Chodziło o nieuzbrojony dron MQ9 Reaper, należący do amerykańskich sił powietrznych w Europie, który wykonywał planowany trening na lotnisku w Mirosławcu i stracił łączność z bazą – podało w poniedziałek późnym wieczorem Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Teren przymusowego lądowania samolotu został zabezpieczony; wszystko było pod kontrolą - zapewnił we wtorek Inspektor Sił Powietrznych gen. dyw. pil. Ireneusz Nowak, informując o okolicznościach awaryjnego lądowania amerykańskiego bezzałogowego statku powietrznego MQ9 Reaper w okolicach Mirosławca.
Samolot leciał z Rumunii
"Mieliśmy, szczerze powiem, dosyć nerwową, nieprzespaną noc i w dowództwie, ale przede wszystkim w 12. Bazie Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu. Związane to było z tym, że w czasie lotu szkoleniowego amerykańskiego samolotu bezzałogowego MQ9 Reaper nastąpiła utrata kontroli nad tymże samolotem, co skutkowało tym, że musiało dojść do tak zwanego przymusowego przyziemienia tegoż samolotu w okolicach lotniska Mirosławiec" - powiedział gen. Nowak, informując dziennikarzy o okolicznościach incydentu.
Samolot wykonywał rutynową misję szkoleniową, która w tym przypadku powinna odbywać się raz na kwartał. "Miał przetestować i wykonać podejścia do lądowania na lotnisku Mirosławiec w tak zwanym automatycznym systemie startów i lądowań. Wykonywał lot z bazy w Rumunii" - poinformował gen. Nowak, dodając, że po wykonaniu zadania w Polsce maszyna miała wrócić do Rumunii.
Informacja o tym, że została utracona kontrola nad samolotem - jak podał inspektor - dotarła do polskiej strony ok. godz. 18.
Awaryjne lądowanie
Po jakimś czasie pojawiła się informacja, że w okolicach Mirosławca doszło do awaryjnego lądowania aparatu.
Przyziemienie nastąpiło zgodnie z procedurami w zabezpieczonym terenie niezamieszkanym. Miejsce zostało zabezpieczone przez służby, dochodzenie prowadzi Żandarmeria Wojskowa – podało Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Czy doszło do zakłócenia sygnału GPS?
Sytuacja miała miejsce w związku z doniesieniami o podejrzeniach zakłóceniach sygnału GPS przez Rosję w regionie w ostatnich tygodniach.
Zachodni eksperci ostrzegają przed bronią Putina, która może sparaliżować w Europie ruch samolotów i statków. Jedno z takich urządzeń Moskwa miała umieścić w Kaliningradzie, koło polskiej granicy.
Pojawiły się informacje, że takie urządzenia rozmieszczono w pobliżu wschodnich krajów NATO. Według dowódcy wojsk estońskich Martina Herema, Finlandia i kraje bałtyckie już zgłosiły zakłócenia w ruchu lotniczym i morskim.
System rosyjskiego zagłuszania nazywa się „Toboł”. Przypomina dużą antenę i przesyła sygnały na tej samej częstotliwości, co satelity używane do naprowadzania pojazdów. Uniemożliwia urządzeniom nawigacyjnym odbieranie prawidłowego sygnału.
Zidentyfikowano kilka kompleksów systemu w Rosji. Jeden ma być w Kaliningradzie, rosyjskiej enklawie między Litwą a Polską.
Groźna broń w rosyjskich rękach
Ekspert ds. wojny elektronicznej, dr Thomas Withington, powiedział The Telegraph, że antenę można skierować tak, aby zakłócała sygnały GPS w kilku kierunkach i Rosja może ją wykorzystać do ochrony przed rakietami.
Moskwa przez kilka miesięcy eksperymentowała z systemem walki elektronicznej Toboł, aby zakłócać transmisje satelitów Starlink, wykorzystywanych przez Ukrainę.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
