- Opublikowany wykaz placówek, których oddziały zostaną objęte podstawowym zabezpieczeniem szpitalnym(potocznie zwanym „siecią szpitalną”) nie zaskakuje. Prace nad ustawą i rozporządzeniami trwały długo i można było wskazać, które placówki znajdą się w sieci. Zaskakuje natomiast podejście ministra, który znając statystyki i miejsce Polski w rankingach zdrowotnych z dumą stwierdza, że „sieć” obejmie aż 95 procent łóżek szpitalnych (tj. 154 152 łóżka). To oznacza, że projekt w żaden sposób nie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom pacjentów i trendom światowym. Zamiast bowiem kierować pacjentów do tańszej opieki podstawowej i specjalistycznej stawiamy na najdroższy sposób wykonywania świadczeń - wskazuje mec. Dobrawa Biadun, ekspert ds. ochrony zdrowia Konfederacji Lewiatan.
Czytaj też:
Apteka dla aptekarza już obowiązuje. Będzie mniej aptek, dłuższe kolejki i droższe leki
Liczba łóżek szpitalnych w naszym kraju, przypadających na opiekę doraźną jest znacznie wyższa niż średnia dla UE (4,3 łóżka w Polsce – 3,5 łóżka w UE).
Zdaniem Konfederacji Lewiatan zasady kwalifikacji do sieci zupełnie pomijają jakość placówek medycznych, sytuację demograficzną i epidemiologiczną, a także regionalne potrzeby zdrowotne.
- Nie wiadomo co stanie się z pacjentami oczekującymi na leczenie w placówkach, które ostatecznie zostaną poza siecią. Pewnie będą oni musieli ustawić się na nowo w wielomiesięcznych kolejkach do innych placówek. Nie wiadomo również, co z pacjentami, którzy pomiędzy 27 czerwca (dniem opublikowania informacji o objęciu siecią) a 30 września (dniem wejścia w życie zmian) będą przyjęci do placówek nieobjętych siecią. Czy już dziś szpitale niezakwalifikowane do powinny odsyłać pacjentów? Na te pytania nie otrzymaliśmy do tej pory odpowiedzi – dodaje mec. Dobrawa Biadun.
OBEJRZYJ WIDEO:
Budżet prawie bez deficytu, ale jak sobie poradzi z niższym wiekiem emerytalnym
