Ewelina Świderska: Białystok zasługuje na swój czerwony dywan

Maryla Pawlak-Żalikowska
W kreacjach z własnych sklepów, zainspirowane przez projektantkę mody Elwirę Horosz, właścicielki białostockich butików brylowały z wdziękiem na wybiegu. Ku radości i przy aplauzie widzów, którzy przybyli na otwarcie nowej siedziby .
W kreacjach z własnych sklepów, zainspirowane przez projektantkę mody Elwirę Horosz, właścicielki białostockich butików brylowały z wdziękiem na wybiegu. Ku radości i przy aplauzie widzów, którzy przybyli na otwarcie nowej siedziby . Justyna Szafran
To, że mieszkamy w Białymstoku nie znaczy, że jesteśmy gorsi niż centralne metropolie - mówi Ewelina Świderska, właścicielka studia fryzjerskiego. - Świadczymy tu usługi na światowym poziomie i nie mamy powodów do kompleksów.

Każdy z was zasługuje na wyjątkowe traktowanie - podkreślała Ewelina Świderska otwierając w sobotni wieczór swój salon fryzjerski w nowym miejscu w Białymstoku.

A ponieważ pani Ewelina chciała podkreślić, że Białystok nie ma powodów do kompleksów, a klienci i klientki są tu godni najlepszej oferty i obsługi, była to impreza z rozmachem, czerwonym dywanem, prawdziwym szampanem i jednocześnie na dużym luzie.

W zawodzie Ewelina Świderska pracuje od 14 lat, od 18. roku życia. A zaczęło się tak. Jej babcia, na kilka dni przed tymi ważnymi urodzinami wnuczki, poszła zrobić trwałą do fryzjerki - pani Basi - na Białostoczku. I opowiadała tam, jak pięknie i z fantazją jej wnusia czesze wszystkie koleżanki. - To niech wnusia do mnie przyjdzie - zaproponowała pani Basia.

I przyszła. Ewelina uczyła się wtedy w liceum na tym samym osiedlu. Gdy wkroczyła do salonu zauroczyło ją profesjonalne wydanie tego, co do tej pory traktowała jak czystą zabawę.

- Wcześniej nie myślałam, że zostanę fryzjerką, choć czesałam koleżanki już w podstawówce - opowiada pani Ewelina i ze śmiechem wspomina, że nie tylko czesała, ale i strzygła maszynką, co miewało tragiczne skutki dla niektórych „klientek”. - Ale pomysł i wizja fryzury w tym były! - zapewnia.

Tak więc, kiedy już przyszła do pani Basi, to i została. Najpierw niezobowiązująco na trzy tygodnie, potem na nauce zawodu. Wtedy porzuciła zamiar studiowania resocjalizacji. - Mamo, zostanę fryzjerką - oświadczyła w domu.

Po trzech latach u pani Basi trafiła do ekskluzywnego białostockiego salonu Kudłaty Raj. Tam pracowała pięć lat. Szkoliła się, zdobywała wiedzę i klientów.

-To było świetne doświadczenie - chwali. - Ale w końcu uznałam, że czas się usamodzielnić.

Miejsce na samodzielność znalazło się w niewielkim lokalu przy ul. Wyszyńskiego. Nazwa wzięła się z inicjałów imion: Ewelina i Marta - koleżanka kosmetyczka, która też otworzyła tu swoją działalność.

- Wtedy, sześć lat temu, pracowałam tu sama jako fryzjerka. Gdy kilka lat później Marta została mamą, stanęłam przed dylematem, co dalej robić - wspomina pani Ewelina. Postawiła na rozwój.

- Dwa lata temu powiększyłam salon z trzech stanowisk do sześciu. Sukcesywnie przyjmowałam jednego pracownika... pomocnicę... stworzyłam strefę męską z barber shopem... Sama jestem w szoku! Nas jest teraz w sumie 11 osób! Na zdjęciu na portalu jeszcze 10, ale w sierpniu przyjdzie do pracy mój uczeń. Niezwykle utalentowany młody człowiek, który przyjechał z Siemiatycz i bardzo chciał zostać barberem - z pasją opowiada Ewelina Świderska.

Z taką samą pasją, sympatią i uznaniem dla talentów i możliwości swojego zespołu przedstawiła ich też na sobotnim otwarciu nowego salonu - każdy paradował na pełnym luzie w szpalerze gości stojących wzdłuż czerwonego dywanu rozłożonego przed nowym budynkiem.

