Moda
Jego zdaniem w czapkach, zwłaszcza cywilnych, nie powinno być mody. Jednemu jest lepiej w takiej czapce, a drugiemu w innej. Czasami, jak ktoś się ubierze modnie, to wygląda śmiesznie. Pan Józef podkreśla też, że jeśli mowa o modzie, to teraz królują kaszkiety, natomiast kapelusze mają na ten moment cieszą się mniejszym zainteresowanie. - Poza tym czapka jest wygodniejsza i cieplejsza w używaniu na co dzień - dodaje.
Jego droga
Wcale czapnictwem zajmować się nie chciał. Z zawodu jest mechanikiem maszyn i urządzeń chłodzących. Gdyby nie przypadek, dzisiaj zajmowałby się naprawą lodówek i klimatyzacjami. No, ale życie tak się potoczyło, że wżenił się w rodzinę, gdzie tradycje czapnicze ciągnęły się od lat 20. ubiegłego wieku. Sam działalność rozpoczął w 1990 roku, zakładając małą pracownię przy ulicy Krakowskiej.
Zakład
Pomieszczenie, choć małe, z pewnością nie jest nudne. Od podłogi po sufit z każdej strony otaczają mnie półki wypchane czapkami, choć zgodnie z modą najwięcej znajdziemy tu kaszkietów, przeważnie w kratkę i w rozmaitych odcieniach brązu, szarości, beżu. Kaszkiety to jednak nie wszystko. Pan Józef tworzy też czapki mundurowe: dla orkiestr, grup rekonstrukcyjnych, a ostatnio, ze względu na powrót mody - czapki studenckie.
Moją uwagę przykuwają czapki rekonstrukcyjne, wśród których znajdziemy legionówki - szczególnie popularne wśród grup rekonstrukcyjnych w 2020 roku. Oprócz tego rogatywki, angielki oraz prawdziwy unikat - replika czapki I pułku ułanów Beliny-Prażmowskiego.
W trakcie wizyty stwierdzam ze smutkiem, że czapek dla pań tutaj nie znajdziemy. Jak tłumaczy Pan Józef, powodem jest zupełnie inna kolorystyka, inne tkaniny i to, że na kobiece czapki brak mu czasu. Aczkolwiek jeśli klient chce, przyniesie materiał i pomysł - to wszystko jest możliwe. A klientów pan Józef ma sporo - zwłaszcza z zagranicy. Dziwią się, że na świecie jeszcze istnieje człowiek, który wytwarza czapki własnoręcznie, a nie sprowadza z Chin.
Bez nudy
W jego pracy nie ma nudy, każdy dzień przynosi nowe wyzwania. Na przykład kiedy przyjdzie kostiumolog z teatru, narysuje co i jak - a wykonaniem musi zająć się już czapnik. Ostatnio zresztą pan Józef często szyje dla teatrów np. dla Teatru Starego. Tłumaczy, że dzisiaj w teatrach już nie ma, jak dawniej, pracowni - bo i sztuki są inne.
- Mało jest sztuk kostiumowych. Zazwyczaj wystarczą jeansy, koszula flanelowa i gotowe - mówi.
Z niezwykłych spotkań w pracowni najcieplej wspomina te z 90-letnim klientem, który nigdy nie kupił gotowej czapki, tylko przynosił zawsze własny materiał w kratę. - Była tak jaskrawa, że jak byłem na jednym końcu ulicy Krakowskiej, a on na drugim, to go było widać. Taki miał styl - mówi ze śmiechem.
Czy wyobraża sobie świat bez rzemiosła? Raczej nie. Zaznacza, że ono było od wieków i tak powinno zostać. Jest jednak problem: część mistrzów rzemiosła umarła i za chwilę nie będzie miał kto tę wiedzę przekazać. A jak mówi pan Józef, dziś coraz więcej klientów nie chce kupować w sieciówkach, tylko właśnie kierują się w stronę rękodzieła, gotowi zapłacić więcej, byleby tylko mieć coś zrobione pod swoją modłę.
- Chińszczyzna już się ludziom powoli przejada - dodaje z ulgą.
