Gaz z łupków jest, ale nie opłaca się go wydobywać. Według Piotra Woźniaka, prezesa PGNiG, jest on obecnie nieproduktywny, a wielki łupkowy odwrót widać najlepiej na Pomorzu. Odwierty, które dawały nadzieje na opłacalne wydobycie gazu, zabetonowano lub... znów zamieniono w pola uprawne.
Jeszcze kilka lat temu nie brakowało samorządowców, a także ekspertów, którzy liczyli potencjalne zyski z wydobycia gazu łupkowego. To już przeszłość. Po łupkowej euforii nie ma już śladu...
Czytaj też: Musimy znaleźć polską metodę na gaz z łupków [ROZMOWA]
W naszym regionie wierciły firmy polskie i zagraniczne. Pojawiali się potentaci z branży. Dla przykładu w powiecie wejherowskim odwierty wykonywały aż trzy różne spółki: byli Kanadyjczycy z Talisman Energy w gminie Linia, Brytyjczycy z Lane Energy w gminie Choczewo oraz nasze rodzime PGNiG w gminach Gniewino oraz Luzino. Jak przyznają mieszkańcy i samorządowcy, od wielu miesięcy nic się nie dzieje.
- Gaz łupkowy? W tym temacie już od dwóch lat jest kompletna cisza - mówi zdziwiony pytaniem Jarosław Wejer, wójt Luzina. - Na terenie naszej gminy były dwa odwierty. I teraz nic się w tej sprawie nie dzieje. Cisza...
Zobacz: Łupki na Pomorzu. To były nieprawdziwe i naiwne wizje [ROZMOWA]
Podobnie jest w powiecie tczewskim. Gazu łupkowego nieinwazyjnie szukano tu we wszystkich gminach, a jedyny odwiert powstał w 2011 r. w Stanisławiu. Mimo wwiercenia się blisko 4 tys. metrów w głąb gruntu, wyniki badań nie były zadowalające.
Zobacz też: Łupki na Pomorzu. Nasi naukowcy nie mają wsparcia rządu?
- Gazu nie było za dużo, a jego złoża leżały za głęboko, dlatego potencjalne wydobycie było nieopłacalne, więc inwestor zakończył na tym swoje prace - wspomina Roman Rezmerowski, wójt gminy Tczew. - Pojawiły się plany, aby wykonany otwór posłużył do eksperymentów naukowcom z Politechniki Gdańskiej, ale uczelni nie udało się porozumieć z właścicielami terenu.
Typowy dla Pomorza krajobraz po łupkowym boomie jest w powiecie sztumskim. Odwiert poszukiwawczy głębokości 3 tysięcy metrów wykonała w Starym Mieście (gmina Stary Dzierzgoń) firma ENI, po czym zalała... go betonem, wykonała rekultywację terenu i dziś pole to jest uprawiane rolniczo.
Słynne na całą Polskę były odwierty na terenie powiatu lęborskiego. Co niektórzy eksperci uderzali nawet w tony o pomorskim eldorado. Jeden z odwiertów znajdował się w Łebieniu w gminie Nowa wieś Lęborska (choć formalnie w okolicach wsi Karlikowo), drugi w sąsiedniej gminie Wicko - w Strzeszewie. Odwiert w Łebieniu pojawił się w 2011 roku. Spółka Lane Energy informowała, że na Pomorzu rzeczywiście występują złoża gazu z łupków, o czym świadczył chociażby płomień tzw. świeczki, który sygnalizuje obecność tego gazu. W 2012 r. komunikowano: testy, które przeprowadzano na odwiercie w Łebieniu, dały nieoczekiwanie pozytywne rezultaty. Gaz zaczął płynąć samoistnie. Jednak już dwa lata później - w 2014 r. - Lane Energy wycofało się z obu odwiertów: i w Strzeszewie, i w Łebieniu. Tereny byłych wiertni zostały uporządkowane, a w miejscach, gdzie wykonano odwierty, zostały tylko niewielkie urządzenia zabezpieczające teren.
Tak samo temat ucichł w powiecie gdańskim. W Kleszczewku w gminie Pszczółki i w Miłowie w gminie Przywidz wykonano próbne odwierty. Badania wykazały, że przemysłowe wydobywanie gazu z niskich pokładów nie będzie opłacalne i firmy wydobywcze nie zamierzają w najbliższych latach wykonywać odwiertów roboczych. Ekspertów to nie dziwi.
Według Instytutu Analiz Badań i Certyfikacji, wydobycie gazu z łupków w Polsce jest nieopłacalne, choć najnowsze badania Państwowego Instytutu Geologicznego wskazują na to, że w Polsce jest 346 do nawet 768 mld metrów sześciennych tego surowca. Ale pamiętajmy, że do wydobycia trzeba zatrudnić ludzi, mieć sprzęt, wydać majątek na wiercenia. - Z komercyjnego punktu widzenia jest to pozbawione sensu - twierdzą zgodnie eksperci, a wtóruje im prezes PGNiG Piotr Woźniak, którego zdaniem na razie łupki zdają się nieproduktywne. Wiedzą już o tym pomorscy samorządowcy. - Owszem, wiązaliśmy z gazem łupkowym nadzieje na dodatkowe wpływy podatkowe do budżetu, a także na nowe miejsca pracy i rozwój innowacyjny gminy, ale z drugiej strony zdawaliśmy sobie sprawę, że takie plany nie zawsze się udają - kwituje Roman Rezmerowski, wójt gminy Tczew.
Na ogół do budżetów gmin z tytułu odwiertu firmy uiszczały jednorazową opłatę. - Nie były to wielkie pieniądze, które by w znaczący sposób wpłynęły na kondycję gminy. Gdyby doszło do ciągłej eksploatacji, to już co innego. Ale na to się nie zanosi - mówi Jarosław Wejer, wójt Luzina.