Kiedy we wrześniu 2015 r. sąd drugiej instancji stwierdził, że Eiffage ma zapłacić miastu 101 mln zł, władze miały powód do zadowolenia. Tyle że mijają już prawie dwa lata, a na koncie urzędu jest tylko 20 mln zł.
Przeczytaj też: Eiffage chce zapłacić miastu 80 zamiast 101 mln zł. Czy prezydent ma iść na ugodę?
– Sprawa nie jest zakończona, ponieważ Sąd Najwyższy przyjął do rozpatrzenia skargę kasacyjną Eiffage – mówi Urszula Mirończuk, rzeczniczka prezydenta.
Miasto może jednak wymagać od Eiffage wypłaty całości. Dlaczego więc nie jest prowadzone postępowanie egzekucyjne? – pytamy.
Urszula Mirończuk podkreśla, że egzekucja jest kosztowna, szczególnie jeśli – tak jak w tym przypadku – miałaby być prowadzona za granicą. Jednocześnie zapewnia, że dochodzenie pozostałej kwoty jest zabezpieczone.
– Dla rozważnego wierzyciela liczy się skutek, to znaczy efektywna i szybka spłata wierzytelności bez ponoszenia nadmiernych kosztów. Stąd rozstrzygnięcie SN jest tak istotne – mówi Mirończuk.
Na wyrok czeka też druga strona sporu. – Mamy nadzieję, że do końca roku sprawa zostanie ostatecznie wyjaśniona – mówi rzeczniczka Eiffage Polska Joanna Cendrowska.
Pytamy, czy do tego czasu firma planuje przekazać jakąś transzę pieniędzy? – Czekamy na rozstrzygnięcie – powtarza rzeczniczka.
O to, czy miasto dobrze robi pytamy białostockiego prawnika Bartosza Wojdę.
– Wydaje się to roztropne. Oczywiście prezydent jest w prawie i mógłby żądać natychmiastowej zapłaty. Ale w razie przegranej w sądzie, musiałby nie dość, że zwracać otrzymaną kwotę, to jeszcze zapłacić odsetki – wyjaśnia.
Podkreśla, że skoro skarga kasacyjna została przez SN przyjęta coś może być na rzeczy.
– Na pewno nie jest ona w oczywisty sposób niezasadna. Jeśli by tak było, SN by jej nie przyjął – mówi prawnik.
Od czasu przejęcia władzy w radzie miasta przez PiS komisja rewizyjna krytykuje prezydenta za to, że w dostateczny sposób nie ściąga wierzytelności. O pieniądzach wymagalnych od Eiffage nie było jednak ani słowa. – Dlatego że faktycznie prezydent powinien poczekać na wyrok SN. Ewentualne zwracanie pieniędzy w razie niekorzystnego wyroku byłoby niepotrzebnym narażaniem się na koszty – mówi Piotr Jankowski z PiS, przewodniczący wspomnianej komisji.
Sądowy spór miasta z firmą Eiffage zaczął się w 2011 roku, gdy okazało się, że nie ma szans, by firma zakończyła budowę stadionu.