Michał Regiel z Bieszczadzkiego Centrum Informacji Turystycznej ocenia, że do Ustrzyk Dolnych przyjechało w tym roku sporo turystów. Rekord frekwencji padł podczas ostatniego weekendu, gdy na Laworcie, największej stacji narciarskiej w Bieszczadach rywalizowali speedriding’owcy.
- Jeśli idzie o liczbę gości, to najlepsze pod tym względem były ostatnie dwa tygodnie, gdy wolne mieli uczniowie z Podkarpacia. Niezły był też okres, gdy ferie miało Mazowsze - mówi Regiel.
Turyści oszczędzają
Te spostrzeżenia potwierdza Joanna Dąbrowiecka, właścielka „Dębowej Gazdówki”, położonej kilometr od Laworty,. - Zdecydowanie zawiedli tej zimy turyści z lubelskiego – mówi.
Zdaniem właścicieli obiektów mało która rodzina pozwala sobie na dłuższy wypoczynek. - Widać, że ludzie oszczędzają. Skracają czas pobytu do 2-3 dni. Wybierają opcję tylko z jednym posiłkiem - opowiada Dąbrowiecka. - Mało było klientów indywidualnych, przeważały grupy zorganizowane.
Gestorzy bazy noclegowej przyznają, że rozłożenie ferii na prawie 2 miesiące wydłuża sezon, sprawia, że nie ma tłoku. Jednak turyści mają do wyboru tyle ośrodków narciarskich w całej Polsce, że o stuprocentowym wypełnieniu miejsc nie ma co marzyć. - A baza noclegowa z roku na rok się rozwija. Tylko w gminie Ustrzyki jest już 3,5 tysiąca miejsc - ocenia Regiel.
Nie wierzyli, że jest śnieg
Pogoda w Bieszczadach dopisała. Była w sam raz: bez ostrych mrozów, ale bez nagłych odwilży. - U nas w górach śniegu nie brakowało, ale w innych regionach było z tym gorzej. Ktoś, kto mieszka w mieście, patrząc na czarne ulice mógł się zniechęcić do wyjazdu - mówi Adam Pikuła, właściciel pensjonatu „Gościniec Rabe” w gm. Czarna.
Podobne przypuszczenia ma Joanna Dąbrowiecka. - Wiele osób, które dzwoniły z pytaniem o warunki, było zdziwionych, że u nas jest biało. Mam nadzieję, że „pociągniemy” jeszcze 2-3 tygodnie. Ferie się skończyły, ale zima nie. Czekamy jeszcze na klientów z Ukrainy.
W pensjonacie Pikułów podczas ferii zajętych było ok. 70 proc. miejsc. – Przyjechali głównie ci, którzy nas już znają. O nowych gości jest trudno - przyznaje szef „Gościńca Rabe”. Jak twierdzi, o udanym sezonie zimowym decydują głównie narciarze. - W Bieszczady, trafiają głównie ci, których męczą oblegane stacje narciarskie i modne kurorty. Preferują ciszę, brak kolejek do wyciągu. To nie są jacyś zaawansowani miłośnicy białego szaleństwa. To raczej rodziny z dziećmi czy początkujący, którzy chcą się uczyć jeździć w spokoju.
W uzdrowiskach pustki
- Decydującym czynnikiem są ceny: noclegów i wyżywienia. O to najczęściej pytają nas klienci, rzadziej o jakieś szczególne atrakcje - mówi Regiel. - Jeśli już, to interesuje ich przede wszystkim domowa kuchnia, chcą popróbować smaku regionalnych potraw.
Zadowolony z zimy jest Stanisław Brózda, kierownik ośrodka KiczeraSki w Puławach. - Dopisali przyjezdni z Małopolski, gorzej niż w poprzednich latach wypadła Warszawa, bardzo dużo jeździło u nas narciarzy z Podkarpacia - podsumowuje. Wyciąg na Kiczerze codziennie odwiedzało średnio 600-700 osób. W weekendy ok. tysiąca. Pełne obłożenie miały okoliczne gospodarstwa agroturystyczne. Ale już w oddalonym o ok. 20 km Rymanowie Zdroju tłoku nie było. - Nie ma zainteresowania wypoczynkiem zimowym w uzdrowisku - przyznaje Ewa Lipka z miejscowego Centrum Informacji Turystycznej