- Obecnie mamy taką sytuację w której większość biznesów realizowana jest w internecie. Z jednej strony powoduje to łatwość i szybkość realizacji brania pożyczek, finansowania, czy zakupów ratalnych powoduje. Natomiast cały czas posługujemy się określonymi danymi, które są przypisane do danej osoby. Jedną z najważniejszych danych jest nr PESEL- tłumaczy w rozmowie z AIP Bartłomiej Drozd, ekspert serwisu ChronPESEL.pl.
Jednocześnie ekspert dodaje, że nasze umysły z powodu pandemii trochę przestawiły „swoje działanie”. - Jesteśmy nastawieni na informacje dotyczące koronawirusa, przez co nasza czujność w innych aspektach została uśpiona. Musimy zacząć myśleć o tym, że wykorzystywanie dostępnej technologii do kontaktów czy chociażby do telemedycyny z której coraz chętniej korzystamy, nie możemy zapomnieć o tym, że cyberprzestępcy o tym wiedzą i również chętnie będą ja wykorzystywać do wyłudzania danych- mówi.
Trwająca epidemia niewątpliwie przyspieszyła rozwój telemedycyny. Z e-wizyty u lekarza mogą skorzystać zarówno pacjenci publicznej, jak i prywatnej służby zdrowia. Żeby to zrobić, w przypadku tej pierwszej należy za pośrednictwem odpowiedniego formularza internetowego opisać swoje dolegliwości, podać dane m.in. imię i nazwisko, dokładny adres oraz numer PESEL i czekać na kontakt z przychodni. Pacjenci korzystający z prywatnych przychodni rezerwują wizyty korzystając z aplikacji mobilnych lub dzwoniąc na recepcję.
- Za pomocą nr PESEL dana instytucja np. udzielając nam jakiegoś finansowania czy choćby wydając receptę musi się posiłkować tym numerem. Musimy pamiętać, że udostępnianie danych jest bardzo złą i niebezpieczna praktyką- dodaje.
W parze z niewątpliwymi zaletami rozwiązań takich, jak teleporada lub możliwość otrzymania recepty SMS-em idą również poważne zagrożenia. Większość przetwarzanych przez firmy medyczne danych archiwizowana jest w formie cyfrowej. Ich zabezpieczenie budzi z kolei poważne wątpliwości.
Jako pierwsza na alarm biła Najwyższa Izba Kontroli, która w raporcie z listopada 2019 r. o ochronie danych osobowych w szpitalach pokazuje, że większość sprawdzanych w ramach kontroli placówek medycznych nie zapewnia skutecznej ochrony danych pacjentów, a w ponad połowie doszło do naruszeń.
Zaufania do ochrony danych przez instytucje publiczne, jakimi są szpitale, ale także prywatne przedsiębiorstwa, nie mają również sami Polacy. Jak wynika z przeprowadzonego w kwietniu przez IMAS International na zlecenie Krajowego Rejestru Długów badania, ponad połowa z nich obawia się, że mogą mieć problem na skutek braku wystarczających zabezpieczeń, niedbałości lub niekompetencji tych, którzy informacje na ich temat przechowują, czyli urzędów i firm.
- Służba zdrowia to drugi po instytucjach finansowych cel ataków hakerów na świecie. W Polsce w szpitalach leczy się rocznie 8-9 mln osób. Każda z nich może stać się nieświadomym kredytobiorcą lub „właścicielem” drogiego telewizora kupionego na raty– mówi Drozd.
- Rozwój telemedycyny jest nieunikniony i wskazany. Równolegle z rozwojem usług powinniśmy jednak pracować nad zabezpieczeniem dostępu do danych. Ich utrata wiązać się bowiem może z poważnymi konsekwencjami- dodaje ekspert.
Obejrzyj wideo:
Premier przedstawił czwarty etap odmrażania gospodarki
