Parlament Panamy podjął właśnie jednomyślnie uchwałę zabraniającą nazywania swego kraju rajem. Tzn. rajem podatkowym. Kto nie podporządkuje się zakazowi, zostanie ukarany. Kary nie są wymierzone we własnych obywateli. Mają dotknąć zagraniczne firmy, media, rządy. Najdotkliwszą karą będzie zapewne zakaz wstępu do raju. Kto będzie się chciał tam dostać, musi zatem używać jakiejś nazwy zastępczej. Proponuję „ogród uciech”, „przestrzeń relaksacyjna” lub „strefa marzeń”. Na pewno coś się wymyśli.
Fakt, że określenie „raj” stało się z mocy prawa pejoratywne, jest wart zauważenia. Impuls do takich, dość niezwykłych, przepisów dała Francja, umieszczając Panamę na swej liście rajów podatkowych. To skłoniło prezydenta tego kraju do inicjatywy dotyczącej przepisów „odwetowych”. Panama stworzy listę przedsiębiorstw, państw i organizacji międzynarodowych, używających owego określenia wobec tego kraju. Wśród sankcji mają być m.in. ograniczenia migracyjne, więc wspomniany wyżej „zakaz wstępu do raju” może okazać się całkiem realny. Ponadto przewiduje się sankcje fiskalne i celne. A także podwyższone karnie opłaty za przekazy finansowe do (i pewnie z) niewłaściwie wyrażających się instytucji i państw. Jednym z pierwszych kandydatów do umieszczenia na tej liście jest, oprócz Francji, OECD - czyli Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju zrzeszająca kraje najwyżej rozwinięte.
OECD podpadło Panamie po ujawnieniu, kilka miesięcy temu, gdy z kancelarii Mossack i Fonseca wyciekło i zostało upublicznionych kilka milionów dokumentów potwierdzających wykorzystywanie Panamy jako obszaru o niskim opodatkowaniu. To wtedy rozpowszechnił się u nas termin „optymalizacja podatkowa”, a cała afera została ochrzczona mianem „Panama papers”. Zdaję sobie sprawę, że pisząc o tym, sam się narażam na zakaz wstępu do raju, ale niewiele ryzykuję, bo się tam nie wybierałem.
Nie wiem, czy poza falą żartów i złośliwości ustawa panamskiego parlamentu przyniesie temu krajowi jakikolwiek pożytek. Tego typu regulacje są raczej przejawem nadęcia i bezsilności. Władze Panamy nie mają (z tego co wiemy) planów zmiany systemu swojego systemu fiskalnego. Dla niewielkiego kraju to przecież niezły interes. Cztery razy mniejsza obszarowo od Polski, mająca zaledwie 3,7 mln mieszkańców Panama ma PKB per capita (wg statystyk Międzynarodowego Funduszu Walutowego, liczony w tzw. dolarach międzynarodowych) zaledwie o 20 proc. mniejszy niż my. Skądś to się bierze.
Być może prezydent Varela zdecydował się na wprowadzenie restrykcji za „raj podatkowy” całkiem świadomie. Chce zmienić szyld na lepiej się kojarzący, a jednocześnie przypomina światu, że jesteśmy tym, czym byliśmy, i warto u nas prowadzić interesy. Byle bez rozgłosu.
Czytaj więcej felietonów Piotra Dominiaka z cyklu "Rejsy po gospodarce"