Jednak zanim to paradowanie się zaczęło, jeszcze dzień wcześniej cała ta ekipa plus klientki i klienci mijała się z trudem między fotelami na niewielkiej przestrzeni poprzedniej siedziby. Z maciupeńkim pomieszczeniem socjalnym, gdzie jedna osoba okręcając się wokół własnej osi miała problem, żeby niczego nie zrzucić.

Sześć lat temu, gdy startowało studio młodziutkiej „bizneswoman”, to wystarczało. Także dlatego, że musiało: budowała własny biznes przy skromnym wkładzie własnym. Jego podstawą było wsparcie dotacjami unijnymi i pożyczkami, które starała się spłacać najszybciej, jak się da.

Z rozwojem zawodowym przyszedł rozwój firmy i trzeba było zmienić adres.

Droga do tego prowadziła przede wszystkim przez pracę nad sobą.

- Należę m.in. do Cechu Rzemiosł Rożnych: jako jedna z najmłodszych mam zrobionego Mistrza Fryzjerstwa, co już wychodzi z praktyki - uśmiecha się pani Ewelina. - Ale to najwyższy stopień fryzjerstwa. Cztery lata temu zdałam egzaminy i jednym ze skutków jest np. możliwość przyjmowania do pracy młodocianych. Nieustannie korzystam też ze szkoleń. Na przykład u Kamila Cesarskiego z Pracowni Fryzjerskiej YES... To jeden z najlepszych barberów w Polsce. Dziś już trzeba by było na jego szkolenie czekać w długiej na pół roku kolejce... To dzięki tej wiedzy, będąc drugim barber shopem w Białymstoku, jako pierwszy salon w mieście zaczęliśmy golić brody rytualnie, czyli przy pomocy brzytwy, z przykładaniem ręczników gorących i zimnych.

Ewelina Świderska z dumą i podziwem dla tego miejsca wspomina także szkolenia w Akademii Pivot Point (amerykański światowy lider w dziedzinie edukacji fryzjerskiej, działający w 70 krajach, uczący fachu od strony naukowej i artystycznej); czy w Berlinie, w Akademii Vidala Sassoona, brytyjskiego mistrza, o którym mówiło się, że zmienił świat za pomocą pary nożyczek.

- Było to spełnienie moich marzeń, tym bardziej że filozofia Vidala Sassoona jest bliska naszemu salonowi - podkreśla właścicielka studia fryzjerskiego.

Nie ukrywa, że do rozwoju jako przedsiębiorca bardzo potrzebowała energii płynącej ze współpracy środowiska. I znalazła ją w Białymstoku.

- Należę do Podlaskiego Stowarzyszenia Właścicielek Firm Klub Kobiet Biznesu - mówi. - Bardzo sobie cenię ten rodzaj kobiecego wsparcia.

Było je na przykład widać na czerwonym dywanie. Podczas otwarcia nowego salonu pani Ewelina zaprosiła do współpracy swoje klientki i klientów. Serwowali wspaniałe trunki, podawali doskonałe jedzenie.

Ba... panie z fryzurami, do których inspiracja popłynęła z najwyższej klasy źródła - robiącej furorę na świecie marki Moroccaniol - właścicielki białostockich butików odzieżowych wystąpiły w roli modelek. W kreacjach z własnych sklepów, zainspirowane przez projektantkę mody Elwirę Horosz, brylowały z wdziękiem na wybiegu. Ku radości i przy aplauzie widzów.

- To, co mnie niezwykle ujęło, to fakt, że to są właściciele i właścicielki różnych firm, często wobec siebie konkurencyjnych. A przecież bez żadnych oporów zgodzili się na wspólne spotkanie, które jest jednocześnie wspólną promocją - podkreśla Ewelina Świderska. - Tak samo jest potem w biznesie: do jednej z nas klientka przyjdzie zmienić fryzurę, do drugiej i trzeciej po ubrania w różnych stylach. I możemy siebie wzajemnie polecać nie naruszając istoty konkurencji.

Dlaczego postawiła na taką szampańską imprezę otwarcia z udziałem ponad setki gości?

- Bo uważam, że zasługujemy na dobrą jakość. Odrobinę luksusu. To, że mieszkamy w Białymstoku nie znaczy, że jesteśmy gorsze czy gorsi niż centralne metropolie - mówi z przekonaniem. - Świadczymy tu usługi na światowym poziomie i nie mamy powodów do kompleksów.

Zobacz też: Fashion Moto Show - poznaj prezentowane samochody

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ewelina Świderska: Białystok zasługuje na swój czerwony dywan - Kurier Poranny

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu