Nie ukrywam, ta uroczystość jest powodem do dużej radości - powiedział nam prezes Stolarski. - Cieszy się zarówno moja rodzina, jak i pracownicy firmy. Dla mnie bardzo ważne jest, że poprawią się warunki pracy ludzi. W Białymstoku mieliśmy tak zbudowane hale, że każdy wjeżdżający transport oznaczał przeciągi kończące się przeziębieniami i chorobami pracowników. W nowym miejscu tego unikniemy.
- A podchodząc do sprawy od strony ściśle produkcyjnej… - kontynuuje Antoni Stolarski. - Mimo kryzysowej sytuacji w branży maszyn rolniczych, odnotowaliśmy 6-procentowy wzrost sprzedaży, a eksport wzrósł o 25 procent – więc optymistycznie patrzymy w przyszłość. I oceniamy, że jest potrzeba zwiększania produkcji, a do tego niezbędne są większe hale. Mieszkańcy Białegostoku na naszej wyprowadzce nie stracą, bo podstawowa kadra i tak będzie stąd. Od miasta dzieli naszą nową siedzibę tylko 18 kilometrów – specjalnie poszukiwaliśmy działki, która nie będzie usytuowana zbyt daleko. To był m.in. powód, dla którego nie wybraliśmy opcji Łap – tam jednak trzeba jechać ponad 30 km.
Nowa siedziba ma stanąć w czwartym kwartale przyszłego roku i wtedy też firma zdecyduje, jakiego przewoźnika wybrać, żeby jego autobusy podwoziły do SaMASZu jego pracowników.
Obecnie w firmie pracuje średnio (są sezonowe wahania) 650 osób. Jak wyjaśnia prezes Stolarski, firma zakłada, że w ciągu 5-7 lat jej sprzedaż wzrośnie ze 110 do 200 mln zł, a w miarę tych wzrostów będzie rosło zapotrzebowanie na nowych pracowników. Nawet do 1200.
Swoją obecną siedzibę w Białymstoku SaMASZ wystawił na sprzedaż. Wstępne zainteresowanie jest. Nawet inwestora z zagranicy.