Wojna trwa, a do Polski znów rośnie import z Rosji i Białorusi

Maciej Badowski
Mirosław Ptasiński, prezes zarządu Grupy Azoty Zakładów Azotowych Kędzierzyn S.A.
Mirosław Ptasiński, prezes zarządu Grupy Azoty Zakładów Azotowych Kędzierzyn S.A. Grupa Azoty ZAK S.A.
W pierwszych 7 miesiącach ubiegłego roku do Polski zaimportowano niewiele ponad milion ton nawozów, a w analogicznym okresie 2024 roku mamy już ponad 1,5 miliona ton, co oznacza wzrost sięgający niemal 47 procent – tłumaczy w rozmowie z portalem strefabiznesu.pl Mirosław Ptasiński, prezes zarządu Grupy Azoty Zakładów Azotowych Kędzierzyn. Jednocześnie dodaje, że udział Rosji i Białorusi w tych wielkościach to 46 procent. – Dokonujemy wszelkich starań i czekamy na efekty. Sytuacja jest alarmująca i bezprecedensowa w historii sektora nawozowego. Dla naszej działalności to jest być albo nie być – podkreśla.
  • Nowy zarząd Grupy Azoty ZAK działa od 20 maja 2024 r. i z marszu wprowadził program naprawczy.
  • W pierwszych 7 miesiącach tego roku zaimportowano do Polski ponad 1,5 miliona ton nawozów, co oznacza wzrost sięgający niemal 47 procent. To obrazuje skalę dynamiki wzrostu importu do Polski. Udział Rosji i Białorusi w tych wielkościach to 46 procent.
  • Nawozy napływające ze Wschodu nie są obciążone kosztami środowiskowymi. Rosyjskie i białoruskie nawozy nie są objęte sankcjami i powstają z dużo tańszych surowców.
  • Pojawia się pytanie o możliwości nałożenia sankcji administracyjnych na konkretnych dostawców, jak to miało miejsce w innych branżach, chociażby na rynku stalowym. Grupa Azoty walczy też o nałożenie ceł dla ochrony rynku europejskiego.
  • Grupa Azoty skupia się na działaniach rynkowych, by odwrócić sytuację i to jest obecnie priorytet. Każda firma żyje z przychodu, ze sprzedaży, nie z optymalizacji kosztów.
  • Aktualnie nie ma planów zwolnień grupowych.

Strefa Biznesu: Skonsolidowany wynik netto Grupy Azoty ZAK za 6 miesięcy 2024 roku wyniósł minus 49 mln złotych. Z drugiej strony jest to wynik dużo lepszy niż w analogicznym okresie 2023 roku.

Mirosław Ptasiński: Tak, wynik netto spółki poprawił się o 235 mln zł, ale co istotne – mamy dodatni wynik EBITDA, który wyniósł ponad 36 milionów złotych. Jeżeli szukamy pozytywnych elementów w wynikach finansowych, to z pewnością powyższy wynik się do nich zalicza.

Przypomnę, że przychody wyniosły 1,15 mld zł. Ten poziom wyników nie jest dla nas satysfakcjonujący, jednak biorąc pod uwagę sytuację rynkową mierzymy się z ogromnymi wyzwaniami.

W jaki sposób udało się poprawić te wyniki? W stosunku do pierwszego półrocza poprzedniego roku odnotowano nie tylko poprawę wyniku netto o 235 mln zł, ale też poprawę wyniku EBITDA o 297 mln zł i marży EBITDA o 24 p.p.

Objęliśmy zarząd Grupy Azoty ZAK 20 maja 2024 roku i tak naprawdę z marszu wprowadziliśmy program naprawczy. Zaczęliśmy od przeglądu struktury organizacyjnej i jej modyfikacji. Połączyliśmy część departamentów i skupiliśmy szerszy zakres kompetencji w poszczególnych obszarach, dzięki czemu zoptymalizowaliśmy koszty.

Zajęliśmy się wydatkami w każdym zakresie, w tym sponsoringowymi. Wszelkie wydatki o charakterze public relations i marketingowym zostały wstrzymane, w tym finansowanie drużyny siatkarskiej ZAKSA.

