Jest takie powiedzenie: od mieszania herbata bez cukru nie stanie się słodka. Dokładnie tak ma być z emeryturami przy kolejnych waloryzacjach. Obecnie obowiązujące prawo stanowi jednakową zasadę waloryzacji dla wszystkich emerytów: wskaźnik inflacji plus 20 proc. realnego wzrostu płac.
Od nowego roku ta zasada zostanie zachowana tylko w odniesieniu do najniższych emerytur. Ci, którzy mają emerytury przeciętne i wysokie - nie jest znany jeszcze próg kwotowy - będą mieli waloryzowane emerytury wyłącznie wskaźnikiem inflacji.
Takie rozwiązanie zapowiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" premier Mateusz Morawiecki. Według niego obecne zasady są niesprawiedliwe, bo jeśli waloryzuje się o 5 proc. to kto ma tysiąc dostaje 50 zł waloryzacji, a kto pięć tysięcy - ten 250 złotych!
Na marginesie - nie jest to argumentacja nowa, znana już z ideologii komunistycznej i oparta na tezie, że wszyscy mamy jednakowe żołądki...
Rzecz w tym, że bogatsi emeryci też dostają grosze w porównaniu z wysokimi składkami na ZUS, które musieli całe życie zawodowe odprowadzać, a które - jak się ostatnio okazało - kolejne rządy woluntarystycznie przeznaczały na różne cele, zamiast trzymać (i najlepiej pomnażać) w funduszu emerytalnym.
Poza kolejnym przykładem stosowania zabronionej (konstytucyjnie) w demokratycznym państwie prawa dyskryminacji mamy też odwołanie do innej znanej komunistom zasady: od każdego według jego możliwości, każdemu według jego potrzeb....