Kanclerz Olaf Scholz po raz kolejny dał do zrozumienia, że nie wyśle na Ukrainę rakiet manewrujących dalekiego zasięgu Taurus, wskazując na ryzyko bezpośredniego zaangażowania jego kraju w wojnę.
Ukraina potrzebuje Taurusów
Niemcy są drugim po Stanach Zjednoczonych co do wielkości dostawcą pomocy wojskowej dla Ukrainy. Jednak Scholz od miesięcy wstrzymuje się z wysłaniem rakiet Taurus, które mają zasięg do 500 kilometrów. Mogłyby one zostać użyte przeciwko celom znajdującym się w głębi terytorium Rosji.
Nie oświadczył definitywnie, że nie zostaną one dostarczone, ale wyjaśnia, czemu się waha z podjęciem decyzji.
Kanclerz wskazuje na swoją determinację w pomocy Ukrainie bez eskalacji wojny i wciągania w nią Niemiec i NATO oraz podkreślał, że żaden niemiecki żołnierz nie pojedzie na Ukrainę.
Czy pójdzie śladami Londynu i Paryża?
Wielka Brytania i Francja od dawna wysyłają na Ukrainę rakiety dalekiego zasięgu (Storm Shadow i Scalp).
Scholz zasugerował, że w niemieckiej debacie na temat rakiet Taurus stracono z oczu to, czego obecnie Ukraina potrzebuje, czyli amunicji.
Źródło: AP
jg
