To jest wojna, w której giną tysiące Polaków. Relacja z redakcyjnej debaty o środowisku

Marek Weckwerth
Smog zabija co roku więcej Polaków niż ginie ich w wypadkach drogowych: około 47 tysięcy do niespełna 3 tysięcy. Co zrobić, aby zminimalizować liczbę ofiar?

Te dane nie wzięły się, w przeciwieństwie do smogu, z powietrza - podają je Europejska Agencja Środowiska i Światowa Organizacja Zdrowia, dodając że z powodu wdychania trujących wyziewów, statystyczny Kowalski żyje o 9 miesięcy krócej.

Dlatego coś z tym trzeba zrobić. Trzeba mówić, uświadamiać społeczeństwo, doraźnie się chronić, a przede wszystkim minimalizować główne źródło zanieczyszczeń - stare, niesprawne piece domowe. Mówiliśmy o tym podczas debaty "Gazety Pomorskiej" o środowisku, pierwszej takiej, bo relacjonowanej na naszej stronie internetowej na żywo. Debata odbyła się w pięknych "okolicznościach przyrody" na przystani "Bydgoszcz" nad Brdą.

Smog znów nas zaatakuje [transmisja naszej debaty]

Naszymi gośćmi byli: Jacek Goszczyński z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, Marek Grabowicz ze Stowarzyszenia Górzyskowo, Marta Brodzińska z zakładów "Nitro-Chem", Andrzej Baranowski z Komunalnego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Bydgoszczy i Jerzy Kraszkiewicz z przedsiębiorstwa "Sklejka - Multi" SA.

Dzięki internetowi mogliśmy też wysłuchać doktora Grzegorza Przybylskiego - lekarza pulmonologa, Jarosława Wolskiego ze Straży Miejskiej w Bydgoszczy, a także zwykłych mieszkańców Bydgoszczy.

Czas na takie dyskusje jest jak najbardziej odpowiedni, bo robi się chłodno, a wtedy w domach pali się więcej. Pół biedy, gdy pali się odpowiedniej jakości węglem. Gorzej, gdy do paleniska wrzuca się miał węglowy, a najgorzej jeśli są to śmieci, tworzywa sztuczne czy guma. Zawarte w nich pyły i toksyny są bardzo groźne dla zdrowia człowieka, zwłaszcza dla dzieci i osób starszych. Mogą też być - jak dowodzi statystyka - zabójcze.

Smog? Problem nie zniknie wraz z zimą. Wywiad z prof. Filipowiczem

Najgorzej jest wtedy, gdy niskiej temperaturze na zewnątrz, gdy z kominów wydziela się już intensywny dym, towarzysz brak wiatru. Wtedy zanieczyszczenia nie mogą się rozproszyć i ścielą się nisko nad ziemią. Bardzo źle jest w centrach miast, na starówkach, gdzie większość kamienic ogrzewana jest starymi piecami. W naszym regionie problem ten dotyka nie tylko największych ośrodków - wszędzie tam, gdzie inspektorzy ustawią stacje monitorujące, stwierdzają (przy sprzyjających smogowi warunkach) przekroczenie dopuszczalnych norm.

Na drugim miejscu w niechlubnym rankingu trucia społeczeństwa (ale daleko za domowymi kominami) jest komunikacja samochodowa. Najmniej zanieczyszczeń pochodzi z tak zwanej emisji zawodowej, czyli z kominów elektrociepłowni i zakładów przemysłowych.

Przedstawiciele przemysłu zaproszeni na naszą debatę zapewniali, że robią wszystko, by zminimalizować emisję szkodliwych substancji. Kontrole inspektorów ochrony środowiska potwierdzają, że przemysł w naszym regionie dobrze radzi sobie z tym problemem. Montuje się coraz nowocześniejsze i bardziej wydaje filtry, oddaje do użytku oczyszczalnie ścieków.
Potrzebne są więc systemowe rozwiązania, by zachęcić ludzi do wymiany starych pieców na nowe lub by podłączyli się do sieci ciepłowniczej.

Dusi nas miejski smog

Maseczka antysmogowa na twarz to tylko półśrodek. Aby poradzić sobie ze smogiem, potrzebne są dobre rozwiązania systemowe.
- Naszą ustawową powinnością jest informowanie społeczeństwa o stanie środowiska - mówi Jacek Goszczyński z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Bydgoszczy.

