Jednak to nie jest efekt ich wyboru, tylko tzw. przepisów antylichwiarskich, które weszły w życie 11 marca tego roku.
Klienci częściej czytają umowy, które podpisują
Praktycznie wyeliminowały one możliwość spłaty starej pożyczki nową w tej samej firmie, co do tego czasu było powszechną praktyką i wpędzało ludzi w coraz większą spiralę długów. Kolejna może być udzielona, ale pod warunkiem, jeśli w klient w ciągu 120 dni wywiąże się z wcześniejszych zobowiązań.
- W zasadzie zamyka to furtkę do dalszego zadłużania się u tego samego przedsiębiorcy - komentuje Łukasz Piechowiak, dyrektor biura analiz Związku Firm Pożyczkowych, współautor raportu "Rynek pożyczkowy trzy miesiące po regulacji". - Widać to po statystykach, bo aż o 70 procent spadła liczba klientów zaciągających kolejne raty, by mieć z czego zapłacić wcześniejsze.
Przepisy ograniczyły wszystkie pozaodsetkowe koszty związane z udzieleniem pożyczek do 25 proc. kwoty i 30 proc. za każdy rok umowy, przy czym łączny koszt nigdy nie może przekroczyć 100 proc.
Choć ostateczne oprocentowanie jest sporo wyższe niż w banku, warto przypomnieć, że wcześniej nie obowiązywały żadne limity, a obecnie firmy nie mogą już żądać absurdalnych prowizji, m.in. za dojazd do domu klienta, by pożyczyć mu pieniądze czy pobierać bieżące raty.
Zostały również zmniejszone, do 14 proc., koszty windykacyjne. - Za każde niespłacone 1000 zł, klient zapłaci 140 zł - dodaje Piechowiak.
Efektem zmian jest także wzrost liczby odrzuconych wniosków. Wcześniej pierwszą pożyczkę dostawało 30 procent starających się, a dziś tylko 20 procent.
Według dyrektor biura analiz ZFP oznacza to, że przedsiębiorcy boją się kredytować osoby ryzykowne, a dają szansę głównie wypłacalnym klientom.
- Bez wątpienia, najlepszym efektem nowych regulacji jest jednak to, że klienci wreszcie zaczęli dokładniej czytać umowy, które podpisują. - Częściej znają swoje prawa. Wiedzą, kiedy można zerwać umowę i jak złożyć reklamację. Ich świadomość finansowa rośnie.
Firma pożyczkowa i parabank
Ponadto teraz pożyczkodawcy muszą dysponować kapitałem (w gotówce) w wysokości co najmniej 200 tys. zł, co m.in. eliminuje z rynku potencjalnych oszustów.
- Niestety, niektórzy wciąż mylą takie firmy z parabankami, a przypomnę, że przedsiębiorstwa pożyczkowe nie biorą depozytów od klientów - podkreśla Piechowiak. - Mówię to w kontekście nowej komisji komisji śledczej ds. Amber Gold.
Z bankami można się dogadać". Ekonomista i trener osobisty radzą, jak wyjść z pętli długów (x-news/TVN)
