Tomasz Smuga: 8 kwietnia w Kopalinie w gminie Choczewo spotkała się pani z lokalną społecznością, aby porozmawiać o planowanej budowie elektrowni jądrowej w tej gminie. Mieszkańcy, z którymi pani się spotkała, na co zwracali uwagę?
Urszula Zielińska: Mieszkańcy gminy Choczewo wydawali się przede wszystkim zaskoczeni pomysłem lokalizacji tak dużej elektrowni jądrowej na jednej z najpiękniejszych plaż Bałtyku, w niezwykle atrakcyjnym obszarze turystycznym, w tym potencjalnie na terenach szczególnie chronionych, chronionych unijnym programem Natura 2000. Duże niezadowolenie połączone z niedowierzaniem wzbudziła też informacja o badaniu opinii społecznej, które inwestor, jak twierdził, przeprowadził w ich gminie. Z badania wynikało, że znakomita większość mieszkańców jest za budową elektrowni w tym rejonie. Ale jak twierdzili mieszkańcy, ani jedna z ponad stu osób obecnych na sali, mieszkańców gminy, nie otrzymała żadnego kwestionariusza czy ankiety z pytaniami na ten temat. Podobno na żadnym z poprzednich kilku spotkań z inwestorem nie znalazł się nikt, kto taką ankietę otrzymał bądź wypełnił.
Mieszkańcy sceptycznie wypowiadali się również o “tysiącach miejsc pracy”, które według słów inwestora miałaby w ich regionie przynieść inwestycja. A kiedy podczas spotkania zapytałam wprost, skąd mowa o “tysiącach”, skoro w elektrowniach podobnej wielkości we Francji czy Finlandii zatrudnia się około 700 - 860 osób, odpowiedziano nam, że informacja o tysiącach miejsc pracy dotyczy tylko fazy budowy. Ale już w fazie eksploatacji będzie tam rzeczywiście tylko około 800 wysoce wyspecjalizowanych pracowników.