Spis treści
- Czas jest dobrem nieodnawialnym. Ziemia jest dobrej ograniczonym
- Chińczycy pozyskują grunty rolne wszędzie gdzie tylko mogą
- Po co i komu była umowa zbożowa w sprawie tranzytu ukraińskiego zboża?
- Kto zarządza gruntami ornymi na Ukrainie?
- Na rynku pojawiło się właśnie 27 mln ha żyznej ziemi. To połowa Ukrainy albo więcej
- Ile warta jest ziemia uprawna w Polsce
- Nad Wisłą nie tak łatwo stać się ziemianinem
Tak jest: rozgrywka o ziemię nie jest reliktem przeszłości. Ci, którzy tak twierdzili albo się pomylili, jak eksperci sugerujący, że w wojnach przyszłości czołgi nie będą już przydatne albo celowo szerzyli dezinformację. Bo przecież trudno zarzucić najsłynniejszemu żyjącemu bogaczowi Billowi Gatesowi, że zabrał się za biznes rodem z lamusa. Nie mogą się w tej sprawie równocześnie mylić także zarządzający funduszami chińskim, czy Putin wysyłający na rzeź setki tysięcy ludzi na Ukrainie.
Czas jest dobrem nieodnawialnym. Ziemia jest dobrej ograniczonym
Podobnie jak czas jest jedynym znanym dobrem nieodnawialnym, tak ziemia należy do dóbr, których zasoby wyczerpują się wprost proporcjonalnie do rosnącej liczby ludności. A ta zapewne jeszcze za życia większości z nas przekroczy dziesięć miliardów osób. Odkąd jednak w ramach Agendy 2030 i podobnych inicjatyw, jak choćby Fit for 55 okazało się, że hodowla zwierząt ma zostać niebawem zastąpiona uprawą roślin lub produkcją syntetycznego mięsa, jasne stało się, że aby wyżywić ludzkość, potrzeba będzie znacznie większych połaci terenów niż te, które są dostępne obecnie.
Zapewne zdaje sobie z tego sprawę jeden z najbogatszych ludzi świata Bill Gates, który już teraz posiada ponad 110 tys. hektarów, czyli najwięcej gruntów uprawnych w całych Stanach Zjednoczonych spośród wszystkich prywatnych właścicieli. Gates chce zająć się właśnie produkcją syntetycznego mięsa. Ponad rok temu, kupując w Północnej Dakocie 850 hektarów za 13,5 mln USD, przekroczył kolejną granicę. Nie tylko uporał się z protestami mieszkańców, ale także przekonał władze, że jego zakup nie narusza przepisów z czasów Wielkiego Kryzysu, które miały chronić rodzinne gospodarstwa rolne.
Chińczycy pozyskują grunty rolne wszędzie gdzie tylko mogą
Sąsiadami Gatesa w Północnej Dakocie zostali Chińczycy z Fufeng Group, producenta biofermentacji z siedzibą w Shandong w Chinach. Firma kupiła tam aż 120 hektarów. Ale nie wszędzie Pekinowi przychodzi z taką łatwością kupowanie gruntów. Państwo Środka już dekadę temu spoglądały łakomym wzrokiem na Ukrainę i jej czarnoziemy. Problem w tym, że z uwagi na ograniczenia prawne Chińczycy nie mogli sobie pozwolić na zakup ukraińskich ziem, a w planach mieli przejęcie nawet trzech milionów hektarów. W 2013 r. chińscy urzędnicy postanowili zatem, że skoro nie mogą nabyć na własność nieruchomości, to za około 2,6 mld USD wydzierżawią wspomniane grunty na 50 lat. O projekcie informowała gazeta „South China Morning Post”, a w przedsięwzięcie zaangażowano państwowe przedsiębiorstwo Xinjiang Production and Construction, które miało pozyskać czarnoziemy najpierw w okolicach m.in. Krymu. Rok później półwysep został już zajęty przez Rosję.
Warto zauważyć, że pozyskanie terenów uprawnych na Ukrainie nie stanowiło w działaniach Chińczyków precedensu. Wcześniej Pekin wykonał podobny manewr w Argentynie i w Brazylii. Chodziło wówczas o dwa miliony hektarów. Pekin zaplanował, że do 2022 r. uda mu się pozyskać 67 mln hektarów ziemi uprawnej. Trudno ocenić, czy plan został zrealizowany, ale zważywszy na to, że kraj ten od kilku lat skupują na rynku hurtowym ogromne ilości żywności, podnosząc jej ceny na całym świecie, można uznać, że plan nie został jeszcze wykonany.
Po co i komu była umowa zbożowa w sprawie tranzytu ukraińskiego zboża?
W związku z programem Chin wykorzystywania ukraińskich gruntów, nikogo nie powinno dziwić, że największym odbiorcą ukraińskiego zboża, którego transfer udało się na jakiś czas odblokować, okazały się Chiny, a nie „głodująca Afryka”, która zdaje się, była tylko pretekstem na użytek opinii publicznej. Pekin dzięki zwolnieniu blokady kupił niedawno 4,2 mln ton ukraińskiego ziarna. Niewiele mniej Hiszpania (3,7 mln ton) i Turcja (2,4 mln ton). Duże zakupy na ukraińskim targu zrobili też Włosi (1,6 mln ton) i Niderlandczycy (1,2 mln ton). Co może się wydać zaskakujące, największym odbiorcą z Afryki był Egipt, który kupił jedynie 0,724 mln ton. Tunezyjczycy zadowolili się transportem rzędu – 0,5 mln ton. Z danych Black Sea Grain Initiative wynika, że pozostałe kraje Afryki i Bliskiego Wschodu nabyły niewielkie ilości zbóż. O co zatem chodzi?
Kto zarządza gruntami ornymi na Ukrainie?
Ukraina jest od kilkunastu lat polem rywalizacji wielkich obszarników, którzy dostrzegli szansę na zarobienie pieniędzy w związku z globalną polityką klimatyczną oraz wzrostem populacji ludzkości. Ścierają się tam jednak interesy nie tylko chińskie i rosyjskie, ale także amerykańskie czy zachodnioeuropejskie. O sytuacji, jaka panuje za naszą wschodnią, w kwestii rywalizacji o ziemię przypomniał w miniony weekend europoseł Jacek Saryusz–Wolski powołujący się w swej wypowiedzi opublikowanej w portalu X (dawny Twitter) na słowa polityka Mateusza Ducha.
– Obecnie na UA rolnictwo kontroluje mała grupa, ogromnych przedsiębiorstw rolnych, które kontrolują większość ziem uprawnych nad Dnieprem. Na UA funkcjonują 93 agroholdingi, które według oficjalnych informacji UA ministerstwa rolnictwa, posiadają ok. 32 proc. wszystkich gruntów rolnych Ukrainy. Ukraińskie rolnictwo w ostatnich latach stale rozwijało się, pomimo kryzysów ekonomicznych, które dotykały kraj. Dużo pieniędzy zainwestowano w UA rolnictwo, żeby teraz odpuścić możliwość zarabiania na UA produktach rolnych – napisał europoseł.
Na rynku pojawiło się właśnie 27 mln ha żyznej ziemi. To połowa Ukrainy albo więcej
Niebawem na Ukrainie będzie dużo łatwiej nabyć ziemię na własność. Plan, aby to umożliwić, zaczął się tuż przed drugą inwazją rosyjską. Przypadek? Warto przypomnieć, że Rosjanie zaanektowali Krym zaraz potem, jak Pekin położył na stole miliardy dolarów za możliwość dzierżawy tamtejszej ziemi.
Według Ośrodka Studiów Wschodnich zgodnie z ustawą z dnia 31 marca 2020 r. po raz pierwszy w historii Ukrainy, od 1 lipca 2021 r. możliwa stała się sprzedaż gruntów rolnych. Co prawda, wciąż jeszcze, bo do końca 2023 r. ukraińską ziemię mogą kupować jedynie osoby fizyczne, i to nie więcej niż 100 ha na osobę, niemniej od 1 stycznia 2024 r. prawo to otrzymają także zarejestrowane w kraju firmy. To nie wszystko. Limit gruntów, jakie łącznie będzie można zgromadzić, wyniesie już nie 100, a dziesięć tysięcy hektarów. Warto przy okazji podkreślić, że obcokrajowcy oraz spółki, w których są oni udziałowcami, nie będą miały prawa kupować ziemi, chyba że społeczeństwo wypowie się na ten temat pozytywnie w planowanym referendum. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby zdobyć ukraińskie obywatelstwo. Pula ziemi, która trafi, a w zasadzie już trafia na sprzedaż, obejmuje 27 mln ha. Wciąż jednak nie będzie można kupić terenów należących do państwa czy samorządu. Nie zmienia to faktu, że po wejściu w życie wszystkich zmian rynek ziemi na sprzedaż obejmie mniej więcej 50 proc. wszystkich ukraińskich terytoriów, i to tylko przy założeniu, że Krym oraz tereny okupowane przez Rosję wciąż należą do Ukrainy.
Ile warta jest ziemia uprawna w Polsce
Przy tak agresywnej postawie inwestorów lokujących kapitał w gruntach ornych, warto przyjrzeć się sytuacji Polski w kontekście jej bezpieczeństwa. Nie chodzi przy tym o atak bezpośredni, jaki ma miejsce w przypadku Ukrainy, a o zapędy funduszy międzynarodowych lub miliarderów szukających nowych areałów pod swoje inwestycje. Obecnie Polska dysponuje prawie 19 mln hektarów ziemi uprawnej. To łakomy kąsek zarówno dla funduszy chińskich, jak i inwestorów pokroju Billa Gatesa. Średnia cena gruntu ornego w Polsce to około 60 tys. zł i choć od zeszłego roku rośnie, z punktu widzenia inwestorów zagranicznych może być wciąż atrakcyjna. Dość powiedzieć, że ziemia kupiona przez Gatesa w Północnej Dakocie była dziesięć procent droższa od średniej ceny liczonej od hektara w Polsce.
Nad Wisłą nie tak łatwo stać się ziemianinem
W 2016 r. skończył się okres przejściowy dotyczący nabywania nieruchomości rolnych przez obcokrajowców. Oznacza to, że od siedmiu lat obywatele Unii Europejskiej, a szerzej Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG) mogą kupować grunty rolne w Polsce na tych samych zasadach, co Polacy. Cudzoziemiec, który jednak planuje nabyć taką nieruchomość, musi najpierw wykazać, że od pięciu lat mieszka w Polsce. Według danych rządowych, w latach 2008-2015 z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa sprzedano cudzoziemcom aż 695,33 ha, z tego aż 262,84 ha to były nieruchomości rolne. Średnia wielkość nieruchomości rolnej sprzedanej w tym czasie obcokrajowcowi wyniosła 14,60 ha. Obecnie, jak zapewnia dyrektor generalny Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, polska ziemia jest przeważnie dzierżawiona, nie sprzedawana.
Warto też podkreślić, że w latach w okresie 2016-2022 w obce ręce wpadło 380,21 ha ze wspomnianych zasobów. Z tego nieruchomości rolne stanowiły zaledwie 48,98 ha, a średnia wielkość gruntu ornego sprzedanego kupującemu, który nie legitymował się polskim paszportem, wyniosła 1,53 ha.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?