Ograniczyliśmy także środki na remonty, jednak tu należało wziąć pod uwagę, że pewien zakres jest obligatoryjny do zrealizowania ze względu na bezpieczeństwo naszej załogi i sprawność instalacji.

Jednocześnie udało nam się zwiększyć moce produkcyjne w celu optymalizacji kosztów. Przyjrzeliśmy się także naszym dostawcom i poszczególnym zamówieniom. Każdy obszar został przeanalizowany i to przyniosło pierwsze pozytywne rezultaty, takie jak dodatnia EBITDA.

Należy również wziąć pod uwagę negatywny wpływ niezależnych od nas czynników zewnętrznych, takich jak obserwowane w ostatnim czasie zwyżki ceny gazu ziemnego - głównego surowca do produkcji nawozów azotowych. Jednak największym problemem na chwilę obecną jest rynek.

A dług Grupy Azoty?

Zadłużenie wynoszące blisko 10 mld zł pozostaje jednym z kluczowych wyzwań dla Grupy Azoty. Jest to o tyle ważne, że mamy wspólne finansowanie, a z długiem na takim poziomie trudno jest prowadzić biznes.

Obecnie stronami porozumienia o finansowaniu działalności Grupy jest kilkanaście instytucji finansowych. Okresowo podpisujemy standstill, ale naszym celem jest uzgodnienie długoterminowego, docelowego porozumienia. Cały czas jednak ujawniają się pewne zaniechania z poprzednich okresów. Obecna sytuacja to efekt ponadwymiarowego poziomu finansowania inwestycji, czyli jednym słowem przeinwestowania w ostatnich latach, oraz rekordowych poziomów strat netto raportowanych przez Grupę już od IV kwartału 2022 roku. To one spowodowały zaburzenie płynności, która jest kluczowa dla obsługi i utrzymywania finansowania na takim poziomie.

Wracając do rynku, o którym wspomniał pan wcześniej. Chodzi tylko o import nawozów ze Wschodu?

Patrząc na statystyki, to w samej Unii Europejskiej, porównując pierwsze 7 miesięcy poprzedniego roku i pierwsze 7 miesięcy br., dostrzegamy wzrost poziomu tego importu. W 2023 roku w pierwszych 7 miesiącach było to 17 mln 154 tys. ton, a w tym roku już 17 mln 641 tys. ton, co daje wzrost na poziomie 3 procent.

TOP 5 krajów z Unii Europejskiej importujących nawozy z Rosji i z Białorusi zanotowało w omawianym okresie spadki, poza Polską, gdzie dla odmiany mamy wzrost importu, który wyniósł prawie 38 procent. To z kolei przekłada się bezpośrednio na nasz rynek wewnętrzny.

W pierwszych 7 miesiącach ubiegłego roku do Polski zaimportowano niewiele ponad milion ton nawozów, a w analogicznym okresie 2024 roku mamy już ponad 1,5 miliona ton, co oznacza wzrost sięgający niemal 47 procent. To obrazuje skalę dynamiki wzrostu importu do Polski. Udział Rosji i Białorusi w tych wielkościach to, bagatela, 46 procent.

Jak bardzo wypacza to rynek?

Obecnie borykamy się z dużymi problemami związanymi z konkurowaniem na rynku. Nawozy napływające ze wschodu nie są obciążone kosztami środowiskowymi – to znaczy, że ich produkcja nie wymaga ponoszenia kosztów związanych np. z emisjami CO2. Do tego rosyjskie i białoruskie nawozy nie są objęte sankcjami i powstają z dużo tańszych surowców, mam tutaj na myśli przede wszystkim gaz ziemny. To sprawia, że jako kluczowy producent nawozów w Polsce, ale też jeden z większych w Europie, Grupa Azoty stoi przed bardzo dużym wyzwaniem. Trudno nam w tym momencie konkurować z importem, który tak naprawdę dyktuje ceny na rynku.

Podejmowane są jakieś działania w tym kierunku?

Dokonujemy wszelkich starań i czekamy na efekty. Sytuacja jest alarmująca i bezprecedensowa w historii sektora nawozowego. Dla naszej działalności to jest być albo nie być.