Kilka lat temu inspektorat wojewódzki uruchomił w Bydgoszczy, Toruniu i Włocławku tablice elektroniczne wyświetlające informacje o jakości powietrza. Na jego stronie internetowej można śledzić bieżące wskazania ze wszystkich automatycznych stacji pomiarowych. Z kolei Główny Inspektorat Ochrony Środowiska uruchomił w ubiegłym roku bardzo dobrze działającą, bezpłatną aplikację na smartfony, dzięki której każdy zainteresowany może od ręki dowiedzieć się jaka jest jakość powietrza w monitorowanej miejscowości.

- Owszem, możemy zakładać maseczki antysmogowe. Sam otrzymałem od jednego z producentów propozycję zakupu takowej i to w interesującym mnie kolorze. Możemy zatem dostosować ją do kreacji - mówi trochę żartobliwie Marek Grabowicz. - Jednak uważam, że lepiej jest zapobiegać problemowi niż łagodzić skutki zanieczyszczenia choćby zakładając maseczkę. Trzeba uświadamiać społeczeństwo, informować jakie są najlepsze systemy spalania. Poza informacja trzeba też kontrolować. Strażnicy miejscy nie zawsze zdołają trafić dokładnie na ten moment, gdy spala się niedozwolone materiały. Mobilne stacje pomiarowe można montować w dronach i latać nad kominami. To jest propozycja Stowarzyszenia Górzyskowo, jeśli tylko warunki prawne na to pozwolą.

- Na razie nie ma unormowań prawnych w tej materii - wyjaśnia Jacek Goszczyński. - Ta badania mogą więc służyć co najwyżej dydaktyce, ale nie dyscyplinowaniu potencjalnych trucicieli.

- Dyscyplinowaniu może nie. Chcę odróżnić donosicielstwo od zdrowego rozsądku - tłumaczy Marek Grabowicz. - Jeśli któryś z sąsiadów pali odpadami wieczorami, a dron wykryłby duże stężenie szkodliwych substancji, to w tym momencie dajemy możliwość skontrolowania nieruchomości przez straż miejską. I wtedy interwencja odbędzie się w majestacie prawa. Niestety, gdy rozwiązaniem jest mandat lub inne konsekwencje prawne, to trudno. W przeciwnym razie wszyscy tracimy.

Można się podłączyć

- Jak słucham, że 60 procent zanieczyszczenia powietrza wytwarzają piece domowe, to rozwiązaniem, które wręcz się prosi jest przyłączenie domu do sieci ciepłowniczej - mówi Andrzej Baranowski.

Prezes KPEC wyjaśnia, że przedsiębiorstwo odbiera ciepło z elektrociepłowni, spalarni odpadów i innych firm wytwarzających ciepło, i przesyła je mieszkańcom Bydgoszczy, Solca Kujawskiego, Szubina, Nakła i Koronowa. Zagospodarowywana jest energię, która w części może nawet wyrzucona zostałaby do atmosfery.

- Nie chcę reklamować KPEC, bo przecież każdy ma wolny wybór, może skorzystać z gazu lub energii elektryczne, jeśli jednak nie zaczniemy eliminować drobnych, ale licznych źródeł zanieczyszczających, to wciąż będzie źle - przestrzega prezes Baranowski. - Rozumiem, że można ścigać, ale nie jesteśmy w stanie jako społeczeństwo wyeliminować tych wszystkich źródeł zanieczyszczeń. Muszą zatem przyjść rozwiązania systemowe, począwszy od planów zagospodarowania miejscowego, które wskażą, że na danym teren obowiązują takie a takie źródła energii. I dopiero wtedy będzie można mówić o znaczącym spadku emisji zanieczyszczeń.
Oblicz sobie koszty

Prezes Baranowski przedstawił świeżo obliczone koszty zużycia energii. Jeśli mieszkaniec pali węglem średniej jakości, to koszt jednego gigadżula (gigajula) oscyluje w granicach 65 zł. Korzystający z usługi KPEC płaci o 5 zł więcej. Gaz ziemny to kolejne 5 zł więcej za gigadżula, czyli około 75 zł. Propan - butan to znów droższy koszt. Najdroższy jest prąd (130-140 zł), który zresztą w Polsce produkowany jest z węgla.

