Polityka wokół wypłat. Sprawa wysokości wynagrodzeń zarządów i rad nadzorczych spółek kontrolowanych przez państwo

Kamil Kusier
Kamil Kusier
123rf
Posłowie PSL i Porozumienia złożyli projekt zmiany ustawy regulującej wysokość wynagrodzenia zarządów i rad nadzorczych spółek kontrolowanych przez państwo. Eksperci nie mają złudzeń, że to efekt zbliżającej się kampanii wyborczej. Politycy PiS zaś przypominają, że podobne przepisy wprowadził rząd premier Beaty Szydło, który stanowczo zmienił wysokość wynagrodzeń, w tym ograniczył również przyznawanie horrendalnych nagród i odpraw, które nijak miały się do wyników finansowych spółek.

Pensje zarządów i rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa niższe o połowę? Chce tego PSL i Porozumienie, ale... Przed kilkoma dniami w Sejmie złożony został projekt zmiany ustawy, regulującej wysokość wynagrodzeń w państwowych spółkach. Według projektu ludowców, który popierają także posłowie Porozumienia, w 2023 roku wynagrodzenie członków zarządów oraz rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa byłyby obniżone o połowę. Jak wskazał w rozmowie z portalem i.pl mecenas Radosław Kwaśnicki projekt ustawy może być sprzeczny z ustawą zasadniczą, o czym świadczyć ma m.in. uzasadnienie projektu.

- Uzasadnienie zawiera zadziwiające twierdzenia jakoby, cytuję, spółki Skarbu Państwa oraz ich zarządy i rady nadzorcze były wybierane przez partię polityczną - mówi dr Radosław L. Kwaśnicki, senior partner w kancelarii RKKW w rozmowie z i.pl. - To jest błąd logiczny. Partia polityczna nie posiada uprawnień ani do kreowania spółek, ani do powoływania składów ciał zarządczych i nadzorczych. Przypomnę, że, co do zasady, zarządy są powoływane przez rady nadzorcze, a rady nadzorcze powoływane są przez akcjonariuszy albo przez wspólników.

Ekspert zwrócił uwagę, że politycy PSL i Porozumienia zapominają, że na takie rozwiązania należy uważać, gdyż jak broń mogą być obosieczne. Politycy PiS dodatkowo dodają, że w myśl zasady, że ryba psuje się od głowy, ludowcy powinni zmiany rozpocząć od samorządowych spółek, które znajdują się pod zarządem ich zaplecza politycznego.

– Zachęcam, by zaczęli najpierw od siebie - mówi Rafał Bochenek, poseł Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z i.pl. - PSL rządzi w wielu samorządach, więc może dać przykład, a projekt nie obejmuje spółek samorządowych. Wtedy, gdy rządzili, takich rozwiązań nie wprowadzali. Wynagrodzenia zarządów największych spółek państwowych były nieustannie podnoszone i osiągały rekordowe kwoty.

Warto pamiętać również, że koalicja PO-PSL nie tylko nie zmieniła wysokości wynagrodzeń w spółkach Skarbu Państwa, ale również członkowie PO otrzymali stosowne zobowiązanie do oddawania części wynagrodzenia na rzecz partii. Taki zapis znalazł się wówczas w instrukcji finansowej PO. "Członkowie PO sprawujący funkcje publiczne z ramienia PO zobowiązani są do płacenia na rzecz partii do 10 procent miesięcznego wynagrodzenia z tytułu sprawowanych funkcji - środki te są traktowane jako darowizny na rzecz PO w regionie, na którego terenie członek PO sprawuje funkcję publiczną"
Wątpliwości zasadnicze

Dlaczego jednak projekt PSL i Porozumienia miałby być sprzeczny z Konstytucją RP?

- Jako prawnik mam wątpliwości co do konstytucyjności tego projektu - zaznacza mecenas Radosław Kwaśnicki. - Przyjęcie tych przepisów oznaczałoby bowiem w wielu przypadkach zmianę zasad gry w trakcie gry. Nie jest to niemożliwe, ale wymagałoby przeprowadzenia wcześniej dogłębnej analizy, także pod kątem zasady równości i proporcjonalności. I rzetelnego przedstawienia jej w uzasadnieniu projektu. Przykładowo (i nieco przekornie) można zapytać, co legło u podstaw pominięcia w projekcie ustawy zarządów i rad nadzorczych spółek komunalnych?

W podobnym tonie o projekcie ustawy wypowiedział się Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica, który uzasadnienie projektu ustawy nazywa wprost "emocjonalno-populistycznym" i również zwraca uwagę na jego wybiórczość. - Dlaczego obniżamy pensje w spółkach państwowych, a w samorządach czy spółkach samorządowych nie? - pyta Dawid Piekarz. - W spółkach kontrolowanych przez samorządy wynagrodzenia miesięczne także sięgają kilkudziesięciu tysięcy miesięcznie. Można się domyślać, że samorząd nie jest tym sektorem, w który PSL chce akurat uderzyć.

Ale to już było…

Projekt PSL zdaje się również zapominać o ustawie z 2016 roku, którą wprowadził rząd premier Beaty Szydło.