W jaki sposób można go rozwiązać? Chodzi o działanie na poziomie unijnym, czy krajowym?

Pojawia się pytanie o możliwości nałożenia sankcji administracyjnych na konkretnych dostawców, jak to miało miejsce w innych branżach, chociażby na rynku stalowym. Grupa Azoty walczy też o nałożenie ceł dla ochrony rynku europejskiego.

Wracając do wyników finansowych, Grupa w II kwartale zwiększyła sprzedaż nawozów o ponad 1/3, ale jednocześnie obniżyła ich ceny o prawie 25 proc.

Tak, ponieważ cały czas problem dotyczy ceny. Zwiększamy wolumeny produkcyjne, co de facto oznacza optymalizację kosztów, jednak ciągle brakuje nam ceny uwzględniającej satysfakcjonującą marżę. Tu znów podkreślę, że import ze wschodu destabilizuje sytuację. Jeżeli na rynku pojawia się dużo tańszy produkt, to oznacza dla nas duży problem. Możemy optymalizować koszty, wprowadzać wszelkiego rodzaju programy oszczędnościowe, ale dopóki rynek nie zaakceptuje naszych poziomów cenowych, to tak naprawdę mamy związane ręce.

Ten problem dotyczy tylko Polski?

W przypadku Niemiec czy Francji import maleje, a u nas wzrasta. Oczywiście pojawiają się argumenty dotyczące bezpieczeństwa żywnościowego Europy, ale to w tym momencie krajowym producentom nie pomaga, a szkodzi.

Jak w tej sytuacji wygląda sytuacja pracowników? Pytam w kontekście ewentualnej redukcji zatrudnienia.

Skupiamy się na działaniach rynkowych, by odwrócić tę sytuację i to jest obecnie nasz priorytet, ponieważ optymalizować koszty można do pewnego poziomu. Każda firma żyje z przychodu, ze sprzedaży, nie z optymalizacji kosztów.

Sytuacja związana z finansowaniem jest trudna, jednak pozostajemy w ścisłym dialogu z bankami. Przedstawiamy konkretne działania i plany, analizujemy możliwości dezinwestycji - likwidacji zbędnych instalacji czy sprzedaży zbędnych elementów majątku i nieruchomości. Na dzisiaj nie mamy planów zwolnień grupowych.

Mówił pan o sprzedaży nieruchomości, dezinwestycjach, w takim razie chciałem zapytać o uruchomione 2 lata temu Centrum Badawczo-Rozwojowe w Kędzierzynie-Koźlu. Inwestycja pochłonęła niemal 40 mln zł.

W centrum prowadzony jest szereg projektów badawczo-rozwojowych wspierających Segmenty Agro i Oxoplast. Niestety, również w tym obszarze natrafiliśmy na sporo zaniechań i wątpliwych decyzji w minionych okresach, wobec powyższego temat jest wnikliwie analizowany.

Pozostając w tematach otwartych, co obecnie dzieje się z Nową Koncepcją Energetyczną, która również kosztowała Grupę setki milionów złotych?

Projekt, na który składa się 7 zadań inwestycyjnych, jest w tym momencie finalizowany, podobnie jak realizowane są inne kluczowe inwestycje i remonty. Dzięki Nowej Koncepcji Energetycznej możliwe jest wykorzystanie ciepła procesowego pochodzącego z instalacji amoniaku do wytwarzania mediów energetycznych i energii elektrycznej. W najbliższym czasie będziemy mogli podsumować już pierwsze efekty z realizacji tego programu.

Kiedy Grupy Azoty ZAK wyjdzie na prostą? Wszystko zależy od importu?

Z uwagi na obecność Grupy Azoty S.A. na rynku kapitałowym, nie możemy rozmawiać o szczegółowych prognozach, ale bardzo dużo zależy od rynku. Dysponujemy pewnymi koncepcjami i pomysłami, jednak warunkiem ich powodzenia pozostaje poradzenie sobie z importem nawozów ze wschodu, ponieważ konkurowanie w obecnych realiach jest praktycznie niemożliwe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu