Europa jest przeregulowana, co podnosi ceny energii. Ale Polska ma dodatkowy problem

Grzegorz Gajda
Jerzy Steinhoff: polskie kopalnie są trwale nierentowne
Jerzy Steinhoff: polskie kopalnie są trwale nierentowne Dziennik Zachodni
Europa jest przeregulowana, co podnosi koszty produkcji energii. Polski problem to jednak głównie udział węgla w miksie energetycznym, co powoduje, że nasze ceny są jeszcze wyższe niż w całej Europie - twierdzi Janusz Steinhoff. Przypomina także likwidację 23 kopalń przez rząd Jerzego Buzka, mówiąc: zmniejszyliśmy zatrudnienie o 100 tysięcy osób, w ciągu 4 lat. Zrobiliśmy to zdecydowanie szybciej niż Margaret Thatcher.

Spis treści

Uzależnienie od węgla jest dla Polski obciążeniem klimatycznym i gospodarczym

Strefa Biznesu: Jaka jest pana ocena obecnej sytuacji polskiej energetyki? Mam na myśli uzależnienie od węgla, potrzeby i wymogi klimatyczne.

Janusz Steinhoff, inżynier i polityk. W okresie 1997–2001 minister gospodarki, a w latach 2000–2001 wiceprezes Rady Ministrów w rządzie Jerzego Buzka, poseł na Sejm w trzech kadencjach: - Polska przechodzi proces transformacji energetycznej, zgodny z polityką klimatyczną Unii Europejskiej. Naszym celem jest ograniczenie emisji dwutlenku węgla i odejście od paliw kopalnych, zwłaszcza węgla kamiennego i brunatnego. Przez wiele lat polski miks energetyczny był zdominowany przez te paliwa, co wynikało z uwarunkowań historycznych i dostępnych zasobów. Praktycznie nie wykorzystywaliśmy gazu ziemnego ani paliw płynnych do produkcji energii elektrycznej. Dominował węgiel kamienny i brunatny, dzięki dużym zasobom i dwóm znaczącym zagłębiom węgla brunatnego. Kiedyś to był nasz najważniejszy towar eksportowy, ale te czasy dawno minęły. Obecnie jednak jesteśmy zmuszeni ograniczać wykorzystanie, zarówno w elektroenergetyce, jak i w ciepłownictwie, z uwagi na wysoką emisję dwutlenku węgla.

Jak te emisje wyglądają ilościowo?

Emisja dwutlenku węgla przy produkcji energii z węgla brunatnego wynosi ponad 1 tonę na megawatogodzinę, a w przypadku węgla kamiennego — około 900 kg. Przy produkcji energii elektrycznej z gazu emisyjność jest o połowę niższa. Oczywiście emisja zależy od stopnia nowoczesności bloków wytwórczych. Wysokosprawne, węglowe bloki, takie jak te w Bełchatowie, Jaworznie czy Kozienicach, mają niższą emisję, ale nadal jest ona znaczna. Chcę podkreślić, że odejście od węgla jest konieczne nie tylko z powodów ekologicznych, ale również ekonomicznych, ponieważ energia z węgla staje się niekonkurencyjna w stosunku do gazu i OZE.

Polski miks energetyczny zmienia się na lepsze

Wiemy, że sedno problemu leży w miksie energetycznym, ale także stabilności źródeł

Od kilku lat zmieniamy ten nasz miks energetyczny, wprowadzając więcej odnawialnych źródeł energii (OZE) oraz zastępując paliwa stałe gazem ziemnym. Planujemy, by do 2030 roku moc elektrowni gazowych wynosiła około 10 GW. Przypomnę, gaz jest połowę mniej emisyjny.

Gaz to jednak paliwo kopalne…

Dlatego jest paliwem przejściowym, a Polska zdecydowała o budowie elektrowni jądrowych. Plan obejmuje sześć bloków o łącznej mocy 8–9 GW. Pierwszy reaktor w Choczewie ma powstać do około 2035–2036 roku. Obecnie mamy już około 15–16 GW mocy w fotowoltaice i 10 GW w energetyce wiatrowej na lądzie. Planujemy także budowę farm wiatrowych na Bałtyku (offshore), gdzie potencjał wynosi około 30 GW. Dlaczego na morzu? Bo turbiny offshore są bardziej wydajne niż te lądowe, a ich moc przekracza 10 MW na turbinę.

Oczywiście trzeba myśleć o tym, że w 2038 roku kończą się dwa złoża w Bełchatowie. Tamtejsza elektrownia ma moc ponad 5000 megawatów. Ja popieram koncepcję budowy drugiej elektrowni atomowej właśnie w tym miejscu, bo powinniśmy racjonalnie wykorzystywać infrastrukturę. Tam istnieje potencjał sieciowy i możliwość odprowadzenia mocy na tym poziomie 5000 MW.

Ciągle aktualne pozostaje pytanie: czy te źródła są w stanie w pełni zastąpić węgiel w produkcji energii w Polsce?

Nie zastąpią go w pełni. Stabilne źródła energii, takie jak gaz czy atom, są niezbędne, by uzupełnić OZE, zależne od warunków pogodowych. Polska ciągle zmierza w tym kierunku, ale tempo zmian musi być dostosowane do naszych możliwości technologicznych i ekonomicznych.

Wspomniał pan o mniej emisyjnych blokach węglowych. Czy można je jeszcze bardziej modernizować i emisyjność dalej zmniejszać?

Nie da się całkowicie wyeliminować emisji z bloków węglowych. Nowoczesne bloki, takie jak w Jaworznie czy Kozienicach, osiągają sprawność powyżej 40%, co ogranicza emisje, ale nie eliminuje ich. Owszem, pojawiają się technologie wychwytywania i magazynowania w głębi ziemi dwutlenku węgla, ale nikt ich nie stosuje, bo są obecnie zbyt kosztowne i nieopłacalne ekonomicznie. Produkcja energii z węgla jest niekonkurencyjna wobec produkcji z OZE. Jedynym racjonalnym kierunkiem zmian jest obecny tzn. stopniowe odejście. Wiemy, ze tego się nie da zrobić z roku na rok, to proces długotrwały.

Jak pan ocenia nasze postępy?

Uważam, że są...niezłe. Zredukowaliśmy udział paliw stałych w produkcji energii do 60%. W kraju zdominowanym przez te paliwa to zupełnie przyzwoity wynik. Ale musimy zrobić wszystko by zwiększyć udział odnawialnych źródeł energii, likwidować bariery i wspierać ten obszar, który da nam czysta energię, możliwie szybko.

Zamykaliśmy już nierentowne kopalnie. Dziś trzeba zrobić to samo

Górnictwo może być opłacalne. Wystarczy dać zarządzać tym, którzy się na nim znają. Nie chcemy być pośmiewiskiem świata i pożeraczem publicznych pieniędzy - mówi w rozmowie ze Strefą Biznesu Jarosław Zagórowski, dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa, były prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Ale dziś nasza sytuacja jest taka: produkujemy węgiel w nierentownych kopalniach

Niestety tak. Większość polskich kopalń jest trwale nierentowna. Koszty wydobycia węgla w Polsce są wyższe niż jego importu. Produkcja węgla jest dotowana, co obciąża budżet państwa. Jest taki raport NIK obejmujący lata 2007 – 2015, który wykazał, że branża uzyskała więcej pomocy z budżetu niż odprowadziła wszystkich opłat cywilnoprawnych, obejmujących podatek CIT, PIT, opłaty środowiskowe i tak dalej. Wniosek jest jeden: działalność kopalń jest trwale nierentowna i nieuzasadniona ekonomiczne. W kończącym się roku to będzie jakieś 8 miliardów złotych, nie licząc dopłat do emerytur górniczych. Wysokość dalszych obciążeń znamy.

Zamknięcie nierentownych kopalń jest nieuniknione, ale wymaga dialogu społecznego i odpowiednich działań restrukturyzacyjnych. W latach 1997–2001, kiedy byłem ministrem w rządzie Jerzego Buzka, zlikwidowano 23 kopalnie i zmniejszono zatrudnienie o 100 tysięcy osób, w ciągu 4 lat. Zrobiliśmy to zdecydowanie szybciej niż Margaret Thatcher, podawana dziś przez środowiska liberalne za wzór. Nieskromnie powiem, że uniknęliśmy wtedy wstrząsów społecznych, dzięki dialogowi z partnerami. W tej chwili należy dać górnikom możliwość dobrowolnych odejść, a pomoc dla kopalń uzależnić od redukcji zatrudnienia.

Takie rzeczy to naturalne procesy, toczą się w całej Europie w wielu branżach. Nigdzie nie wyrzuca się ludzi na bruk. Likwiduje się np. fabryki samochodów. Wtedy proponuje się ludziom odprawy, wprowadza się systemy przekwalifikowania, itd.

Ale my mówimy o branży, która łącznie, daje zatrudnienie 200 tysiącom ludzi. To nie jest jedna fabryka.

Przez ostatnie 35 lat, redukcja zatrudnienia w górnictwie objęła mniej więcej 300 000 ludzi. W tym czasie bezrobocie na Śląsku było - cały czas - o 2 punkty procentowe niższe niż średnia krajowa. Czy doszło do jakiegoś kataklizmu? Uruchomiono skuteczne mechanizmy generowania nowych miejsc pracy i wiele programów, które ten proces ułatwiły.

Z wyjątkami...zagłębie wałbrzyskie po likwidacji kopalń właściwie się nie podniosło. Podobnie Bytom, choć to różne sytuacje.

Nie zgadzam się. Po pierwsze likwidacja zagłębia wałbrzyskiego była koniecznością, o której mówiło się już w czasach PRL-u. Owszem, tam był dobry węgiel, ale trudne warunki geologiczne, co przekładało się na bardzo wysokie koszty. Były to też bardzo niebezpieczne kopalnie. Zatem proces zamykania był już wtedy nieuchronny.

Zwracam też uwagę, że rynek pracy w Polsce dziś jest zupełnie inny, niż miało to miejsce 20, 30 lat temu. Tamte decyzje, podejmowane przez rząd Hanny Suchockiej nie były oderwane od ekonomii. To prawda, że w Bytomiu poziom bezrobocia był bardzo wysoki. W tej chwili sięga 8%, ale średnia stopa bezrobocia na Śląsku nie przekracza 5% i ciągle jest niższa niż średnia krajowa. Dzieje się tak pomimo tego, że tu nawarstwiły się wielkie problemy wynikające z przekształcenia przemysłu ciężkiego. Powtarzam: to, że niektóre zakłady kończą działalność to normalny proces gospodarki rynkowej. Dziś nie produkujemy maszyn do pisania a mimo że kiedyś mieliśmy znakomity i ważny Łucznik. Górnictwo powinno podlegać tym samym prawom, szczególnie, że dziś nikt nie pilnuje zarządzania, wskaźniki kosztowe rosną, opłacalność spada. Zdarzały się okresy lepsze, ale tylko kiedy węgiel na świecie był niebotycznie drogi. Generalnie górnictwo generuje straty.

Dotowanie górnictwa coraz trudniej uzasadnić

To znaczy, że znamy receptę, ale odwlekamy zamykanie kopalń?

To są po prostu trudne decyzje polityczne, które mogą spotkać się z krytyką. Nie widzę dziś takiej determinacji jak w rządzie Jerzego Buzka. Tymczasem dotowanie górnictwa jest coraz trudniej uzasadnić. Pamiętajmy też, że dopłaty do produkcji, co ma miejsce w przypadku górnictwa węgla kamiennego, są niedozwolone. Pomoc publiczna dla każdej firmy musi być uzasadniona i nad tym czuwa Komisja Europejska. Dalsze dotacje dla nie będą możliwe bez zgody Komisji Europejskiej. Po części, w tym roku również subwencjonowanie było, powiedziałbym – nie w pełni legalne, bo nie uzyskaliśmy notyfikacji programu wynegocjowanego jeszcze przez rząd PiS z partnerami społecznymi.

Jakie to może mieć konsekwencje?

Nawet nie chcę o tym myśleć, ale grozi nam konieczność zwrotu pomocy publicznej, co by było równoznaczne z wprowadzeniem górnictwie węgla kamiennego w stan upadłości. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale fakty są takie, że od dwóch lat nie uzyskaliśmy notyfikacji.

Skąd się biorą najwyższe w świecie ceny energii?

Czy dotowanie górnictwa można usprawiedliwiać utrzymaniem kosztów energii w ryzach?

Mamy energię najdroższą na świecie właśnie z powodu produkcji węgla a koszty jego wydobycia są wysokie. To absolutnie nieakceptowalne. Europa ma prawie dwukrotnie wyższe ceny energii niż Stany Zjednoczone przez co traci konkurencyjność.

Nie można za wysokie ceny w Europie winić naszego górnictwa… Ceny podnoszą opłaty za emisję CO2, gdyby ich nie było energia z elektrowni na węgiel byłaby dużo tańsza

Europa jest przeregulowana, co podnosi koszty produkcji energii. Polski problem to jednak głównie udział węgla w miksie energetycznym, co powoduje, że nasze ceny są jeszcze wyższe niż w całej Europie.

Mówiąc o regulacjach ma pan na myśli handel emisjami?

Przede wszystkim chcę podkreślić, że zgadzam się z celami walki z globalnym ociepleniem. Uważam jednak, że tempo zmian musi być dostosowane do globalnych realiów. Europa odpowiada za niewielki procent światowej emisji CO2 – około 10%, więc radykalne zaostrzenie regulacji może prowadzić do utraty konkurencyjności i przenoszenia przemysłu poza Europę. Problemy klimatyczne to sprawa nie lokalna a globalna. Owszem, w Europie ocieplenie następuje najszybciej, ale walka z nim powinna być prowadzona w takim tempie jak na całym świecie.

Jeżeli w wyniku zbyt ostrych wymogów utracimy konkurencyjność, dojdzie do relokacji przemysłu, biznesu, miejsc pracy. Musimy wspólnie ustalić tempo zmian i to należy do decyzji kolejnych szczytów klimatycznych. Mam na myśli zdroworozsądkowe odejście od paliw kopalnych z poszanowaniem uwarunkowań społecznych i uczciwej konkurencji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Marek
Po prostu należy skończyć z fanatyzmem klimatycznym i każdy kraj niech sobie wdraża zielone źródła wg własnego uznania.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu