Nocny protest rolników
We wtorek, 2 kwietnia, odbyły się rozmowy w Ministerstwie Rolnictwa i rozwoju wsi z protestującymi rolnikami. Jak informował portal farmer.pl, strajkujący chcieli przekonać się, co dały rozmowy z ministrem Czesławem Siekierskim, które odbyły się w marcu w Jasionce.
Fakty okazały się być niekorzystne dla rolników. Ustalenia, które zapadły w marcu nie zostały poddane realizacji, a Minister oraz Wiceminister Michał Kołodziejczak nie potrafili wyjaśnić, dlaczego nie doszło do spełnienia ustaleń, co skłoniło rolników do podjęcia bardziej drastycznych środków i rozpoczęcia okupacji budynku resortu.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Protestujący rolnicy zamierzają postać w Ministerstwie, aż nie przyjedzie do nich premier Donald Tusk.
"Jako rolnicy wykonaliśmy gest dobrej woli, ale do tej pory nie zostało nic zmaterializowane. Nie ma żadnych konkretów. Robimy strajk okupacyjny, zostajemy w Ministerstwie, byśmy mogli porozmawiać z panem premierem. Pan premier ma przyjechać do nas i rozmawiać, byśmy ustalili sobie pewien schemat działania, żeby wypracować szereg rzeczy, które dzisiaj są potrzebne i dla rolników i dla państwa polskiego" - przekazał z kolei przewodniczący Solidarności Rolników Indywidualnych Tomasz Obszański w rozmowie z Tysol.pl.
Rolnicy okupują ministerstwo
Uzgodnienia podpisane w Jasionce miały być realizowane przez rząd od 1 kwietnia. Brak działań skłonił protestujących do reakcji. Jak informuje Polsat News, 12 osób miało zabarykadować się w Ministerstwie, gdzie spędzą nawet 48 godzin, a na miejscu niebawem może zjawić się więcej strajkujących.
Jak na razie jednak władze pozostają obojętne na protest rolników pod Ministerstwem.
"Pan premier nie chce do nas przyjechać, a to on jest osobą decyzyjną. On powinien podjąć konkretne decyzje. Powinien doprowadzić do tego, by rozładowane zostały napięcia między Polską i Ukrainą" - przekazał jeden z protestujących "Onetowi".