Spokojnie, chodzi o Stany Zjednoczone, w których konopie hodowane są na masową skalę w pomieszczeniach, co nie oznacza, że nie jest to palący problem. Najgorzej na tym wszystkim wychodzi nasz klimat i pogłębiający się kryzys. Okazuje się, że emisja CO2 z konopnych upraw w USA przekracza poziom spalin, jakie wyrzucają do atmosfery samochody.
Jest też druga strona medalu. Jak podaje Dom Konopi „Jeden hektar konopi w 3 miesiące produkuje tyle tlenu co 60 letni hektarowy las. Podczas swobodnego wzrostu, plantacja konopi siewnej pochłania z atmosfery dwutlenek węgla i produkuje większą ilość tlenu niż stary las o tej samej wielkości.” Chodzi oczywiście o konopie hodowane na zewnątrz, nie w pomieszczeniach. Warto zaznaczyć, że w Polsce legalna jest uprawa tylko i wyłącznie konopi włóknistych, z których produkowane i sprzedawane są wcześniej wspomniane produkty.
Konopie a zużycie energii
Pierwszym stanem, który zalegalizował zażywanie marihuany nie tylko do celów medycznych był Waszyngton, w roku 2012. Dwa lata później dołączyło do niego Kolorado, gdzie konopie można kupić na tych samych zasadach co alkohol. A ponieważ coraz więcej amerykańskich stanów legalizuje konopie indyjskie, rośnie zapotrzebowanie na tę roślinę. Około połowa popytu zaspokajana jest poprzez uprawę w pomieszczeniach. Najnowsze badania wskazują, że w niektórych częściach kraju są one odpowiedzialne za znaczną emisję gazów cieplarnianych.
Naukowcy z Colorado State University przyjrzeli się, ile energii elektrycznej i gazu ziemnego potrzeba do uprawy marihuany. Wyniki okazały się być niepokojące. Według ich wyliczeń, każdy kilogram suszonych konopi, które były hodowane w pomieszczeniu, wytworzyły równowartość od 2 do 5 ton dwutlenku węgla rocznie. Dla porównania, typowy samochód osobowy emituje go około 4,6 ton metrycznych CO2 rocznie.
Problemem jest duża ilość energii elektrycznej i ogrzewania, które są niezbędne do utrzymania zdrowej hodowli roślin.
„Twórcy polityki i konsumenci nie zwracają zbytniej uwagi na wpływ przemysłu konopnego na środowisko. Nie ma prawie żadnych regulacji dotyczących emisji z uprawy konopi w pomieszczeniach. Konsumenci również nie biorą pod uwagę efektu środowiskowego. Ta branża bardzo szybko się rozwija i to bez troski o środowisko”- mówi Jason Quinn, inżynier z Colorado State University.
Naukowcy z Kolorado odkryli, że podczas gdy uprawa konopi w pomieszczeniach ma negatywny wpływ dla środowiska, to przenoszenie upraw na zewnątrz pomogłoby zmniejszyć ślad węglowy o 96%. Korzystanie ze szklarni zmniejszyłoby emisje prawie o połowę. Dodają jednak, że np. w Kolorado emisje gazów cieplarnianych z przemysłu konopnego przewyższają stan wydobycia węgla.
Największe emisje gazów cieplarnianych występują w rejonach Górskiego Zachodu, Środkowego Zachodu, Alaski i Hawajów, gdzie utrzymanie obiektów uprawowych w optymalnej temperaturze i wilgotności wymaga znacznego zużycia energii elektrycznej i gazu ziemnego. Badanie wykazało, że najwyższe emisje dwutlenku węgla miały miejsce we wschodnim O'ahu na Hawajach.
„Oprócz emisji gazów cieplarnianych, należy wziąć pod uwagę wiele dodatkowych czynników środowiskowych, w tym nielegalne odprowadzanie wody, stosowanie pestycydów i zmianę użytkowania gruntów” – mówi Hailey Summers, badaczka zrównoważonego rozwoju z Colorado State University.