Jednak miejsce siedziby pracowni nie ma zbyt wielkiego znaczenia: działalność firmy skupiona jest w internecie. To podstawowe źródło pozyskiwania zamówień. - 80 procent naszej sprzedaży trafia za granicę - wyjaśnia właścicielka Liliowej Pracowni. Firma jest widoczna zarówno na allegro, jak i portalu DaWanda, ale największy ruch wywołało jej wejście na amerykański portal sprzedażowy.
- To on dał mi w pewnym momencie poczucie stabilności firmy - opowiada Marta Krysiewicz. Przyznaje, że stało się tak w dobrym momencie, kiedy nawet w Białymstoku, nie mówiąc już o całej Polsce, w branży pojawiło się dużo ciekawych firm. Konkurencja rosła, ale Liliowa Pracownia miała już „swój kawałek tortu”. Pani Marta z uśmiechem opowiada, że kiedy myślała o swoim biznesie, natchnieniem dla niej była mama, która przy użyciu maszyny do szycia potrafiła stworzyć cuda. A potem na świecie pojawił się synek i potrzeba wyposażenia jego świata w rzeczy ładne, miłe w dotyku i przyjazne dla zdrowia. - Zaczęłam je szyć. Efekty widziały koleżanki, znajome i też chciały mieć takie rzeczy dla dzieci - streszcza te historie pani Marta. - A ponieważ myślałam o założeniu własnej firmy, pomyślałam, że to jest pomysł.
Wsparcie dotacją się nie powiodło, trzeba było postawić na zasoby domowe: maszynę mamy, jej doradztwo. - Jestem absolwentką zarządzania, pracowałam na stanowisku kierowniczym, z zasadami prowadzenia przedsiębiorstwa nie miałam więc problemu - wylicza właścicielka Liliowej Pracowni. - Resztę oddałam księgowej.
Wszystko, co powstaje w firmie, jest z wysokogatunkowej bawełny. Na rynek amerykański to głównie artykuły biało-czarne o graficznych wzorach. Na polski - bardziej kolorowe, w misie, liski czy inne dziecięce wzory. Rodziców stąd i stamtąd łączy sympatia dla groszków.
Kontakt do Liliowej Pracowni jest w internecie. Własny portal - już wkrótce.