Tomasz Gorzycki: na najbliższym szczycie NATO nie będzie jednego głosu, który zakomunikuje światu jakiś przełom

Jerzy Mosoń
Czy Francja, po sugestii swego Prezydenta Emmanuela Macrona dotyczącej możliwości wysłania zachodnich żołnierzy na Ukrainę, może być języczkiem u wagi, podczas szczytu NATO? Czy stać ją lub innego członka Sojuszu na wykonanie innego przełomowego kroku w kwestii wojny na Ukrainie?
Czy Francja, po sugestii swego Prezydenta Emmanuela Macrona dotyczącej możliwości wysłania zachodnich żołnierzy na Ukrainę, może być języczkiem u wagi, podczas szczytu NATO? Czy stać ją lub innego członka Sojuszu na wykonanie innego przełomowego kroku w kwestii wojny na Ukrainie? 123rf.com.profile.palinchak
We wtorek 9 lipca rusza szczyt państw NATO. Czego możemy oczekiwać od spotkania szefów państw największego sojuszu militarnego świata? Lepiej nie mieć wielkich nadziei – zdaje się sugerować analityk Tomasz Gorzycki, organizator wydarzenia wielkagrawojenna.pl. Niezależny ekspert, w rozmowie z Jerzym Mosoniem, zwraca za to uwagę na rozmowy bilateralne, jakie toczyły się aż do ostatniego dnia poprzedzającego szczyt.

Czego należy się spodziewać, po rozpoczynającym się niebawem szczycie NATO?

Najogólniej mówiąc, to uważam, że ten najbliższy szczyt niewiele przyniesie. Nie będzie ani przełomu ani nie zapadną zaskakujące decyzje z rodzaju zaproszenia Ukrainy do NATO i wskazania przy tym precyzyjnie terminu przyjęcia tego kraju do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Nie ma też jakichś nowych informacji o tym od czołowych członków, czyli od Stanów Zjednoczonych, od Francji, czy od Niemiec. Mam tu na myśli oczywiście państwa, które są istotne w kontekście wojny na Ukrainie, zatem nie spodziewam się, że wydarzy się coś wyjątkowego, poza powtórzeniem komunikatów, które już w jakiejś formie usłyszeliśmy wcześniej.

Czy drobna niespodzianka, na przykład w postaci informacji o dodatkowych transportach broni z Europy Zachodniej do Ukrainy jest prawdopodobna?

Nie wykluczam tego. Nawet narracja Prezydenta Emmanuela Macrona może sugerować nieco bardziej aktywne nastawienie Francji do wsparcia Ukrainy. Natomiast, znów podkreślę: nie sądzę, żeby to było coś przełomowego w rodzaju: przekazania samolotów typu F16 czy Mirage.

Być może również Niemcy zadeklarują przekazanie większej ilości rakiet dalekiego zasięgu, np. Taurusów. Nawet jeśli pojawią się takie zapowiedzi, to nie oczekiwałbym tego, że one znacząco zmienią obecną sytuację na froncie bądź też będą stanowić zapowiedź strukturalnego wsparcia ze strony NATO. Raczej stawiałbym na umowy bilateralne, jak ta podpisana właśnie między Polską a Ukrainą. Polska zobowiązała się w niej do przeszkolenia na swoim terytorium ukraińskiego legionu. Podkreślono też konieczność rozmów o tym, by strącać rosyjskie rakiety, jeszcze nad terytorium Ukrainy.

Stawiałbym na umowy bilateralne, jak ta podpisana właśnie między Polską a Ukrainą. Polska zobowiązała się w niej do przeszkolenia na swoim terytorium ukraińskiego legionu. Podkreślono też konieczność rozmów o tym, by strącać rosyjskie rakiety, jeszcze nad terytorium Ukrainy.

A może umowa między Polską a Ukrainą dotycząca bezpieczeństwa ma na celu wpłynięcie na cały Sojusz, by zrobił bardziej zdecydowany ruch w kierunku wsparcia Ukrainy?

Nie sądzę. Raczej to sygnał, że lepsze dziś są właśnie takie dwustronne umowy, ponieważ Pakt jako całość nie jest gotowy na działania bardziej spójne wobec Ukrainy. Potwierdza to także spotkanie szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego z nowym ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Davidem Lammym. Panowie potwierdzili niezachwiane wsparcie dla Ukrainy, podczas wspólnej konferencji.

A jak na przebieg tego szczytu może wpłynąć niedawna wizyta premiera Viktora Orbana i w Kijowie i w Moskwie?

Wyobrażam sobie, że gdyby wizyta Orbana w Kijowie i w Moskwie miała mieć wpływ na przebieg tegoż szczytu, to na stole powinno być już jakieś porozumienie pokojowe, a na razie nic o tym nie świadczy. Nie ma nawet oznaczonych warunków brzegowych dotyczących ewentualnego zawieszenia broni.

Co więcej, Orban nie był upoważniony ani przez Brukselę ani przez NATO do prowadzenia negocjacji pokojowych, więc nie sądzę, aby za jego sprawą pojawiło się coś więcej na agendzie.

Orban nie był upoważniony ani przez Brukselę ani przez NATO do prowadzenia negocjacji pokojowych, więc nie sądzę, aby za jego sprawą pojawiło się coś więcej na agendzie.

Po powrocie z nieautoryzowanej misji pokojowej premier Orban zasugerował, że czekają nas teraz bardzo ciężkie miesiące, ponieważ obydwie strony są zdeterminowane, aby walczyć. Czy powinniśmy się spodziewać wzrostu zagrożenia również na wschodniej flance NATO?

Większą wagę przywiązywałbym do tego, co powiedział szwajcarskim mediom, w połowie czerwca Aleksandar Vucić, Prezydent Serbii, a więc kraju, który ma znacznie bliższe relacje z Rosją niż Węgry. Wygląda na to, że w ciągu około 3 - 4 miesięcy może nastąpić duża eskalacja konfliktu. Na początku sądziłem, że mogło mu chodzić o wojnę na Bałkanach, ale po wsłuchaniu się w jego wypowiedzi nabrałem pewności, że ma mieć to związek z czymś, co dzieje się w kontekście Ukrainy. W jaki sposób ten konflikt miałby eskalować, teraz ciężko powiedzieć.

Jak Pan zatem odbiera pomysły, by Polska zaangażowała się w niemiecki program Tarczy Wschód? Czy będzie to oznaczało rezygnację z budowanej mozolnie od około 20 lat polskiej tarczy trzystopniowej, czy może włączenie jej do europejskiego systemu?

Wydaje mi się, że rozpoczynanie równoległego projektu z Niemcami, od zera, jest zwyczajnie bardzo dziwne. Jeżeli miałbym zgadywać, po co robić takie rzeczy, to być może ma to na celu odsunięcie w czasie realizacji pewnych zdolności obrony. Na chwilę obecną nie ma też informacji, że to, co dotychczas przygotowaliśmy w ramach obrony przeciwrakietowej Polski, ma jakieś wady i wymaga korekty. Zatem współpraca z zewnętrznym partnerem w postaci Niemiec może być swego rodzaju rozgrywką polityczną na zasadzie: wspierajmy ogólnoeuropejskie systemy obrony, zamiast krajowych. Politycznie jest to być może zgodne z agendą Komisji Europejskiej, ale tak naprawdę, widząc to, co dzieje się za granicą, należy dojść do wniosku, że nie mamy już czasu, by szukać nowych rozwiązań.

Współpraca z zewnętrznym partnerem w postaci Niemiec może być swego rodzaju rozgrywką polityczną na zasadzie: wspierajmy ogólnoeuropejskie systemy obrony, zamiast krajowych. Politycznie jest to być może zgodne z agendą Komisji Europejskiej, ale tak naprawdę, widząc to, co dzieje się za granicą, należy dojść do wniosku, że nie mamy już czasu, by szukać nowych rozwiązań.

Niedawno Prezydent Andrzej Duda zaapelował, by każde państwo NATO przeznaczało minimum 4 proc. swego PKB na obronność. Czy to jest postulat, który ma szansę zaistnieć na najbliższym szczycie?

Ten apel może gdzieś się pojawić, ale nie sądzę, aby udało się zbudować jakikolwiek konsensus wokół tego pomysłu. Tak na szybko to oczywiście można liczyć na wsparcie ze strony Litwy czy Łotwy, ale pewnie to wszystko. Nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, by wydawać więcej na obronność. Raczej wciąż widać niechęć dużych krajów do zwiększania budżetu na zbrojenia. Oczywiście wyłączam z tego grona Stany Zjednoczone, które mają mnóstwo powodów do stałego zwiększania wydatków na obronność.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu