- Jedno z dzieł Leonarda da Vinci, które początkowo omyłkowo przypisane jego uczniowi, udało się sprzedać szczęśliwemu posiadaczowi za ponad 400 mln dolarów
- Jeden z czołowych polskich kolekcjonerów sztuki rozpoczął swoją kolekcję od obrazu „Pod Ratuszem w Zamościu” Edwarda Dwurnika, znalezionego... na śmietniku
- Mieszkańcy pewnej willi pod Warszawą latami podziwiali obraz, który okazał się wybitnym dziełem Chełmońskiego wartym kilka milionów złotych
Szafy, przydomowe altany, tapczany, strychy, a nawet piwnice – to miejsca, gdzie najczęściej kryją się prawdziwe skarby warte fortunę, o czym ich właściciele przeważnie nie mają pojęcia. Historie kilkunastu odnalezionych obrazów pokazują, że również wielu Polaków nie jest świadomych, iż posiadają w swoich domach dzieła sztuki warte dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych.
Kupowane przez dziadków, dziedziczone i zapominane, obrazy oraz rzeźby mogą kryć się w zakamarkach zwykłych mieszkań. Jak je odkryć? Jak pokazać światu? I wreszcie, jak na nich zarobić?
Ludzie starają się sprawdzić autentyczność dzieła czy wartość skarbu w miejscach nie zawsze do tego odpowiednich
Część osób szuka szczęścia w lombardach, licząc na to, że zaoszczędzą na ekspertyzie. Inni stawiają na internet, wierząc, że jest on odpowiednim źródłem wiedzy, co nie zawsze okazuje się prawdą. Pozostali wybierają jednak rzeczoznawców lub wizytę w domach aukcyjnych.
– Wielu z nich jest zaskoczonych, gdy podajemy estymowaną wartość, gdyż nie są świadomi, że ta nieustannie rośnie z czasem – Tomasz Dziewicki, kierownik Działu Sztuki Dawnej w DESA Unicum. Jak dodaje, ciekawym przykładem ze świata jest płótno „Salvator Mundi”, które w 1958 roku uważano za mało wartościową pracę ucznia da Vinciego, dlatego sprzedano ją za zaledwie 45 funtów. – Dopiero dogłębne badania wykazały, że stworzył je sam Leonardo da Vinci. W efekcie podczas kolejnej aukcji jego cena przekroczyła próg 400 milionów dolarów – dodaje ekspert.

Podobne, chociaż nie aż tak spektakularne, przypadki zdarzają się i w Polsce. Michał Borowik, czołowy polski kolekcjoner sztuki, rozpoczął swoją kolekcję od obrazu „Pod Ratuszem w Zamościu” Edwarda Dwurnika, znalezionego... na śmietniku. To przypadkowe odkrycie stało się początkiem imponującej kolekcji, która dziś jest jedną z najważniejszych w Polsce – opowiada Tomasz Dziewicki z DA DESA
Jedno z odnalezionych dzieł sztuki kryło się w tapczanie mieszkańca stolicy Polski
Mieszkaniec Warszawy znalazł w tapczanie obraz Jana Baptisty Weenixa, namalowany około 1647 roku. Niepozorna praca „Fantazja Architektoniczna” o rozmiarach 80x67 cm przedstawia scenę rodzajową rozgrywającą się we wnętrzu świątyni, pod posągiem Diany.
– Dopiero po usunięciu werniksu okazała się prawdziwą perłą sprzedaną w 2017 roku za blisko 65 tys. zł. Kto by pomyślał, że w zwykłej skrzyni tapczanu może kryć się dzieło, które mogłoby zdobić ściany National Gallery w Londynie? – zastanawia się Dziewicki.
Rzeźba „Ptak” ukrywająca się w szopie znalazła nabywcę za prawie dwa miliony złotych
Ekspert opowiada też o niezwykłej historii prezesa DA DESA S.A., Juliusza Windorbskiego, który odwiedził w Stanach Zjednoczonych kolekcjonera. Ten poprosił go o pomoc w identyfikacji pewnej rzeźby. Nazwisko zapisane po czesku nie pozwalało mu odkryć, kim był jej twórca.
– Charakterystyczna, mająca 160 cm wysokości rzeźba była ukryta w drewnianej szopie. Po odsłonięciu plandeki oczom prezesa ukazała się zaginiona od ponad 50 lat praca najwybitniejszej polskiej artystki, Aliny Szapocznikow – opisuje Dziewicki.