- Ale proszę wziąć pod uwagę, że korzystając z ciepła z sieci, nie ryzykuje się zatrucia tlenkiem węgla, nie grozi pożar ani porażeniem prądem - przekonuje Baranowski. I zachwala jeszcze jedną rzecz, nowatorską - technologię umożliwiającą w budynku zamianę ciepła na chłód. I to bez konieczności instalacji klimatyzatorów. Kaloryfery, które grzeją, za chwilę mogą chłodzić, utrzymując stałą temperaturę w pomieszczeniu. KPEC chce produkować nie tylko ciepło, ale też prąd. Efektywność tych sprawdzonych rozwiązań jest o niebo większa niż poszukiwania sprawców zanieczyszczeń.

- Niestety spotykamy się z takimi sytuacjami, że w kamienicy jest pięć mieszkań, właściciele czterech lokali chcą się podłączyć do sieci miejskiej, ale jednego nie. I już jest problem - kontynuuje prezes KPEC. - Często zatem podłączenie do sieci jest kwestią woli mieszkańców. To prawda, że kogoś może nie stać, ale wspólnoty mieszkaniowe coraz częściej oczekują takich właśnie decyzji, bo ona jest dla niej bezobsługowa i bezpieczna. Wspólnoty mogą skorzystać z dofinansowania na taką inwestycję. My finansujemy budowę przyłącza. Oczywiście nie inwestujemy w środku bo nie mamy do tego prawa.

Nasi rozmówcy podkreślali, że brak jest regulacji prawnych w zakresie ograniczenia emisji zanieczyszczeń. W życie weszło tylko rozporządzenie o certyfikacji pieców. Ale nawet taki piec, nawet mały, emituje zanieczyszczenia, największe podczas jego rozruchu.
Jerzy Kraszkiewicz uważa, że trudno będzie przekonać drobnych trucicieli do przyłączenia się do sieci miejskiej.

- Jeśli już ktoś stosuje indywidualne źródło ciepła, to powinno się go przekonywać do lepszej technologii spalania, zwłaszcza takiej, która wykorzystuje wysoką temperaturę - mówi inżynier. - Sam mam taki piec, certyfikowany, który jest tak efektywny, że praktycznie nie widać dymu. Czasem aż się dziwię. Dobrze, że myśli się o dofinansowaniu takich inwestycji.

- Zastanawiamy się czy karać ludzi zanieczyszczających powietrze. Chyba należałoby się zastanowić dlaczego ci ludzie to robią, dlaczego nie chcą podłączyć się do sieci miejskiej albo kupić lepszego pieca?- mówi Marta Brodzińska. - Może nie stać ich. Może nie stać ich nawet na zapłacenie mandatu. Może rozwiązaniem będzie właśnie odpowiednie dofinansowanie, może akcja informacja ze strony KPEC. Przykładowo "Nitro-Chem" dotuje swoich pracowników. To jest realna pomoc na zakup opału. Uważam, że nie jest aż tak źle. Ja nie zamykam okna, nie wpadam w panikę. Choć przyznam, że zaglądam na stronę Inspekcji Ochrony Środowiska, aby zobaczyć jaki jest aktualny stan powietrza w moim mieście. Trzeba raczej zastanowić się jak zmotywować tych ludzi, aby chcieli zmienić źródło ciepła na lepsze. Na początek potrzebna jest rzetelna informacja co mogą zrobić. Przekonujące są te informacje dotyczące kosztów wytworzenia jednego megadżula, bo to jest czysta kalkulacja. Liczby nie kłamią. Powinno się o tym więcej mówić. Nie wiem czy zwykły mieszkaniec miasta liczy te gigadżule, bo ja nie.

Wspólny front

- Wizja przedstawiona przez prezesa KPEC jest dość idealistyczna - uważa Marek Grabowicz. - Stanę w obronie tych mieszkańców, których nie stać nawet na drobną inwestycję. Bo jednak dotacja w wysokości 3 tysięcy złotych na wymianę pieca o wartości 10 tysięcy, przy zarobkach w granicach 1500 złotych to niewiele. Dlatego jako stowarzyszenie postulujemy raczej uświadamianie społeczeństwa. Mandat powinien być ostatecznością, gdy już w inny sposób nie można przemówić człowiekowi do rozsądku. Do problemu trzeba podejść wielowątkowo, bo tylko wtedy jakość powietrza uda się poprawić. Trzeba utworzyć wspólny front działań.

Jak radzą sobie duże firmy

Ochrona środowiska to teraz oczko w głowie zakładów przemysłowych. Nie może być inaczej, bo za zaniedbania trzeba słono płacić.
Dane statystyczne mówią jednoznacznie, że emisja przemysłowa w ostatnich 20 -30 latach zmalała i nadal maleje. Nie wpływa więc znacząco na zanieczyszczenie miast, przynajmniej nie bezpośrednio.

To są wysokie kominy powyżej 40 metrów, które eksportują spaliny w wyższe warstwy atmosfery i tam ulegają rozcieńczeniu. Oczywiście nasze miasta są odbiorcami tego co przynoszą kominy od strony nawietrznej. Jednak ilości tych odbieranych przez nas zanieczyszczeń nie są znaczące.
Zanieczyszczenia przemysłowe zmniejszyły się, bo nastąpiła restrukturyzacja przemysłu, a więc zamknięcie niektórych jej gałęzi odpowiadających za znaczącą emisję zanieczyszczeń gazowych i pyłowych.

To już przeszłość

- Znakomitym przykładem był toruński "Polchem", już nieistniejący. Problemy z emisją dwutlenku siaki przez ten zakład były olbrzymie - przypomina Jacek Goszczyński. Innym takim zakładem w naszym regionie były zakłady wapiennicze w Bielawach. Tam emisja pyłów z kominów pokrywała siwym pyłem całą okolicę. Teraz normy emisyjne są już w Bielawach spełniane.
Problem z przemysłem trującym środowisko został złagodzony dzięki konsekwentnej polityce państwa i osobiście profesora Macieja Nowickiego, ministra środowiska w latach 2007-2010, który przeprowadził tzw. ekokonwersję polskich długów na inwestycje związane z ochroną środowiska. Wiele zakładów z przyczyn ekonomicznych i grożących im kar stwierdziło, że musi ograniczyć emisję.

To się nie opłaca

- Duże źródła energetyczne podlegają kontroli, także naszej inspekcji. Oczywiście zawsze będzie ta "zabawa w policjantów i złodziei", bo tak ten świat został stworzony, ale zakładom nie opłaca się już naruszać norm środowiskowych - przekonuje Jacek Goszczyński. - Zarówno kary związane z przekroczeniem norm, jak i opłaty środowiskowe sprawiają, że po postu nie opłaca się zanieczyszczać środowiska.

Problemem, który wciąż nie został załatwiony, jest brak planów zagospodarowania przestrzennego. Zakładów przemysłowych (także niewielkich warsztatów) nie lokowano więc w zwartych strefach lecz pozwolono na funkcjonowanie w rozrzuconej formie.

Złapać za głowę

- Zasadniczo nie widzę niepokojących sygnałów w powietrzu wokół dużych zakładów przemysłowych w naszym regionie. Ale nie wpadajmy w euforię, bo średnie i małe firmy, które są mobilne, często pojawiają się, by za chwile zniknąć, bywa że palą byle czym - uważa Marek Grabowicz, prezes Stowarzyszenia Górzyskowo. - Trzeba od razu sprawdzić czym palą, co wydalają do atmosfery. Trzeba tę hydrę złapać za głowę.

Ścieki trzymają w ryzach

Zanieczyszczenie powietrza to nie jedyny problem zakładów przemysłowych.

-Jesteśmy dużym zakładem przemysłowym. Produkujemy najlepszy na świecie trotyl, a naszym odbiorcą jest m.in. armia amerykańska. Dostosowanie jakości ścieków do obowiązujących uregulowań prawnych traktujemy jako nasz obowiązek. Ściśle kontrolujemy ich jakość i znacząco ograniczamy ilość. Wszystkie emitory wyposażone są w tzw. króćce pomiarowe, z których pobierane są próbki, a wyniki pomiarów są przedmiotem kontroli dla inspektorów ochrony środowiska. - mówi Marta Brodzińska z „Nitro-Chemu”.

