Jednym z głównych argumentów przemawiających za wprowadzeniem tego zakazu jest kwestia traktowania karpi przed ich śmiercią. Wiele z tych ryb przechowywanych jest w złych warunkach, a sam proces ogłuszania ich przed uśmierceniem pozostawia wiele do życzenia. W polskich sklepach nadal żywe karpie lądują w reklamówkach bez wody, co jest wyjątkowo nieludzkie i budzi sprzeciw wśród zwolenników praw zwierząt.
Katarzyna Piekarska, Członkini Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt z Koalicji Obywatelskiej, ogłosiła zamiar złożenia projektu ustawy zakazującego sprzedaży żywych ryb. Według niej, nadszedł właśnie odpowiedni moment na podjęcie takiej inicjatywy, zważywszy na zmieniające się społeczne normy i wartości.
Projekt zakłada, że sprzedaż żywych ryb byłaby dozwolona jedynie w przypadku narybku i egzemplarzy przeznaczonych do akwariów. To oznaczałoby, że tradycyjny widok karpia pływającego w wannie mógłby być wkrótce rzadkością.
Zakazanie tradycji będzie budzić sprzeciw
Decyzja o wprowadzeniu zakazu sprzedaży żywych ryb spotkała się zarówno z poparciem, jak i krytyką. Zwolennicy tej inicjatywy argumentują, że to krok w kierunku bardziej humanitarnego traktowania zwierząt. Z drugiej strony, istnieje obawa, że taka zmiana może zakłócić długoletnią tradycję i wpłynie na branżę rybną.
Pomysł zakazu sprzedaży żywych ryb nie jest zupełnie nowy. Już wcześniej organizacje ekologiczne i politycy apelowali o wprowadzenie podobnych przepisów. W 2015 roku, pod koniec rządu koalicji PO-PSL, podjęto próbę zmiany ustawy o ochronie zwierząt, jednak bez rezultatu.
W ubiegłym roku Katarzyna Piekarska przedstawiła projekt ustawy w tej sprawie, ale projekt wylądował w sejmowej zamrażarce.
