Spis treści
Parlament Europejski opracował zmiany na etykietach dotyczących miodu. Producenci będą mieli obowiązek umieszczania w tym samym polu widzenia, co nazwa miodu, wyraźnej informacji o kraju pochodzenia, w tym wskazanie co najmniej czterech krajów, z których pochodzi najwięcej miodu w mieszance. Jeśli żaden z miodów nie przekracza połowy mieszanki, producent musi podać wartości procentowe dla wszystkich krajów, w których te miody zostały wyprodukowane. Kolejna propozycja to wprowadzenie kodu identyfikacyjnego, umożliwiającego śledzenie pochodzenia produktu od pszczelarza.
Zastrzeżenia do 74 proc. próbek chińskiego miodu
Obecnie z etykiet na miodach dostępnych w marketach dowiemy się jedynie, że zostały wyprodukowane w UE, poza UE lub, że jest to mieszanka z krajów UE i spoza UE. Analizy wykazały, że są to głównie mieszanki miodów z Chin, a od 2022 roku także z Ukrainy.
Według ubiegłorocznego raportu COPA COGECA, europejskiej organizacji zrzeszającej rolnicze związki zawodowe i organizacje spółdzielcze, prawie 46 procent miodów importowanych do Europy stanowią miody zafałszowane. Skala fałszerstwa jest największa w przypadku miodu z Chin. W europejskich badaniach jakościowych aż 74 procent chińskich próbek budziło wątpliwości. Najczęściej, zamiast miodu, zawierały syropy glukozowo-fruktozowe.
Tymczasem w przypadku miodu, kupowanego zwykle w celach zdrowotnych, jakość ma kluczowe znaczenie. Sprawozdawca Alexander Bernhuber z Austrii podkreślił w PE, że dzięki nowym etykietom zarówno pszczelarze, jak i konsumenci będą lepiej chronieni przed sfałszowanym miodem.
Problemy ze skupem i wyższe koszty produkcji
Fałszowany miód jest znacznie tańszy.
- W internecie można kupić 300-kilowe beczki, kilogram wychodzi po 6 zł – 8 zł w zależności od rodzaju miodu – mówi Janusz Lambarski, prezes Regionalnego Związku Pszczelarzy Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej we Włocławku. - Gdy ten miód trafił na nasz rynek, ceny w hurcie natychmiast spadły. Za miód wielokwiatowy płacono maksymalnie 11 - 12 zł, a za rzepakowy nawet 9,50 zł za kilogram.
Jakie są tego skutki?
- Opłakane – odpowiada Lambarski. - W moim związku liczba pszczelarzy w ciągu roku zmniejszyła się o dwa procent. Mówię o pszczelarzach, którzy mieli 20 – 30 rodzin pszczelich. A ci, co mieli około 80, zmniejszyli pasieki. Przerosły ich problemy ze skupem miodu i rosnące koszty produkcji.
Do tego na lokalnym rynku pojawili się cwaniacy. - Nie mają pasiek, a siadają na bazarkach z miodami w niskich cenach – mówi Lambarski. - Najgorsze, że inspekcja weterynaryjna nie może im nic zrobić, bo cwaniacy nie mają numerów weterynaryjnych pasiek. Jedynie Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych miałaby uprawnienia, ale oni nie działają na bazarkach.
Nie ma pyłku i nektaru, jest sacharoza
W 2023 roku IJHARS kontrolowała miód na granicy. Sprawdzili 1189 partii miodu importowanego z krajów trzecich o łącznej masie 24088 ton, w tym głównie z Chin (662 partie) oraz Ukrainy (476 partii). - Dane te dotyczą wszystkich skontrolowanych na granicy partii, natomiast nie dla wszystkich partii docelowym krajem przeznaczenia była Polska – uczula IJHARS.
W wyniku kontroli wydano pięć decyzji zakazujących wprowadzanie miodu do obrotu na terytorium Polski dla: trzech partii miodu pochodzących z Chin - z uwagi na zaniżoną liczbę diastazową (określa zawartość enzymów w miodzie, niska liczba może świadczyć o zafałszowaniu miodu sacharozą), jedną partię miodu z Turcji - również z uwagi na zaniżoną liczbę diastazową, a także jedną partię miodu z Ukrainy - z uwagi na obecność licznych, ciemnobrązowych zanieczyszczeń oraz pojedynczych sztuk owadów i ich fragmentów.
Lokalni pszczelarze liczą na to, że uszczegółowione etykiety na miodach poprawią ich sytuację.
- Klienci czytają etykiety i jak zobaczą, że miód jest chiński, to się pewnie dwa razy zastanowią i część z nich zdecyduje się na kupno u lokalnego pszczelarza - liczy Lambarski.
W Kujawsko-Pomorskiem mamy 4423 pszczelarzy, utrzymują 108762 rodzin pszczelich, siedmiu pszczelarzy ma ponad 300 rodzin, ale większość między 11 a 50.
