Protest rolników, ukraińskie zboże, gra polityków. Konflikt Ukrainy z Polską eskaluje

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Na zdjęciu protest rolników na torach kolejowych przy przejściu granicznym z Ukrainą w Medyce. Rolnicy z całej Polski kontynuują protesty. Ich powodem jest m.in. niedawna decyzja Komisji Europejskiej o przedłużeniu bezcłowego handlu z Ukrainą do 2025 roku, a także sprzeciw wobec prowadzonej przez Unię Europejską polityki Zielonego Ładu.
Na zdjęciu protest rolników na torach kolejowych przy przejściu granicznym z Ukrainą w Medyce. Rolnicy z całej Polski kontynuują protesty. Ich powodem jest m.in. niedawna decyzja Komisji Europejskiej o przedłużeniu bezcłowego handlu z Ukrainą do 2025 roku, a także sprzeciw wobec prowadzonej przez Unię Europejską polityki Zielonego Ładu. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Ukraina oczekuje od premiera Polski, który dopiero co przedstawiał się jako jeden z najbardziej proukraińskich przywódców w Europie, położenia kresu blokadom granicy przez polskich rolników. Rozmowy na poziomie rządów podobno wciąż trwają, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że z jednej strony Kijów nie zamierza ustąpić o krok, czując wsparcie UE, a z drugiej Donald Tusk musi brać pod uwagę nadchodzące wybory samorządowe i europejskie. Protest rolników staje się problemem bardzo ważnym dla polityki krajowej.

Spis treści

Gdy jeszcze w ubiegłym roku zaczynały się pierwsze protesty rolników w Polsce i sprawa zboża skłóciła Kijów z Warszawą, po ukraińskiej stronie nie brakowało głosów, że rząd Morawieckiego kieruje się kalkulacjami wyborczymi. Jeśli tak było, to na niewiele się zdało – władzę w Polsce przejął z rąk Zjednoczonej Prawicy blok Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy. I dziś premier Tusk stoi przed podobnym wyzwaniem, co jego poprzednik. A może i większym, bo skala protestów rolniczych jest większa, działania demonstrujących dużo radykalniejsze, a w Europie sojuszników nie widać (w ub.r. przez pewien czas funkcjonowała jednak „koalicja zbożowa” złożona z kilku krajów wschodniej flanki UE).

Kijów i Warszawa: polityczne kalkulacje

Także strona ukraińska wydaje się być mniej wyrozumiała i cierpliwa wobec starań (lub ich braku) strony polskiej. Wobec niepowodzeń na froncie (fiasko kontrofensywy, utrata Awdijiwki, zmiana dowództwa) i przerwania pomocy z USA obóz Wołodymyra Zełenskiego znalazł się pod presją. I będzie szukał może nie tyle tematów zastępczych, co okazji do zademonstrowania twardej postawy w innych sprawach, aby zahamować spadek popularności. Do tego, w porównaniu z sytuacją z lata ub.r., doszło poważne zacieśnienie relacji Kijowa z Berlinem, a więc i Brukselą. Zełenski ma sojuszników w UE, silniejszych od Polski. Będzie więc pewnie wykorzystywał też fakt, że nowy rząd polski tyle mówi o odbudowie dobrych relacji i z Brukselą, i z Berlinem. Zełenski może dziś wręcz zakładać, że dla Niemiec Ukraina jest teraz ważniejsza niż Polska. Czy słusznie, to się jeszcze dowiemy.

Do tego dochodzi wspomniany czynnik wyborczy w Polsce.

„Premier Donald Tusk ogłosił się 'najbardziej proukraińskim politykiem w Europie’. Ale kiedy polscy rolnicy wprowadzą od wtorku pełną blokadę ukraińskiej granicy, aby zaprotestować przeciwko taniemu importowi, Tusk nie będzie miał innego wyboru politycznego, jak tylko pozwolić im działać”

– tak jeszcze wczoraj pisał portal „Politico”. Dlaczego nie ma wyboru? Bo działania, które odebrano by w Polsce (a większość Polaków popiera postulaty rolników) jako uderzające w protesty i proukraińskie, odebrać by mogły dużo głosów rządzącym obecnie partiom w najbliższych wyborach. To nie przypadek, że Tusk wziął do rządu Michała Kołodziejczaka. No a koalicjantem jest PSL. O ile minister rolnictwa Czesław Siekierski skupia się na negocjacjach i unika jednoznacznych wypowiedzi, to jego partyjny kolega, minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman oznajmił wprost, że popiera protesty rolników. Co odnotowały natychmiast ukraińskie media i politycy. I co z ich punktu widzenia jest eskalowaniem antyukraińskich emocji w Polsce.

Ukraina krytykuje Polskę

Za przykład takiej oceny sytuacji może służyć dzisiejszy wpis w mediach społecznościowych rzecznika MSZ Ukrainy.

„Ukraina uważa za niedopuszczalną agresywną postawę protestujących wobec Ukraińców i ukraińskich ładunków. Blokada polsko-ukraińskiej granicy, bez względu na to, jakie hasła jej towarzyszą, nie ma żadnego uzasadnienia. (…) Granice lądowe pozostają ważne w obliczu rosyjskiej agresji. Działania polskich protestujących i niektórych radykalnych polskich polityków narażają ukraińską gospodarkę i odporność na odparcie rosyjskiej agresji. Granica polsko-ukraińska jest również granicą UE. Nie powinna być zakładnikiem żadnych interesów politycznych"

- napisał Ołeh Nikolenko.

