Spis treści
- Kandydat na prezydenta USA wini Tajwańczyków za utratę technologii i sugeruje haracz za ochronę przed ChRL
- Zachód jest uzależniony od azjatyckich technologii oraz środków produkcji
- Nielegalna Republika Chińska przestrzega zasad, w przeciwieństwie do legalnej Chińskiej Republiki Ludowej?
- Polski rząd weźmie na siebie walkę z nieuczciwą chińską konkurencją?
- Na czym polega strategia chińskich firm sprzedażowych w Europie?
Jeszcze przez co najmniej kilka lat Europa Zachodnia i USA będą skazane na wybór między ChRL a Tajwanem, jeśli chodzi o dostawy najważniejszych chipów oraz innych kluczowych elementów elektroniki, na której opiera się większa część handlu międzynarodowego. Stąd ewentualne wpadnięcie bliskiego sojusznika Zachodu z regionu Pacyfiku Zachodniego w orbitę wpływów Pekinu mogłoby sprawić, że w przyszłości nawet mało znaczące negocjacje z Chinami prowadzone przez UE skazane byłyby na porażkę. Tymczasem najbliższe rozmowy Brukseli z ChRL mogą dotyczyć ważnej m.in. z punktu widzenia Polski branży e–commerce, w której ogromną rolę odgrywają zarówno Chiny jak i Tajwan. W tym samym jednak czasie Donald Trump ubiegający się o fotel prezydenta USA udziela kontrowersyjnego wywiadu, który sugeruje podniesienie przez Waszyngton ceny za ochronę Tajwanu przed zakusami Chin.
Kandydat na prezydenta USA wini Tajwańczyków za utratę technologii i sugeruje haracz za ochronę przed ChRL
Były prezydent USA i jednocześnie faworyt w tegorocznych wyborach Donald Trump uważa, że Tajwan powinien płacić USA za obronę przed ChRL. Kandydat na prezydenta USA oskarżył też Tajwańczyków o zabranie Amerykanom rynku półprzewodników.
– Tajwan. Bardzo dobrze znam tych ludzi, wielce ich szanuję. Ale oni wzięli około 100 procent naszego przemysłu półprzewodników. Myślę, że Tajwan powinien płacić nam za obronę. Wiecie, nie różnimy się od polisy ubezpieczeniowej. A Tajwan nic nam nie daje – zasugerował Donald Trump, w wywiadzie udzielonym agencji Bloomberg, jeszcze przed zamachem na życie kandydata.
Trump dodał także: „(...) pamiętajcie o tym: Tajwan zabrał nam biznes czipów, (...) Oni są ogromnie bogaci.” I Tajwańczycy, wbrew klimatowi, który próbował wytworzyć Trump, inwestują w swego przyjaciela oraz bezpieczeństwo, jakie ma gwarantować. Łączna wartość ostatnich zamówień amerykańskiej broni dla Tajwanu to około 19 mld dolarów. Tajwan złożył zamówienia u swego protektora na broń pancerną, wyrzutnie rakiet, samoloty, zestawy przeciwlotnicze, przeciwpancerne i broń strzelecką. Na liście zakupów w amerykańskim supermarkecie z bronią znalazło się m.in. 1240 przeciwpancernych pocisków kierowanych TOW (BGM-71 TOW-2B RF), 200 pocisków FGM-148 Javelin czy MANPADS-y FIM-92 Stinger. Do tego systemy minowania narzutowego wraz z pojazdami M136 Volcano.
Zachód jest uzależniony od azjatyckich technologii oraz środków produkcji
Republika Chińska (Tajwan) to nie tylko czołowy gracz w świecie czipów, ale też ważne miejsce z punktu widzenia transportu towarów. Tajwan odgrywa podobną rolę w regionie Azji Wschodniej jak Izrael w Azji Zachodniej – obydwa kraje to światowi liderzy inwestycji w technologie i przyczółki Zachodu w regionach nieprzyjaznych USA – choć z tą różnicą, że państwowości Republiki Chińskiej (Tajwanu) nie uznaje większość społeczności międzynarodowej, a izraelskiej tylko część świata arabskiego.
Od technologii powstających na Tajwanie oraz produktów przepływających przez Cieśninę Tajwańską jest uzależniona duża część Zachodu, który wiele lat temu – w imię oszczędności lub walki o ochronę klimatu – przeniósł środki produkcji poza kontrolowany przez siebie teren, uzależniając się tym samym od Azji.
Nielegalna Republika Chińska przestrzega zasad, w przeciwieństwie do legalnej Chińskiej Republiki Ludowej?
Różnica między generalnie nieuznawaną przez świat Republiką Chińską (Tajwan) a Chińską Republiką Ludową – która od kilku lat w ramach polityki „jednych Chin” nasila działania zmierzające do przyłączenia Tajwanu do swego terytorium – jest taka, że Tajpej przestrzega reguł gry handlowej w relacjach z Zachodem, za to odniesieniu do działań Pekinu pojawiają się często wątpliwości ze strony zachodnich stoli. Ostatnio dzieje się tak w przypadku e–commerce, który za sprawą strategii chińskich platform sprzedażowych zwrócił na siebie uwagę polskich władz.
Polski rząd weźmie na siebie walkę z nieuczciwą chińską konkurencją?
Jak poinformował dziennik „Rzeczpospolita”: polski rząd ma zamiar przedstawić nowe procedury, których zadaniem będzie wymuszenie stosowanie prawa UE przez azjatyckie firmy. O co dokładnie chodzi? – Sprawa chińskich platform zakupowych wymaga szybkich działań, bo problem polskich sprzedawców jest coraz większy. Chcemy zaapelować do Komisji Europejskiej o podjęcie kroków na płaszczyźnie całej Wspólnoty, by zmusić te platformy do działania zgodnie z obowiązującym prawem – powiedział „Rzeczpospolitą” wiceminister rozwoju i technologii Ignacy Niemczycki.
Jak dowiadujemy się z dziennika, „rząd szykuje szereg działań w związku z serwisami, z których najpopularniejsze, jak Temu, mają już po kilkanaście milionów polskich użytkowników miesięcznie”. – Chcemy działać w ramach obowiązującego prawa, dysponujemy narzędziami, które umożliwiłyby zarówno UOKiK, jak i innym organom szerzej zakrojone kontrolowanie poczynań tych firm –powiedział „Rzeczpospolitej” wiceminister Niemczycki. Urzędnik zapowiedział także pracę nad nowymi procedurami i przepisami, które pomogą w zwalczaniu nieuczciwej konkurencji ze strony chińskich platform.
Na czym polega strategia chińskich firm sprzedażowych w Europie?
O tym, w jaki sposób chińskie platformy sprzedażowe walczą o polskiego klienta, pisaliśmy już wielokrotnie. Warto przypomnieć, że będące w Polsce na cenzurowanym Temu odniosło się do zarzutów stawianych platformie.
Nie zmienia to faktu, że niedługo potem polski Urząd Ochrony Danych Osobowych przyznał, że nie jest władny prowadzić śledztwo w sprawie potencjalnych naruszeń prawa względem polskich klientów. Okazało się bowiem, że chińska spółka Whaleco Technology Limited zarządzającą Temu jest zarejestrowana w Dublinie (Irlandia). A w związku z europejskimi przepisami dotyczącymi transgraniczności RODO, to nie UODO prowadzi dochodzenie w sprawie Temu. Zajmuje się tym jego odpowiednik w Irlandii Data Protection Commission.
O postępach prac tej instytucji w sprawie ewentualnych naruszeń RODO względem polskich klientów nic jednak nie wiadomo. Czas pokaże, czy polski rząd sygnalizujący pomysły zmian w zakresie kontrolowania Chińczyków, wniesie także o korektę tych regulacji. Zupełnie inną kwestią jest wpływ oświadczenia Donalda Trumpa na nastroje panujące w Tajpej. Jeśli Tajwańczycy uznają, że protektorat amerykański staje się dla nich zbyt obciążający, Zachód może stracić ważnego, gospodarczego sojusznika, wobec którego już od dawna stosuje podwójne standardy, choćby w związku z nieuznawaniem jego państwowości. Pozostaje mieć nadzieje, że słowa wypowiedziane przez Trumpa 25 czerwca, a upublicznione przez „Bloomberga” dopiero we wtorek 16 lipca zostaną zrzucone na karb kampanii przedwyborczej.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Biznesu codziennie. Obserwuj StrefaBiznesu.pl!