Po papier toaletowy, środki czystości, cukier, mąkę czy konserwy, zwłaszcza w sklepach tanich sieci handlowych ustawiają się długie kolejki. Właściciele znanych marek handlowych, które przeżywają swoisty boom gospodarczy, na razie nie komentują tego ożywienia i jak mówią na podsumowania, liczenie zysków, a być może w perspektywie także strat finansowych – przyjdzie czas po epidemii i uspokojeniu się rynku. Jedno widać gołym okiem, handel ma teraz swoje pięć minut!
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Handel po decyzji rządu. Które sklepy czynne, które zamknięte
Udało nam się zebrać sporo nieoficjalnych danych - wiele marketów notowało w ciągu jednego dnia obroty jakie osiąga w ciągu całego miesiąca!
W jaki sposób to nienotowane w najnowszej historii kraju ożywienie w handlu wpływa na świętokrzyską gospodarkę – komentuje doktor Sławomir Pastuszka z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach:
- Moim zdaniem obecnie nie ma uzasadnienia dla tak zwanego owczego pędu, polegającego na kupowaniu na zapas, co obserwujemy w kieleckich sklepach i na terenie całego regionu i kraju. Ma to już dzisiaj widoczny wpływ na wzrost cen określonych produktów, jak środki dezynfekujące, maseczki ochronne. W krótkim okresie gwałtowny wzrost popytu na produkty wywiera korzystny efekt dla producentów i pośredników oraz handlu i jest okazją do opróżniania magazynowych zapasów, a nawet spekulacji. W długim okresie należy się spodziewać, że konsumenci ograniczą zakupy ze względu na ich zapas w domach i co nie mniej ważne, że część produktów będzie nieprzydatna do spożycia ze względu na termin przydatności – mówi doktor Sławomir Pastuszka.
Jednak, jak twierdzi ekspert, kryzysowa sytuacja w kraju, do której należą wszelkie ograniczenia w codziennym życiu, w dalszej perspektywie będzie miała znaczny wpływ na rozwój technologii.
- Należy się też spodziewać, że prawdopodobnie przedsiębiorcy, chcąc uchronić się przed skutkami podobnych kryzysów epidemiologicznych czy innych nieprzewidzianych zakłóceń w pracy handlu i problemów z kadrami, będą na przykład wprowadzać, na ile to możliwe, nowe rozwiązania technologiczne, ograniczające lub w ogóle zastępujące ludzi w przedsiębiorstwach, na przykład samoobsługowe kasy – przewiduje Sławomir Pastuszka.
- Nie wiemy, ile będzie trwać pandemia, wiemy natomiast, że im dłużej, tym oznaczać będzie większe straty dla gospodarki. Współcześnie skala powiązań handlowych i produkcyjnych między gospodarkami krajowymi (a zwłaszcza Chinami) jest bardzo duża, co oznacza, że należy się spodziewać problemów w wielu branżach. Trzeba pamiętać, że Chiny wypełniają funkcje „zaopatrzeniowca” wielu produktów dla niemal wszystkich państw europejskich. Na przykład Polska importuje około 40 procent towarów zaopatrzeniowych dla przemysłu, części i akcesoriów. Rozmiary tych strat będą zależeć od tego, jak bardzo jest umiędzynarodowiona gospodarka, tzn. ile przedsiębiorstw produkuje na eksport lub od eksportu jest uzależniona. Najszybciej więc i najdotkliwiej problemy finansowe odczują to branże, których istota działania podporządkowana jest kontaktom międzynarodowym: sektor transportu, sektor turystyczny, ale nie oznacza to, że inne branże (np. medyczna, elektroniczna, komputerowa) nie odniosą szkody.
W ujęciu kraju i województw nowy wirus również będzie mieć wpływ na podaż i popyt różnych dóbr i usług. Zarządzanie sytuacją kryzysową, z jaką mamy do czynienia umożliwi więc ograniczenie szkód dla społeczeństwa i gospodarki. Ze względu na słusznie podejmowane radykalne środki bezpieczeństwa przez rządy krajów europejskich, w tym Polski, problemy finansowe w pierwszym rzędzie dotkną przedsiębiorstw prowadzących działalność transportową, turystyczną, ale także edukacyjną, opiekuńczą, gastronomiczną, rekreacyjną, kulturalną. Spadnie zapotrzebowanie na usługi świadczone w branżach wrażliwych na skutki koronawirusa. Z tego względu przedsiębiorcy z tych branż mogą mieć mniejsze przychody i jednocześnie problemy z zachowaniem płynności finansowej, która przecież przesądzi o możliwości kontynuowania działalności gospodarczej z dotychczasowym poziomem zatrudnienia. Tu potrzebna jest dokładna analiza i prawdopodobnie będzie potrzebne interwencja państwa - wyjaśnia Sławomir Pastuszka.