Jego uwaga, że protestujący w żaden sposób nie wspominają o zagrożeniach związanych z importem zboża i innych produktów rolnych z Rosji i innych krajów, wpisują się w narrację Kijowa. W ukraińskich mediach pojawiło się ostatnio dużo informacji i komentarzy dotyczących importu produktów rolnych z Rosji. Do Polski, podobnie jak do innych krajów UE, importowane są z Rosji zboża, warzywa, owoce morza i półprodukty paszowe. Powodem jest ich konkurencyjność cenowa i dostępność.

Można się spodziewać, że „wątek rosyjski” będzie się ze strony Ukrainy pojawiał jeszcze częściej. I to w sposób szkodzący wizerunkowi Polski w Europie. Sygnał wczoraj wieczorem dał Zełenski.

- Tylko pięć procent eksportu rolnego przechodzi przez polską granicę. Dlatego sytuacja tak naprawdę nie dotyczy zboża, ale raczej polityki. A w pobliżu Kupiańska, niedaleko granicy z Rosją, gdzie artyleria wroga nie milknie, wiadomości z granicy z Polską brzmią po prostu szyderczo

– mówił prezydent Ukrainy. Wezwał do wspólnego i racjonalnego rozwiązania tej sytuacji. Wspólnego polsko-ukraińskiego? No właśnie nie. Słowa „decyzja podjęta przede wszystkim przez nas i Polaków, a także przez wszystkich w Europie, którym leży na sercu los Europy” potwierdza, że Kijów liczy że osiągnie swoje cele w „zbożowej wojnie” z Polską dzięki naciskom UE na Warszawę.

Kijów liczy na UE

Władze Ukrainy poinformowały Komisję Europejską o działaniach polskich demonstrantów na granicy ukraińsko-polskiej i oczekują zdecydowanej reakcji.

"Biorąc pod uwagę trwającą rosyjską agresję, utrzymanie funkcjonowania naszych granic lądowych jest niezwykle ważne. Kluczowe jest, aby granica nie była zakładnikiem takich działań"

- napisała dzisiaj na platformie X wicepremier i minister gospodarki Julia Swyrydenko.

Ukraińskie media wcześniej już donosiły, iż Komisja Europejska ogłosiła spotkanie platformy koordynacyjnej ds. eksportu i tranzytu ukraińskich produktów rolnych w związku z blokadą granicy przez polskich rolników. Olof Gill powiedział, że pokojowe demonstracje są podstawowymi prawami w UE, ale Komisja Europejska wielokrotnie powtarzała, że "na przemoc nie ma miejsca, a władze krajowe są odpowiedzialne za zapewnienie porządku". Ukraińskie media podkreślają przy okazji, że przynajmniej na razie, rolnicy z innych krajów UE nie przyłączyli się do „zbożowych protestów” Polaków.

Walka narracji

Członkowie rządu Denysa Szmyhala potępiają powtarzające się blokady granic przez polskich rolników i kierowców ciężarówek, twierdząc, że szkodzą one gospodarce i zdolności Ukrainy do przeciwstawienia się rosyjskiej agresji. Eksport produktów rolnych stanowi ważną część dochodów Ukrainy. Przy tym strona ukraińska podaje liczby mające świadczyć o tym, że protesty rolników polskich są nieuzasadnione.

„Eksport produktów rolnych z Ukrainy w styczniu 2024 r. odbywał się drogą morską i wyniósł 6,7 mln ton. Jednak tylko 0,37 mln ton produktów rolnych przejechało przez Polskę, co stanowi około 5 procent całkowitego wolumenu. To pokazuje, że oświadczenia polskich stowarzyszeń rolniczych o przesyceniu ich rynku są niesprawiedliwe"

- tak twierdzi minister rozwoju społeczności, terytoriów i infrastruktury Ołeksandr Kubrakow.

"Uważamy, że blokada jest zdecydowanie na rękę Rosji, która już to wykorzystuje, pokazując, że rzekomo nie radzimy sobie z zaprzyjaźnioną Polską"

- dodał Kubrakow.

W obecnej sytuacji trudno wyobrazić sobie rozwiązanie problemu, które zadowoli wszystkich zaangażowanych. A im dłużej kryzys będzie trwał, tym większe prawdopodobieństwo wzrostu "gwałtownych nastrojów antyukraińskich" w Polsce – przed czym przestrzegał wszak sam premier Tusk. Wiele będzie zależało od decyzji Brukseli. Niezależnie od obecnej sytuacji, może warto na narrację ukraińską (to, co dzieje się w Polsce, osłabia poważnie Ukrainę i jest niemal prorosyjską prowokacją) odpowiedzieć narracją polską, w której chyba kluczowym elementem – a na pewno mającym największe szanse być skutecznym w UE – powinno być postawienie pytań o przyszłość nie tylko polskiego, ale całego unijnego rolnictwa w razie przyjęcia do Unii Ukrainy z jej ogromnym potencjałem rolnym?

jg

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Protest rolników, ukraińskie zboże, gra polityków. Konflikt Ukrainy z Polską eskaluje - Portal i.pl

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu