Co z mieszkaniami na Bydgoskich Olimpijczyków? Kupcy już się cieszyli, że dostaną klucze

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
W sprawie inwestycji w bydgoskim Fordonie wszczęto dwa śledztwa. Jedno jeszcze jest w toku, drugie zakończyło się skierowanie postępowania do sądu
W sprawie inwestycji w bydgoskim Fordonie wszczęto dwa śledztwa. Jedno jeszcze jest w toku, drugie zakończyło się skierowanie postępowania do sądu Dariusz Bloch/zdjęcie archiwalne
Po tym, kiedy sąd zatwierdził tzw. układową upadłość spółki Dom M4, która budowała Osiedle Bydgoskich Olimpijczyków, inwestorzy już się cieszyli, że będą mogli uzyskać dostęp do swoich mieszkań. Tymczasem jeden z wierzycieli deweloperskiej firmy wystąpił o pisemne uzasadnienie orzeczenia sądu. "Boimy się, że to przeciągnie postępowanie. czekamy już od 2014 roku", mówi jedna z klientek.

Jeszcze w ubiegłym roku bydgoski sąd wydał postanowienie o stwierdzeniu upadłości w tzw. układzie spółki Dom M4. Firma budowała bloki na Osiedlu Bydgoskim Olimpijczyków w bydgoskim Fordonie. Formuła "układowa" oznacza, że inwestycję po deweloperze będzie można ukończyć. Zajmie się tym firma Hotel Klimczok ze Śląska, jeden z wierzycieli upadłej spółki.

- Układ zakłada dopłatę do metra kwadratowego do kwoty 5800 zł - mówi Jarosław Klima, przedstawiciel Hotelu Klimczok. - Klienci więc, zależnie od tego, po jakiej cenie nabywali nieruchomość, będą musieli dopłacać różne kwoty. Ci, którzy kupowali mieszkania na samym początku tej inwestycji, płacili nawet około 3800 zł, więc pozostają jeszcze 2 tys. zł do uzupełnienia. Ci, którzy nabywali je później, kupowali już lokale, na przykład za 5300 zł.

- Cieszę się, że to już się kończy. To była dla nas prawdziwy koszmar - mówiła jedna z klientek Dom M4 krótko po tym, kiedy sąd wydał pozytywną (dla kupców) decyzję w sprawie.

Przedwczesna radość kupców?

Teraz jednak niektórzy dawni klienci dewelopera wyrażają obawy. Okazało się, że jedna ze spółek wierzycielskich, która również uczestniczyła w postępowaniu upadłościowym, złożyła w sądzie wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku sądu.

- To może oznaczać, że ktoś się od tej decyzji zamierza odwołać - zauważa klientka. - Boimy się, że to przeciągnie postępowanie. czekamy już od 2014 roku - mówi inna.

Termin złożenia odwołania minie w lutym. Wtedy też będzie wiadomo, kiedy nastąpi finał sprawy. Oprócz sprawy upadłościowej, w toku są inne postępowania, karne. Jedno z nich prowadzi Prokuratura Okręgowa w Toruniu. Śledztwo, nad którym nadzór ma prokurator tamtejszego 2 Wydziału Przestępczości Gospodarczej, jest jednak formalnie zawieszone z uwagi na "długotrwałą przeszkodę".

- Zarzuty przedstawiono siedmiu osobom, w tym Jarosławowi G., z artykułu 258 par. 3 Kodeksu karnego i innych - mówił Jarosław Kilkowski, naczelnik Wydziału 1 Śledczego toruńskiej prokuratury. Wymieniony zarzut dotyczy kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, albo związkiem mającym na celu popełnienie przestępstwa lub przestępstwa skarbowego, za co grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Śledczy czekają na opinię biegłego z dziedziny księgowości śledczej. Chodzi o nieprawidłowości w przepływie środków między kontami spółki kontrolowanej wcześniej przez G., a innymi podmiotami.

Jarosław G., to były szef spółki deweloperskiej. Równolegle było prowadzone również inne śledztwo, tym razem nadzorowane przez Prokuraturę Okręgową w Bydgoszczy. Zostało zakończone i trafiło do sądu. Oprócz G. osobami oskarżonymi w tej sprawie są Aleksandra G. i były wspólnik Roman D.

- Jarosław G. został oskarżony o podrobienie dokumentu w postaci umowy o zarządzanie lokalem, kolejny zarzut dotyczył tego, że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej jako prezes zarządu spółki nadużył udzielonych mu uprawnień i doprowadził ją do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie powyżej 500 tys. zł - mówi prokurator Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka bydgoskiej prokuratury.

Za fałszowanie dokumentów

G., według ustaleń śledczych, w tej sprawie miał dopuścić się, m.in. "wykorzystania stanowiska" przez siebie piastowanego, czyli prezesa zarządu. - Wprowadził też w błąd inną osobę co do faktu zapłaty kwoty zakupu nieruchomości. Zapłata faktycznie nie miała miejsca - mówi prok. Adamska-Okońska.

Inny z zarzutów dotyczy również nadużywania uprawnień prezesa zarządu spółki i doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o wartości 200 tys. zł. Wszystkie zarzucane czyny dotyczą działalności Jarosława G. z lat 2017-2018. Łącznie prokuratura sformułowała 37 zarzutów.

Wspólnik Roman D. z kolei jest oskarżony o pomoc w fałszowaniu dokumentów. Falsyfikaty miały, m.in., zostać przedstawione w sądzie w procesie i wpłynąć na wydany przez niego nakaz zapłaty.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Co z mieszkaniami na Bydgoskich Olimpijczyków? Kupcy już się cieszyli, że dostaną klucze - Express Bydgoski

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu