Nakaz zasłaniania ust i nosa wprowadzono 16 kwietnia. Od początku obowiązywał on każdą osobę, która opuszcza swój dom, mieszkanie, czy przydomowy ogród. Wyjątek stanowiły dzieci oraz osoby chore, mające problemy z oddychaniem. Jednocześnie maseczek nie trzeba było zakładać w samochodzie, chyba że autem podróżowały osoby, które nie mieszkają ze sobą na co dzień.
Oprócz tego w ustawie zapisano, że z nakazu zwolnieni są duchowni sprawujący obrzędy religijne, a także kierowcy pojazdów transportu publicznego, jeśli są oni odpowiednio odgrodzeni od pasażerów. Maseczek nie musieli także nosić rolnicy pracujący w gospodarstwie.
Obowiązek noszenia maseczek poluzowany. TOP 7 rzeczy, które ...
Od 30 maja nie trzeba nosić maseczek
- Od soboty 30 maja zmieniamy zasady dot. maseczek. W przestrzeniach ogólnodostępnych obowiązuje zasada zachowania dystansu 2-metrowego, a noszenie maseczek nie będzie obowiązkowe - ogłosił premier Mateusz Morawiecki w środę.
- Zasada ta dotyczy przestrzeni otwartych, ale również przestrzeni zamkniętych, gdzie da się zachować dystans. W sklepie, środkach komunikacji miejskiej, kościołach, czy kinach, maseczki nadal będą obowiązywały - dodał.
Premier podkreślił kilkukrotnie, że zasłanianie twarzy nie będzie więc już obowiązkowe, jeśli zachowany zostanie dystans dwóch metrów.
Szumowski: Sytuacja umożliwia zniesienie nakazu
- Ogromna większość Polski ma tendencję spadkową w przebiegu epidemii. 13 województw już to osiągnęło. W pozostałych województwach są ogniska zakażeń, ale zostały już one przez nas opanowane - podkreślił minister Łukasz Szumowski.
Oni niebawem wrócą do pracy. Zobacz, kiedy pójdziesz do kina...
Szef resortu zdrowia zaznaczył, że transmisji pozioma, czyli zarażania się w przestrzeni publicznej, jest już niewiele. Dzięki temu nakaz zasłaniania twarzy może być zniesiony.
- Pamiętajmy jednak, że jeśli nie ma w jakimś miejscu możliwości zachowania dystansu społecznego, to maseczka jest konieczna - powiedział. Łukasz Szumowski dodał, że w kwietniu, kiedy nakaz wprowadzano, krzywa wzrostowa dopiero miała wzrosnąć. W rezultacie, choć wtedy zakażeń w Polsce było stosunkowo niewiele, zdecydowano się na taki krok. Dziś liczba zakażeń wynosi ponad 22 tysiące, ale jednocześnie - wg. ministra - krzywa zachorowań się wypłaszcza.
