Rolnicy i inne grupy zawodowe będą protestować razem przeciwko unijnej polityce klimatycznej, Zielonemu Ładowi i niekontrolowanemu napływowi produktów rolno-spożywczych z Ukrainy.
Protest ma się rozpocząć o godz. 11 przed Kancelarią Premiera. Następnie uczestnicy planują przejść przed budynek Sejmu. Koniec zaplanowany został na godz. 15. Rolnicy zapowiadali wjazd do Warszawy traktorami. Jednak w tym mieście obowiązuje zakaz poruszania się ciągnikami rolniczymi, a szef MSWiA Marcin Kierwiński, w kontekście środowego protestu zapowiedział, że policja będzie dbała o przestrzeganie prawa.
- Ja nie protest nie jadę, bo ktoś musi tutaj zostać i pilnować blokady na granicy. Jednak z naszego regionu jadą rolnicy, myśliwi, przewoźnicy - mówi Nowinom Ryszard Kondrów, lider Podkarpackiej Oszukanej Wsi, która jako pierwsza organizacja rolnicza rozpoczęła obecne protesty. Jej członkowie nadal blokują samochodom ciężarowym przejazd do polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Medyce. Zgodę na blokadę mają przedłużona aż do 10 czerwca. Bez problemów przepuszczane są pojazdy wiozące pomoc wojskową, humanitarną, ładunki niebezpieczne, osobowe i autobusy.
- Przychodzą do nas ukraińscy kierowcy ciężarówek i rozmawiają. Nie mają do nas pretensji o blokadę. Twierdzą, że rozumieją naszą sytuację. Apelujemy do Ukraińców mieszkających w Polsce, wesprzyjcie swoich rodaków-kierowców. Noclegiem, jedzeniem. Im jest naprawdę ciężko - mówi R. Kondrów.
Nasi rolnicy i ukraińscy kierowcy wspólnie uzgodnili, że w Medyce zamiast przepuszczania jednej ciężarówki co godzinę, ze względów logistycznych korzystniej będzie, aby co 12 godzin przejechało 12 pojazdów.
W odniesieniu do protestów polskich rolników, dotyczących przewozu zbóż, ciekawa jest sytuacja w Ukrainie. Spora część tamtejszego społeczeństwa, odmiennie niż oficjalne elity, wręcz popiera polskich rolników. Ukraińcy zdają sobie sprawę, że znaczna część ich ziem uprawnych nie należy do drobnych czy średnich rolników, lecz do międzynarodowych korporacji. Ukraińcy nie chcą, aby interesy dużych firm zaprzepaściły rozwijająca się przyjaźń polsko-ukraińską. Szczególnie, aby można było odnieść wrażenie, że nie doceniają ogromnej pomocy, jaką otrzymali od Polski.
- Ziarno już dawno nie jest ukraińskie! Po prostu rośnie na naszych ziemiach! - pisze na Facebooku osoba bardzo zaangażowana w pośredniczeniu w przekazywaniu pomocy z Polski bezpośrednio na front w Ukrainie.
