Co ważne, Polacy nie zostali zdyskwalifikowani podczas rutynowej kontroli, tylko po proteście zgłoszonym przez sztab reprezentacji Niemiec.
Powodem takiej decyzji podjętej przez kontrolera FIS Mikę Jukkarę miała zbyć zbyt cienka tylna ścianka butów wyprodukowanych w Krapkowicach a używanych przez Żyłę i Hulę.
- Cały czas czekamy na oficjalne uzasadnienie tej decyzji FIS, ale po ustaleniach sztabu usłyszeliśmy, że powodów dyskwalifikacji było kilka. Dziwi mnie natomiast, że jako główną przyczynę podano to, iż nasz nowy model nie został zgłoszony do użytku - wyjaśnia Ewa Nagaba. - Takie rzeczy nigdy nie były praktykowane. Modele wprowadzone przez nas dwa lata temu też nie były zgłaszane i jakoś zawodnicy bez przeszkód skaczą w nich do dziś...
Obuwie, w jakich Żyła i Hula skakali w Willingen były specjalnie zaprojektowane pod kątem zbliżających się zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Nasi skoczkowie właśnie w nich mieli tam wystartować, jednak w chwili obecnej nic nie zapowiada tego, że tak się stanie.
- Złożyliśmy już odwołanie, podobnie uczynił też Polski Związek Narciarski - dodaje Nagaba. - Nie mamy jednak wpływu na to, kiedy odniesie się do niego druga z zainteresowanych stron. Wszystko wskazuje więc na to, że nasi zawodnicy niestety nie założą naszych najnowszych butów w Pekinie.
Zamieszanie, jakie powstało wokół nowego modelu obuwia firmy Nagaba, nie powinno jednak wpłynąć na jej relacje z Polskim Związkiem Narciarskim. Obie strony owocnie współpracują ze sobą od 2019 roku.
- Nowy model buta powstawał przy współpracy z PZN-em, wszystkie decyzje podejmowaliśmy wspólnie, nie mieliśmy przed sobą tajemnic - podsumowuje Ewa Nagaba. - Nasi skoczkowie nie muszą obawiać się o sprzęt. Cały czas są zabezpieczeni podstawowym modelem obuwia, z którym mają do czynienia na co dzień. Nie ma więc zagrożenia, że nie będą mieli w czym wystartować w Pekinie.
