Klientów Biedronki zbulwersował fakt, iż podwyżki cen dotyczą najbardziej popularnych produktów: filet z piersi kurczaka (porcja) zdrożał prawie o złotówkę, a mleko w kartonach o 10 gr. A chleb tostowy aż o 50 gr. Procentowo te podwyżki wyglądają jeszcze gorzej - są dwucyfrowe w relacji do cen jeszcze z niedzieli.
WARTO WIEDZIEĆ. Kliknij i przeczytaj!
- SMS ze sklepowej kasy na zakończenie zakupów. Rząd: pora na e-paragony
- Nowe emerytury 2022. Rekordowa waloryzacja, trzynasta i czternasta emerytura i...
- Duże zamieszanie wokół ulgi dla klasy średniej. Prostujemy wątpliwości
- Czas na deklaracje podatkowe PIT-11. Co zmieniło się w tym roku: nowy wzór a terminy?
Faktem jest, że podniesione ceny dotyczą nie tylko artykułów, które od następnego wtorku 1 lutego obejmie obniżka VAT, bo na okres przejściowy zostaną one objęte stawką VAT zero procent.
Podwyżki cen w sklepach: przejąć korzyść z operacji VAT 0 procent?
Jednak podejrzenia klientów o stosowanie sztuczki marketingowej w myśl zasady: podwyższyć teraz, by obniżyć wkrótce są po części efektem praktyk rynkowych, które wiele sklepów stosuje w związku z akcjami sezonowych obniżek cen czy akcji takich jak Black Friday, a na które klienci zaczynają być już wyczuleni.
Na szczęście mimo wysokiej inflacji margines na stosowanie takich spekulacji jest dość wąski. Klienci nie rzucają się na półki i nie wykupują towarów, jak to było w czasach PRL-owskiej gospodarki niedoboru i (nielicznych) latach bez inflacji, gdy półki były skromnie zapełniane. Jeszcze większą barierę zaś stanowi konkurencja: sklepy, które w wyścigu cenowym wysforowałyby się za bardzo do przodu, szybko stracą klientów, bo ci pójdą do tańszej konkurencji.
Podwyżki cen w sklepach: systemowe hamulce
Owszem, takie ostre podwyżki byłyby możliwe gdyby konkurenci zmówili się, że jednocześnie będą działać z cenami. Jest to jednak zakazana praktyka rynkowa i by do takiej zmowy nie doszło czuwa urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który już zresztą zapowiedział szczególnie staranne monitorowanie cen w tym okresie.
W sumie więc zdrowe mechanizmy rynkowe chronią nas przed spekulantami, którzy chcieliby paniki rynkowej dla szybkiego wzbogacenia się. W tym kontekście pomysł by na podstawowe produkty wprowadzić ceny regulowane jest absurdalny. Wprowadzanie do mechanizmów wolnorynkowych narzędzi z innej zupełnie „ekonomii” - nakazowo-rozdzielczej to jak wrzucanie granatu do składu prochu. Co innego operacja z obniżaniem VAT - to podręcznikowy przykład jak państwo może ingerować przy niesprzyjających okolicznościach wymagających takiej interwencji (inflacja) w wolny rynek, nie demolując jego mechanizmów.
Podwyżki cen w sklepach: kiedy się skończą
Takich narzędzi interwencjonizmu rynkowe ma do dyspozycji państwo jeszcze wiele. Jednak dopiero wyhamowanie przyczyn drożyzny w sklepach - poza ustabilizowaniem cen nośników energii, ustabilizowanie innych czynników, które spowodowały aż 30-proc. wzrost w ciągu roku cen w skupie produktów rolnych - przywróci sytuację „zbijania cen” przez dyskonty zamiast mniej lub bardziej dyskretnego ich podwyższania.