Rzeźbę Aliny Szapocznikow: „Ptak” kupił anonimowy kolekcjoner z Polski za 1 mln 958 tys. zł, niemal pięciokrotnie przebijając cenę wywoławczą, która wynosiła 400 tys. zł. Tym samym padł nowy rekord ceny sprzedaży rzeźby w Polsce.
Patrzyli na ładny obraz, nie zdając sobie sprawy, że ich ścianę zdobi dzieło warte ponad 4 mln zł
Jednym z ostatnich odkryć na rynku był obraz Józefa Chełmońskiego: „Wieczór letni”. Choć wiele prac tego wybitnego polskiego malarza ma status zaginionych, to jednak funkcjonują one w świadomości znawców sztuki, liczących, że nie spłonęły w wojennej pożodze i kiedyś zostaną odnalezione. Jeden z takich okazów „Wieczór letni” ostatni raz widziany był w 1875 roku w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych. Od początku XX wieku wisiał już jednak w starej willi pod Warszawą.
Właściciele willi patrzyli na obraz Chełmońskiego bez większych emocji, nie zdając sobie sprawy z tego, że mają do czynienia z prawdziwą perełką. – Rodzina wiedziała, kto był autorem dzieła, ale nie zdawała sobie sprawy z jego wartości, ponieważ nigdy nie był publicznie pokazywany ani oceniany przez ekspertów sztuki – opowiada Dziewicki.
– Gdy zdecydowali się zbadać jego historię i wartość, ekspertyzy jednoznacznie potwierdziły, że to autentyczna praca Chełmońskiego. Zdjęcia rentgenowskie „Wieczoru letniego” ujawniły zaskakujące fakty. Otóż pod obrazem Chełmońskiego pokazało się inne dzieło Antoniego Piotrowskiego. Rok temu obraz został zakupiony na aukcji w DESA Unicum przez Muzeum Narodowe w Poznaniu za 4 320 000 złotych, co uczyniło go najdrożej sprzedaną pracą tego artysty w historii – mówi ekspert

Jak zauważa dr Arkadiusz Krawczyk, adiunkt w Galerii Sztuki Polskiej w Muzeum Narodowym w Poznaniu, w polskich muzeach wciąż opracowuje się straty wojenne, co wiążę się z pojawieniem się nowych dokumentów, dawnych fotografii czy samych dzieł na rynku dzieł sztuki.
– W tym kontekście przypadek obrazu Chełmońskiego jest szczególny. Dzięki podjętym wcześniej badaniom dr Marii Gołąb wiedzieliśmy, że obraz nie jest uznawany za stratę wojenną, że powstał w pracowni w Hotelu Europejskim w Warszawie w 1875 r. i że jest jednym z nielicznych dzieł w twórczości malarza przedstawiających wnętrze. „Wieczór letni” to wczesne płótno artysty, powstałe w tym samym czasie co „Babie lato”. Poprzez podjęty temat odbiega od innych znanych obrazów Chełmońskiego przedstawiających rozhukane konie, polską wieś czy pejzaże. Tajemnicza postać kobiety, której twarzy nie widzimy oraz obecność innych osób spowitych mrokiem wzmaga tylko sensotwórczy potencjał dzieła – mówi ekspert.
To też może Cię zainteresować
Jak dodaje dr Krawczyk, decyzja o konieczności zakupu do kolekcji Muzeum Narodowego w Poznaniu zapadła niemal natychmiast ze względu na pełną wiedzę o historii obiektu i jego miejscu w twórczości Chełmońskiego. – Od razu także podjęto starania w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego o pozyskanie stosownych finansowych środków. Wcześniej ustalono z kuratorami muzeów narodowych w Warszawie i Krakowie, że to poznańskie muzeum narodowe będzie się starało o zakup obrazu do kolekcji – precyzuje znawca.
Przykładów przypadkowych odkryć cennych dzieł sztuki jest znacznie więcej, niż udało się nam przedstawić. Korzystając z weekendu, warto także zajrzeć do swoich zakamarków. Być może na strychu, w piwnicy albo w tapczanie łóżka kryje się prawdziwy skarb, który odmieni los jego posiadacza.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!
