Spis treści
To, co obecnie obserwujemy na polskich stacjach to wypadkowa kilkunastu czynników, ale najważniejsze z nich wciąż dbają o to, by ceny poszczególnych paliw były na względnie akceptowalnym poziomie. Obecnie kluczową rolę odgrywają wciąż niskie ceny ropy w hurcie oraz słabnący okresowo dolar wobec złotego. Gdyby rynek zaczął bardziej nerwowo reagować na to, co dzieje się w Londynie i w Nowym Jorku, już zaczęłyby się podwyżki.
Na stacjach wciąż jest tanio, choć to pojęcie względne
Na razie średnie ceny na stacjach prezentują się następująco: za litr benzyny 95 kierowcy zapłacą średnio 6,39 zł, a za podstawową ropę 6,56 zł/l. LPG kosztuje przeciętnie 2,99 za litr. Warto jednak dodać, że kierowcy muszą zapłacić znacznie więcej za wzbogacone mieszanki, dedykowane nowocześniejszym autom. Ceny różnią się też nieznacznie w zależności od regionu tankowania. Jeśli ktoś uważnie śledzi notowania cen na stacjach, szybko zwróci uwagę, że w ostatnich tygodniach, zasadzie na każdym paliwie doszło do kilkugroszowej przeceny, choć najmniej stabilnie zachowują się pod tym względem ceny gazu, który niedawno był odrobinę tańszy. W przypadku diesla i benzyny łatwiej jednak przewidzieć tendencje cenowe. Pierwszy z ważnych czynników kształtujący ceny to budzące emocje notowania giełdowe, które ostatnio wprowadzają sporo zamieszania.
Ceny surowca na giełdach nieco wyższe, ale wciąż poniżej psychologicznej granicy
W piątek po godz. 8 rano notowania baryłki ropy amerykańskiej WTI na giełdzie w Nowym Jorku wzrosły aż o 0,22 proc., do 71,74 USD. Jeszcze drożej trzeba dziś zapłacić za ropę Brent, która najbardziej interesuje polskich kierowców. Cena tego surowca na giełdzie w Londynie osiągnęła 76,83 USD za baryłkę, co oznacza wzrost o 0,29 proc.
W dalszej części dnia można liczyć na drobną korektę w dół. Wczoraj tj. w czwartek 14 grudnia, po bardzo dynamicznym wzroście popołudniowym o 3,62 proc. baryłka Brent kosztowała przez chwilę nawet 76,95 USD za baryłkę. Do rana jej cena nieco spadła. W tym samym czasie podskoczyły też notowania WTI w Nowym Jorku, i to aż 3,73 proc. do wartości 72,06 dol.
Ceny Brent i WTI powoli rosną. Zbyt wolno, by przełożyło się to na drożyznę na stacjach
Podane ceny baryłek WTI i Brent są wciąż na niskim poziomie, ale można już zauważyć ich rosnącą tendencję. Najprawdopodobniej to, co dzieje się na giełdach, a co w skrócie można określić chwiejnością, to następstwo listopadowej decyzji OPEC+, kiedy to producenci ropy zgodzili się znów ograniczyć wydobycie, choć przy buncie Angoli i niezadowoleniu kilku innych graczy. Gdyby nie rokosz słabszych państw, zapewne ropa odrobiłaby znacznie więcej do 80 dolarów za baryłkę (tyle jeszcze niedawno trzeba było zapłacić za surowiec), niż stało się to w ostatnich dwóch tygodniach. Radość polskich kierowców może być jednak przedwczesna, bo to, co trzyma dziś niskie ceny paliw na polskich stacjach, jest bardzo niepewne.
Należy śledzić kurs złotego względem dolara. Na razie jest dobrze
Jeszcze niedawno, nawet taki drobny niepokój na giełdach sprawiał, że sprzedawcy podnosili ceny. Od kilkunastu miesięcy można odczuć wyraźnie większą stabilność polskiego rynku paliw. Prawdopodobnie dobrym cenom na stacjach sprzyja też polski złoty, który odzyskuje swą pozycję względem dolara. A to właśnie w tej walucie rozlicza się ropę. Dziś rano za jednego dolara trzeba zapłacić jedynie 3,93 PLN. Tak dobrze nie było od 28 listopada, a i wówczas USD był grosz droższy niż obecnie. Złoty wobec amerykańskiej waluty znajduje się w trendzie wzrostowym od 11 grudnia, ale powoli wytraca impet. Jeśli w przyszłym tygodniu, po spodziewanym wypłaszczeniu kursu USD do PLN, dolar wróci na ścieżkę wzrostu, co jest bardzo prawdopodobne, zareagować mogą także polskie stacje paliw. I to mimo wciąż niskich cen w hurcie.