- Ustawa ta znacząco ograniczyła pensje prezesów spółek - przypomina poseł Rafał Bochenek z Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z i.pl. - Bo w czasach PO-PSL te instytucje były traktowane jak dojne krowy, pomimo tego, że w wielu przypadkach generowały straty. Trudno się dziwić, bo trzeba pamiętać, iż w czasie rządów koalicji PO-PSL ukazała się uchwała zarządu Platformy, która nakazywała wpłacać część wynagrodzeń wypłacanych w zarządach spółek na konto partii, a więc partia PO była bezpośrednim beneficjentem tych skandalicznie wysokich wynagrodzeń, w dodatku nieuzasadnionych wynikami tych spółek. W czasach PO-PSL na najważniejszych stanowiskach w spółkach lądowali koledzy czołowych polityków Platformy. PSL obsadzał wówczas m.in. władze najważniejszych spółek rolniczych, np. w słynnym Elewarrze, gdzie zatrudniano członków rodzin prominentnych polityków PSL.

Warto przypomnieć, że w czasach, gdy w rolniczej spółce prym wiedli politycy m.in. PSL, NIK negatywnie ocenił nadzór prezesa Agencji Rynku Rolnego nad spółką Elewarr. Raport wykazał liczne nieprawidłowości, sprawa została skierowana do prokuratury, a Najwyższa Izba Kontroli zawnioskowała również o likwidację spółki zajmującej się magazynowaniem i przechowywaniem zbóż.

Pytania o prywatyzację

Rządy koalicji PO-PSL zbiegły się również z masową wyprzedażą krajowego majątku, a na jej czele stał Aleksander Grad. Łącznie państwo miało udziały w 1343 przedsiębiorstwach. Po ośmiu latach rządów PO-PSL ta liczba drastycznie spadła, bowiem państwowych firm zostało zaledwie 393. Kluczem do prywatyzacji spółek okazał się minister skarbu w pierwszym rządzie Donalda Tuska, który w procesie prywatyzacji w 2010 roku zbliżył się do roku 2000 i sprzedaży Telekomunikacji Polskiej za rządów Włodzimierza Cimoszewicza.

Różnica? Wówczas Skarb Państwa zarobił ponad 22 miliardy złotych za jedną spółkę, podobną kwotę 10 lat później Aleksander Grad wygenerował dla państwa, prywatyzując ponad 200 firm. Powód sprzedaży? Zapełnianie budżetu po kryzysie z poprzednich lat, to jednak czy wyzbywanie się udziałów było dobrym pomysłem? Historia pokazuje, że wiele z tych decyzji okazało się błędem.

Proces prywatyzacji Aleksander Grad zakończył wraz z końcem kadencji w 2011 roku. W kolejnych wyborach co prawda uzyskał mandat, ale już w 2012 roku zrzekł się go, aby chwilę później zostać prezesem za rządów spółek PGE Energia Jądrowa i PGE EJ 1, wchodzących w skład Polskiej Grupy Energetycznej. Roczne zarobki byłego ministra skarbu w energetycznych spółkach przekraczały 660 tysięcy złotych brutto. Znacznie lepiej finansowo jednemu ze współpracowników Donalda Tuska szło w Tauronie, gdzie jako wiceprezes zarządu zarobił niemal 120 tysięcy złotych miesięcznie, co łącznie przełożyło się na zarobki rzędu 1 miliona 63 tysięcy złotych.

Jeden z najbardziej zaufanych ludzi byłego przewodniczącego Rady Europejskiej doczekał się nawet pseudonimu "Car" lub "Car Małopolski" miało to związek z faktem, że w spółkach zależnych od Skarbu Państwa miał zbudować szeroką sieć zależności.

Nie będzie premii

Kolejne działania natomiast zapowiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński.

– W tym roku zabronimy osobom kierującym spółkami Skarbu Państwa brania premii – zapowiedział prezes PiS. I dodał, że będą też „inne zabiegi” w tej kwestii, ale stosowne decyzje ogłosić ma premier Mateusz Morawiecki. Niespełna 48 godzin od tego wystąpienia Prezes Rady Ministrów wystąpił do ministerstwa aktywów państwowych o wyeliminowanie premii dla zarządów spółek.

Projekt PSL, który wsparli posłowie Porozumienia, pokazuje, że kampania wyborcza rozpoczęła się na dobre, choć jak wskazują eksperci, zawiera ona w sobie zbyt wiele elementów populizmu. Krótkowzroczność polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego pokazuje, że zmiany nie mają na celu nic innego, jak tylko ponowne wywołanie efektu politycznego, o czym mówił m.in. Radosław Kwaśniki, senior partner w kancelarii RKKW w rozmowie z serwisem i.pl.

- Biorąc to wszystko pod uwagę, sądzę, że projekt ma na celu raczej wywołanie określonego efektu politycznego, w tym w kontekście zbliżających się wyborów - dodał ekspert. - Autorom projektu powiedziałbym, że nie to miejsce i nie ta forma na tego typu działanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Polityka wokół wypłat. Sprawa wysokości wynagrodzeń zarządów i rad nadzorczych spółek kontrolowanych przez państwo - Dziennik Bałtycki

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu