Spis treści
Dla Polski to nie jest zmiana obojętna. Przez ostatnie dekady polska gospodarka była jednym z największych beneficjentów globalnej integracji – otwartość na kapitał, technologie i handel pozwoliła nam znacząco skrócić dystans wobec państw rozwiniętych. Ale właśnie dlatego, że dotychczasowa strategia była skuteczna w określonym otoczeniu, zmiana tego otoczenia powinna skłaniać nie tyle do jej kontynuacji, co do ponownego przemyślenia celów i narzędzi.
Gospodarka w cieniu geopolityki
Geopolityka, która przez lata pozostawała na marginesie decyzji gospodarczych, dziś staje się ich integralną częścią. Ryzyka coraz częściej wynikają z niestabilności dostaw, zmian w zasadach handlu czy asymetrii regulacyjnych. W porządku zbudowanym na przewadze skali i niskich kosztach liczyła się przede wszystkim efektywność. Obecnie przewagę buduje się również poprzez odporność instytucjonalną i zdolność do działania w warunkach niepewności.
To nie oznacza końca współpracy międzynarodowej – ale przesunięcie akcentów i redefinicję priorytetów. Globalizacja nie znika, ale staje się selektywna. Nie każde partnerstwo jest neutralne, nie każda otwartość przynosi równe korzyści. W świecie, w którym przewagi buduje się coraz częściej wokół infrastruktury, danych i technologii, pytanie o warunki wymiany – z kim, na jakich zasadach i w jakich sektorach – ma dziś znaczenie decydujące dla długofalowej konkurencyjności.
Gdy giganci podważają własny porządek
Przykład Stanów Zjednoczonych pokazuje, że nawet największe gospodarki mogą działać w sposób niespójny z własną pozycją systemową. Retoryka o utraconej konkurencyjności – wbrew danym – bywa tam podstawą decyzji, które prowadzą do podważania ładu, którego USA są głównym beneficjentem. To przypomnienie, że polityka gospodarcza nie zawsze podąża za logiką interesu strukturalnego – i że kraje średnie powinny tym bardziej budować odporność na wahania kursu największych.

Biznes
Przede wszystkim jednak, zmierzch liberalnego konsensusu nie oznacza porzucenia gospodarki rynkowej – przeciwnie, oznacza konieczność jej aktywnej obrony w świecie, który gra już według innych zasad.
Rynkowy protekcjonizm – konieczność, nie sprzeczność
Czy więc protekcjonizm może być rynkowy? Tak – o ile jest selektywny, proporcjonalny i zorientowany na budowę własnych zdolności, a nie na izolację. Nie chodzi o zamykanie się na konkurencję, lecz o tworzenie ram, w których państwa zachowują możliwość działania w obszarach kluczowych dla ich bezpieczeństwa i rozwoju. Ochrona nie może być dowolna – musi opierać się na przejrzystych kryteriach i być osadzona w systemie współpracy z zaufanymi partnerami, przede wszystkim w ramach Unii Europejskiej. Równolegle konieczne jest pogłębianie współpracy gospodarczej wewnątrz UE – oraz z innymi demokratycznymi gospodarkami o zbliżonym modelu instytucjonalnym – w oparciu o odporność, wzajemność i zdolność do wspólnego działania w krytycznych sektorach.
Geografia jako atut strategiczny
Polska musi precyzyjnie określić swoje priorytety w nowym układzie. Jednym z nich jest pełne wykorzystanie renty geograficznej – wynikającej z centralnego położenia w Europie, dostępu do Morza Bałtyckiego i rosnącego potencjału logistycznego. To usytuowanie daje Polsce szansę na odegranie kluczowej roli w globalnych łańcuchach wartości, ale zarazem – w obliczu bliskości rosyjskiej strefy niestabilności – wymaga zwiększenia potencjału obronnego. Rosnące nakłady na obronność w Polsce i Europie mogą z kolei stać się bodźcem dla rozwoju krajowych technologii podwójnego zastosowania, które łączą potrzeby bezpieczeństwa z technologiczną innowacyjnością.
Trzecim priorytetem jest transformacja energetyczna – istotna z punktu widzenia długofalowej konkurencyjności. Niższe ceny energii nie pojawią się jednak z dnia na dzień, ale ich wpływ może być równoważony przez dostęp do infrastruktury, korzystne położenie i sprawność instytucjonalną. Te elementy – właściwie zagospodarowane – mogą zadecydować o utrzymaniu konkurencyjności w nowym otoczeniu.
Na tym tle rynkowy protekcjonizm nie jest więc sprzecznością, lecz konsekwentną odpowiedzią na zmieniające się warunki. Pozwala chronić zdolności, zanim zostaną zdominowane, daje czas na ich rozwój tam, gdzie rynek działa zbyt wolno, i tworzy przestrzeń, w której jego zasady mogą obowiązywać również w warunkach niestabilności i napięć międzynarodowych.
PFR Deep Tech – wsparcie strategicznych sektorów
Jednym z przykładów takiego podejścia jest uruchomiony program PFR Deep Tech – inicjatywa wspierająca rozwój technologii podwójnego zastosowania, które cechują się długim horyzontem inwestycyjnym i ryzykiem skoncentrowanym na wczesnym etapie rozwoju. Program łączy kapitał publiczny i prywatny, pełniąc funkcję crowding in – czyli mobilizowania dodatkowego kapitału rynkowego. Zwiększa skalę, tempo i efektywność zaangażowania inwestorów w obszarach, które w warunkach czysto rynkowych rozwijałyby się wolniej lub na mniejszą skalę. Jego celem nie jest zastępowanie rynku, lecz stworzenie warunków, w których może on skutecznie działać także w sektorach o strategicznym znaczeniu.
W świecie, w którym reguły gry się zmieniają, kurczowe trzymanie się dawnych założeń jest strategią ryzykowną. Rolą państwa nie jest dziś zarządzanie gospodarką, ale zapewnienie, że jej kluczowe procesy nie zostaną przerwane – ani przez czynniki zewnętrzne, ani przez brak wewnętrznych zdolności. To nie alternatywa wobec rynku. To warunek jego przetrwania w świecie, w którym otwartość musi mieć definicję – a nie być tylko założeniem.

Autorem felietonu jest Mikołaj Raczyński - wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju ds. inwestycji. Raczyński to menadżer, ekspert rynków kapitałowych i ekonomista z kilkunastoletnim doświadczeniem w polskich i zagranicznych instytucjach finansowych.