Jak wskazuje w przesłanym komentarzu Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl, umocnienie złotego wynikające ze zwrotu NBP w kierunku bardziej restrykcyjnej polityki wyparowało w jednej chwili. - Po piątkowej konferencji Jake’a Sullivana, doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, kurs euro błyskawicznie wystrzelił ponad 4,55 zł - wskazuje.
Cenowe szczyty złota i ropy
Sawicki przyznaje, że rynkowy efekt słów Sullivana to także gwałtowna wyprzedaż na giełdach akcji, wzrosty cen surowców energetycznych (kurs ropy Brent wyskoczył na nowe długoterminowe maksima i ponad 95 dolarów za baryłkę), ostra przecena rubla, ale także złotego i innych walut postrzeganych jako bardziej ryzykowne.
Z drugiej strony podaje tzw. bezpieczne przystanie, czyli: dolar, jen, frank oraz złoto, którego kurs poszybował ponad 1860 dolarów za uncję po raz pierwszy od listopada ub.r. Dodatkowo zwraca uwagę, że wyraźnie drożeje również pszenica na giełdzie w Chicago, ponieważ jego zdaniem, ewentualne działania wojenne mogą zakłócić dostawy zboża od jednego z dwóch kluczowych producentów.
– Wprawdzie w poniedziałek rynkowa panika się nie pogłębia, ale też piątkowe przetasowania nie zostały wymazywane. Oznacza to, że sobotnia rozmowa telefoniczna pomiędzy prezydentami Joe Bidenem i Władimirem Putinem nie rozładowała napięć oraz nie ograniczyła ryzyka inwazji. W kolejnych dniach szczególnie istotna może okazać się wtorkowa wizyta na Kremlu Olafa Scholza, kanclerza Niemiec – ocenia Sawicki.
Ekspert przypomina w przesłanym komentarzu, że złoty w ubiegłym tygodniu został wprowadzony na wzrostową ścieżkę przez NBP. Kurs euro spadał wówczas nawet pod 4,50 zł, a złoty w relacji do wspólnej waluty był najsilniejszy od połowy ub.r.
– Piątkowy wybuch awersji do ryzyka mocno wywindował kursy walut, ale pozytywny układ notowań EUR/PLN nie został jeszcze doszczętnie zburzony. Tak stałoby się dopiero w przypadku wykroczenia notowań powyżej strefę 4,57-4,58. Na razie awersja ta powstrzymała ruch wzrostowy. Na pierwszy rzut oka można to przyjmować za dobry omen i zapowiedź pojawienia się popytu na złotego. Jeśli jednak napięcie geopolityczne będzie wzbierać, to bariera, która na razie zamyka drogę do pułapu 4,60, zapewne nie powstrzyma zwyżki - prognozuje.
Jego zdaniem, w przypadku inwazji Rosji na Ukrainę kursy walut niechybnie zanotowałyby kolejny bardzo dynamiczny skok i obrałyby kierunek na grudniowe szczyty, które w przypadku EUR/PLN usytuowane są w okolicy 4,65".
Co może zrobić NBP
Kolejne podwyżki stóp procentowych i zaostrzenie retoryki ze strony banku centralnego za-pewne uchroniły przed dotkliwszymi wzrostami kursów walut i sprawiają, że złoty będzie nieco mniej wrażliwy na rynkowe turbulencje, nie tylko związane z czynnikami geopolitycznymi, ale także np. z podnoszeniem stóp procentowych w USA.
Jednak, jak wskazuje, jest to marne pocieszenie dla władz monetarnych, które liczyły, że niższe kursy walut odegrają wspierającą rolę w walce z inflacją. - Na domiar złego sięgające zenitu napięcie geopolityczne zagraża dalszym podbiciem cen paliw i zbóż, co może dodatkowo niepokoić członków RPP - wyjaśnia.
– Im mocniejsza będzie presja na osłabienie złotego, tym wyższe będzie prawdopodobieństwo, że z odsieczą polskiej walucie przyjdą władze monetarne. W przypadku, gdyby kurs euro został wyniesiony ponad 4,60 zł, nie można będzie wykluczyć klasycznych interwencji polegających na sprzedaży walut obcych przez NBP, co miałoby doprowadzić do wzmocnienia PLN – podsumowuje Sawicki.
