary mleczne zarządzane przez spółdzielnie działają na innych warunkach niż prywatne firmy.
- Tutaj nie do końca liczy się tylko zysk. Bary są dotowane, więc chodzi również o utrzymanie miejsc pracy. Od kilku dni siedzimy z koleżankami nad rachunkami i drapiemy się w głowy. Próbujemy wykombinować, co tu zrobić, żeby nasze lokale dalej mogły funkcjonować. Liczymy, że rząd jednak podniesie dotacje - mówi Urszula Waligóra.
40-procentowa dotacja rządu w praktyce oznacza dla barów mlecznych nowohuckiej PSS "Społem" 60-70 tys. miesięcznie. Po podniesieniu dofinansowania o 0,5 proc. każdy bar dostanie miesięcznie dodatkowo 350 zł. To niewiele, biorąc pod uwagę, że przy ok. 8-proc. inflacji ceny produktów są o wiele wyższe niż w ubiegłym roku.
Prezes Urszula Waligóra uważa, że do prowadzenia działalności bez strat potrzebna jest dotacja na poziomie ok. 15 proc.
- To mogłoby zrekompensować podwyżki cen energii elektrycznej i gazu oraz inflację - twierdzi szefowa "Społem".
Wysłaliśmy pytania do Ministerstwa Finansów z pytaniem czy jest szansa, że dotacje na bary będą jednak większe. Czekamy na odpowiedź. Okazuje się, że miasto również nie stosuje taryfy ulgowej wobec barów mlecznych - podniosło im bowiem kilkukrotnie czynsz. Zapytaliśmy urzędników, czy się są w stenie pomóc jadłodajniom, np. poprzez obniżenie stawek czynszowych. Czekamy na odpowiedź.
Tymczasem radni miejscy Łukasz Sęk i Bogumiła Drabik złożyli projekt rezolucji Rady Miasta do Ministra Finansów w sprawie znacznego zwiększenia dopłat dla barów mlecznych.
- Złożyliśmy też interpelację do prezydenta Jacka Majchrowskiego w sprawie programu osłonowego dla barów w związku z podwyżką opłat za użytkowanie wieczyste. Mamy nadzieję na pozytywne rozpatrzenie obu propozycji. A to co możemy zrobić teraz to jeszcze częściej korzystać z ich usług – mówi Łukasz Sęk.
Z powodu zbyt niskich dotacji i warunków utrzymywania niskich cen bary mleczne coraz częściej rezygnują z takiej formy działalności i przechodzą na sprzedaż komercyjną, oczywiście wprowadzając komercyjne, czyli wyższe ceny. Tak zrobił m.in. bar Żaczek: siedem lat temu. To jednak powoduje, że najubożsi muszą szukać inny miejsc, gdzie mogą zjeść obiad na swoją kieszeń.
Nowohuckie bary mleczne nie pierwszy raz mają kłopoty. W grudniu przez pandemię i lockdown liczba klientów drastycznie zmalała. Wtedy też zorganizowano facebookową akcje wspierania barów. Wiele osób decydowało się na kupowanie obiadów na wynos, co pozwoliło uratować lokale gastronomiczne.
Z kolei w 2015 r. miłośnicy i pracownicy barów mlecznych w całej Polsce protestowali przeciwko ograniczeniom wprowadzonym przez Ministerstwo Finansów. Urzędnicy resortu postanowili, że kucharki i kucharze nie mogą używać innych przypraw niż sól.
Ustalono, że refundacja zostanie odebrana, jeśli do przygotowania potraw użyje się innej przyprawy niż sól oraz "pieprz surowy z rodzaju piper" (trudny do dostania i droższy od zwykłego, czarnego). - Ten zamach w postaci ograniczenia przypraw jest zamachem na polską kuchnię i zdrowy rozsądek - mówił Waldemar Domański, zaangażowany w inicjatywę Narodowy Bar Mleczny. Według niego zarządzenie ministra było pułapką dla jadłodajni i próbą odebrania im pieniędzy.
Ostatecznie ministerstwo finansów wycofało się z decyzji o zakazie stosowania przypraw w barach mlecznych. Minister Mateusz Szczurek odwiedził bar mleczny na os. Kazimierzowskim i zjadł przyprawioną zupę pomidorową i pierogi ruskie.
FLESZ - Domowe syropy

- Co można kupić w sklepie EKIPY? Złoty łańcuszek za 1700 zł, bluzy i gadżety
- Luksusowe dzielnice w Krakowie. Życie tutaj może kosztować fortunę
- Wojsko sprzedaje atrakcyjne nieruchomości w Małopolsce. Zobacz, co oferuje AMW
- Suknia z orłem szokuje na Miss Supranational MEMY Internautów też
- Rząd szykuje nas na czwartą falę. Niedzielski: Maseczki zostaną z nami na dłużej
- Jak zadbać o ładny zapach w domu? 12 sposobów, aby w mieszkaniu pięknie pachniało