- Chcemy ten biznes prowadzić odpowiedzialnie i robić to co możliwe, aby chronić środowisko. Stosujemy najlepsze dostępne techniki (BAT). Konsekwentnie porządkujemy gospodarkę wodno-ściekową. W zeszłym roku zlikwidowaliśmy strumień ścieków liczący ok. 40 m sześciennych na dobę i zawierający substancje szkodliwe dla środowiska wodnego. Właśnie zakończyliśmy pierwszy etap uruchomienia podczyszczalni biologicznej. Całkowity jej rozruch nastąpi jeszcze w tym roku. Istotnie też zredukujemy zużycie wody poprzez zamknięcie obiegów wód chłodniczych. W przyszłym miesiącu nastąpią rozruchy technologiczne zainstalowanych urządzeń. - zapewnia Marta Brodzińska.

- Jesteśmy dobrym przykładem jak radzić sobie z wyzwaniami - stwierdza pani Marta. - Praca jest naszą pasją. Nieprzerwanie szukamy nowych rozwiązań, współpracujemy z uczelniami i z instytutami. Efekty są pozytywne dla nas i naszego miasta. Nadal oczywiście będziemy podążać tą drogą i działać na rzecz ochrony środowiska. Nie ma zatem wątpliwości - będziemy się chwalić kolejnymi osiągnięciami.

Nie płacić za dwutlenek

- My także spełniamy wszystkie normy emisyjne - przekonuje Andrzej Baranowski, prezes KPEC w Bydgoszczy. - Kluczem jest ścisła kontrola dostarczanego paliwa, następnie procesu spalania, potem oczyszczania w oparciu o szczelne filtry workowe. Oczywiście bywają problemy z jakością paliwa, ale po to ściśle kontrolujemy dostawy, aby wyeliminować te złe. Naprawdę nie rzadko reklamujemy te dostawy.

Prezes przypomina, że kooperant KPEC - bydgoskie elektrociepłownie EC2 i EC1- przechodzą dużą modernizację, która jeszcze bardziej wpłynie na redukcję zanieczyszczeń.

- Na problem patrzymy z perspektywy rosnących kosztów emisji dwutlenku węgla - kontynuuje Andrzej Baranowski. - Właśnie zakończyliśmy duże postępowanie przetargowe na modernizację naszych pięciu źródeł energii, na budowę elektrociepłowni gazowych. Dzięki temu w następnych trzech latach ograniczymy emisję dwutlenku węgla do środowiska o 70 tysięcy ton. To zaś przekłada się na zmniejszenie spalania miału węglowego o kilkadziesiąt tysięcy ton.

Prezes zapewnia, że energii cieplnej nie zabraknie. Zresztą nigdzie nie trzeba jej szukać, bo jest tu na miejscu. Można też znacznie zwiększyć jej produkcję.

Drewno z certyfikatem

- Pracując w zakładzie już ponad 30 lat, mogłem śledzić wszystkie etapy starań w zakresie ochrony środowiska. Dziś spełniamy wszelkie standardy, posiadamy zintegrowany system zarządzania jakością środowiska - stwierdza Jerzy Kraszkiewicz, główny specjalista ochrony środowiska w zakładach "Sklejka - Multi" SA. - Nie oznacza to , że problemu nie ma, bo urządzenia trzeba modernizować, podwyższać ich sprawność. W planach inwestycyjnych każdego roku przewidujemy konkretne działania na rzecz poprawy ochrony środowiska.

W tych bydgoskich zakładach jest podczyszczalnia wód deszczowych i roztopowych. Jest też nowoczesna kotłownia spalająca biomasę - poprodukcyjne odpady drewna. Dym jest oczyszczany w filtrach, tzw. multicyklonach.
Część odpadów kupują od "Sklejki" inne zakłady przemysłowe jako surowiec do własnej produkcji.

- Przepisy środowiskowe są coraz ostrzejsze. Aby je spełnić, trzeba ponosić koszty, wciąż inwestować - zapewnia Jerzy Kraszkiewicz. - Wszystkie modernizacje przeprowadzamy głównie z własnych środków, z wypracowanego zysku, bo fundusze państwowe wspierają w tym zakresie zwłaszcza małe i średnie firmy. Nasze przedsiębiorstwo jest duże.

Inżynier dodaje, że sami klienci wymuszają, by "Sklejka" produkowała wyroby określonej klasy higieniczności. Drewno musi być certyfikowane.

To jest wojna, w której giną tysiące Polaków. Relacja z redakcyjnej debaty o środowisku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: To jest wojna, w której giną tysiące Polaków. Relacja z redakcyjnej debaty o środowisku - Gazeta Pomorska

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu