Spis treści
Decyzja w sprawie odłowienia „skarbów” zatopionych w odmętach alpejskich wód już zapadła. Rząd w Bernie zdaje sobie też sprawę z tego, że cała operacja pochłonie miliardy franków. Wciąż jednak nie wie, jak przeprowadzić ją bezpiecznie dla miejscowej ludności i przyrody. Pomóc mają w tym eksperci z bardziej doświadczonych państw oraz kreatywni wynalazcy. Najlepsi z nich mogą liczyć na sowite wynagrodzenie. Ale chodzi przecież o kraj bankierów, neutralną Szwajcarię – najbogatsze europejskie państwo, słynące też z produkcji broni i amunicji. Na biednego zatem nie trafiło.
Wzór ekologii może mieć wizerunkowy problem
Turyści podziwiający zjawiskowe widoki jezior Brienz, Lac de Neuchâtel czy Thun muszą być zaskoczeni faktem ich zawartości. Szwajcaria od lat stawiana była przecież za wzór ekologii. To tu w Finhaut (kanton Valais), dwa lata temu powstała, po kilkunastu latach zmagań inżynierów, schowana w górze wysokiej na 2200 m n.p.m. elektrownia szczytowo-pompowa Nant de Drance. Siłownia napędzająca europejski biznes 900 megawatami czystej energii jest w zasadzie niezauważalna, nie stanowi zagrożenia dla migrującego ptactwa jak turbiny wiatrowe, a jej funkcjonowanie nie wiąże się z ryzykiem promieniotwórczego skażenia środowiska, jak ma to miejsce w przypadku bloków jądrowych.
Amunicja znajduje się nawet na głębokości 220 metrów
Bez wątpienia ujawnione fakty o amunicji zatopionej w alpejskich jeziorach stanowią zatem plamę na ekologicznym wizerunku Szwajcarii. Okazuje się jednak, że to najmniejszy z problemów Helwetów. Według wstępnych szacunków tylko w Jeziorze Czterech Kantonów znajduje się 3300 ton amunicji. Z kolei akwen Lac de Neuchâtel, gdzie do 2021 roku szwajcarskie lotnictwo ćwiczyło bombardowania, kryje w sobie nawet 4500 ton podobnych odpadów. O ile usunięcie torped i bomb z Lac de Neuchâtel nie powinno stanowić większego problemu technicznego, ponieważ utknęły one na głębokości sześciu do siedmiu metrów, to taki problem pojawi się na pewno w przypadku miejsc, gdzie amunicja miała możliwość opaść niżej – jak się okazuje nawet na głębokość 150 i 220 metrów.
Toksyny mogą zanieczyścić wodę i glebę. Zdarzyć może się coś jeszcze
Jak powiedział stacji BBC emerytowany szwajcarski geolog Marcos Buser, który doradzał szwajcarskiej administracji dekadę temu, pozostawiona na dnie jezior amunicja stwarza dwa zagrożenia. Pierwsze zagrożenie w związku z zatopioną amunicją to wysokie ryzyko jej wybuchu. Jak bowiem utrzymuje ekspert, wojsko nie usuwało zapalników przez zrzuceniem pocisków do wody. Drugie zagrożenie to ryzyko skażenia wód i gleby silnie toksycznym trotylem łuskowanym (TNT). Służy on – jak dowiadujemy się ze strony PGZ Nitro-Chem – za materiał wybuchowy kruszący. TNT trafia m.in. do korpusów pocisków, min oraz innych elementów bojowych amunicji.
Tymczasem według BBC, rząd Szwajcarii przyznaje, że czynniki takie jak słaba widoczność, żelazo magnetyczne i waga poszczególnych sztuk amunicji „stanowią poważne wyzwania dla przyjaznego dla środowiska odzyskiwania amunicji”. Dowiadujemy się też, że blisko 20 lat temu eksperci przeprowadzili badanie dotyczące dostępnych wówczas technik odzysku amunicji. Niestety jego najważniejszym wnioskiem było uznanie, iż wydobycie amunicji łączyłoby się z poważnym ryzykiem dla wrażliwych ekosystemów jezior.
Kto wymyśli, jak pomóc Helwetom? Do wzięcia 50 tys. franków
Stąd dopiero po upływie dwóch dekad Szwajcarzy podejmują ponowną próbę uporania się z niewybuchami, licząc tym razem na to, że pomogą im zewnętrzni eksperci. Helweci muszą jednak się spieszyć, bo wskutek topnienia lodowców, przyroda odsłania coraz więcej grzechów przeszłości.
Geolog Marco Buser sugeruje, by kantony skorzystały ze wsparcia bardziej doświadczonych w tym zakresie Brytyjczyków, Norwegów lub Duńczyków. Z kolei szwajcarski MON ogłosił konkurs na trzy najlepsze pomysły oczyszczenia szwajcarskich jezior z amunicji. Własne inicjatywy można zgłaszać do lutego przyszłego roku, a nazwiska laureatów zostaną ogłoszone w kwietniu 2025 roku. Departament Obrony Szwajcarii przeznaczył na nagrody 50 tys. franków.
Problem Szwajcarii to szansa dla Polski. Można sporo zyskać
W sprawie szwajcarskich niewybuchów zatopionych w jeziorach może też pojawić się polski wątek. Wyzwanie, przed jakim stoi rząd w Bernie, wydaje się zbliżone do tego, jakie czeka również polską administrację, w związku z ryzykiem skażenia Bałtyku przez zatopione w pobliżu Helu niemieckie statki i okręty. Polacy mogą się sporo nauczyć na szwajcarskim kazusie lub przekazać swoje doświadczenia. To także szansa dla polskich naukowców, by ci pokazali swoje osiągnięcia, choćby dla: dra Michała Silarskiego i prof. Pawła Moskala z Instytutu Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, których zespół w 2023 roku skonstruował działo neutronowe, zdolne bezpiecznie zbadać morskie dno. Trzymamy kciuki!
Źródła: BBC, PGZ Nitrochem
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!
