Dr Sławomir Mentzen: Polski rząd lepiej traktuje bezrobotnych, niż przedsiębiorców

Kacper Rogacin
Kacper Rogacin
Fot. Jacek Smarz / Polska Press
- Polski rząd lepiej traktuje bezrobotnych, niż przedsiębiorców. Zamiast pomagać obywatelom w prowadzeniu działalności, ułatwiać rozwijanie biznesu, już na starcie rzuca im kłody pod nogi - mówi w rozmowie z nami dr Sławomir Mentzen, ekonomista, doktor nauk ekonomicznych i polityk Konfederacji.

Tarcza Antykryzysowa działa już dobrych kilka tygodni. Kiwa Pan z uznaniem głową, obserwując jej efekty?
Cały ten proces należało przeprowadzić zupełnie inaczej. Oczywiście trzeba podkreślić, że pomoc jest potrzebna, ponieważ najpierw rząd zabronił przedsiębiorcom prowadzenia działalności gospodarczej. Więc brak jakiejkolwiek pomocy byłby nie na miejscu. Rząd próbuje tu naprawiać problemy, które sam spowodował. Dla właścicieli firm najważniejsze jest, żeby ograniczeń w prowadzeniu działalności gospodarczej było jak najmniej.

Rząd wprowadził ograniczenia, bo było to niezbędne w obliczu epidemii koronawirusa.
Czy działania podjęte przez rząd rzeczywiście były niezbędne? Tego dowiemy się za kilka miesięcy. Mam tutaj na razie daleko posunięte wątpliwości. Faktem jest, że samo zniesienie formalnego zakazu prowadzenia działalności nie oznacza, że firmy od razu staną na nogi. W dalszym ciągu obowiązują przecież przeróżne obostrzenia, zakazy, nakazy, dotyczące środków bezpieczeństwa. To wszystko sprawia, że minie dużo czasu, zanim przedsiębiorstwa znów zaczną prosperować tak, jak przed zamrożeniem gospodarki.

Czyli państwo przeznaczyło za mało środków na pomoc biznesowi?
Ja nigdy nie krytykowałem rządu za skalę pomocy. W tym roku nasz dług publiczny znacznie urośnie, prawdopodobnie zbliżymy się mocno do konstytucyjnego progu 60 proc. długu względem PKB, którego - zgodnie z konstytucją - nie jesteśmy w stanie przekroczyć. Wiadomo, że jeśli teraz zwiększymy wydatki, to kiedyś będzie trzeba to spłacić. I będziemy to spłacać w wyższych podatkach. Więc nie namawiam rządu, żeby wydawał więcej pieniędzy. Chodzi raczej o to, w jaki sposób rząd je wydaje i jak wygląda procedura biurokratyczna, która prowadzi do ich wydania. Wszyscy słyszeliśmy o urzędzie pracy we Wrocławiu, który odrzucił 100 proc. wniosków o udzielenie pomocy.

Według urzędników były one źle wypełnione.
Jeśli żaden z 464 przedsiębiorców nie potrafi wypełnić wniosku, to znaczy, że coś nie tak jest raczej z wnioskiem, a nie z przedsiębiorcami. Cała pomoc jest przesycona biurokracją, zbędnymi informacjami, które przedsiębiorcy muszą podać. Pomoc jest powolna, w wielu miejscach wnioski są bardzo późno rozpatrywane, a przepisy są bardzo niejasne. Oprócz tego pomoc na ogół obwarowana jest warunkiem, że ktoś, kto ją dostanie, zobowiązuje się, że przez kolejne kilka miesięcy nie zamknie działalności ani nie zwolni pracowników. Tymczasem nikt przecież nie wie, jak będzie wyglądała sytuacja za kilka miesięcy. Są więc firmy, które boją się korzystać z pomocy, bo obawiają się groźnych konsekwencji w przyszłości.

Z wypowiedzi polityków Konfederacji wynika niemalże, że polski rząd obecnie lepiej traktuje nawet osoby bezrobotne, niż przedsiębiorców.
Znalazłbym argumenty na poparcie takiej tezy. Oczywiście zdecydowanie lepiej jest być przedsiębiorcą, niż bezrobotnym. Sytuacja bezrobotnych jest bardzo ciężka, nieraz wręcz tragiczna. Ale biorąc pod uwagę tylko to, jak państwo traktuje jednych i drugich, to tak - okazuje się, że czasem lepiej jest nie pracować, niż podejmować trud tworzenia własnej firmy. Po ostatniej podwyżce zasiłku dla bezrobotnych i po złożonej przez prezydenta obietnicy wprowadzenia dodatku dla zwalnianych z pracy na skutek epidemii COVID-19 wychodzi na to, że te zasiłki są wyższe niż płaca minimalna w kwotach netto. Przedsiębiorca tymczasem musi mierzyć się z piramidą absurdalnych wymagań, lawiną bezsensownych przepisów czy wreszcie podatków. Rząd, zamiast pomagać obywatelom w prowadzeniu działalności, ułatwiać rozwijanie biznesu, już na starcie rzuca im kłody pod nogi.

W ciągu pięciu lat rządów Prawa i Sprawiedliwości sytuacja przedsiębiorców poprawiła się, czy pogorszyła?
Nie ma żadnych wątpliwości, że przez ostatnie pięć lat sytuacja przedsiębiorców pogorszyła się znacznie. Podatki zostały bardziej skomplikowane i podwyższone, pozycja przedsiębiorcy w sporach z organami skarbowymi została osłabiona, prawo przedsiębiorców do zachowania tajemnicy przedsiębiorstwa przed urzędnikami również zostało zmniejszone...

I nie poprawiło się zupełnie nic?
Poprawiły się detale, np. rejestrowanie spółek przez KRS. Tu jest delikatny postęp. Udaje się też w końcu załatwić trochę więcej spraw przez internet. Większa liczba urzędników dysponuje adresem e-mail. Można komunikować się z nimi mailowo, co 4-5 lat temu nie było takie oczywiste. Ale patrząc całościowo, jest zdecydowanie gorzej. Wszystkie ustawy podatkowe robią się bardziej skomplikowane, ilość czasu, który przedsiębiorcy muszą zużyć na rozliczenie podatków rośnie. Podobnie jak kary za prowadzenie działalności wbrew coraz większej liczbie regulacji. W praktykę weszło ustalanie kar w wysokości miliona złotych za niestosowanie się do regulacji, o których przedsiębiorcy nie są informowani. Klimat do prowadzenia biznesu w Polsce znacznie się pogorszył.

Rząd przypomina, że wiele regulacji narzuca nam Unia Europejska.
Oczywiście, to jest prawda. Unijne przepisy muszą być implementowane przez polskie władze. Ale jakoś dziwnie się dzieje, że nowe pomysły płynące z UE są bardzo często implementowane w najbardziej drastyczny sposób. Polski rząd niestety nie realizuje zasady aby nie ustanawiać większej liczby regulacji, niż wymaga tego Unia. Nie jest to trend światowy. Kraje takie jak chociażby Australia starają się redukować liczbę przepisów podatkowych. Również Donald Trump chwali się tym, że usuwa wiele przepisów. Na całym świecie przerost biurokracji jest bardzo wysoki, ale w UE jest on szczególnie widoczny.

Dlaczego w Polsce tak źle to wygląda?
Przyczyn jest kilka. Pierwsza to oczywiście fakt, iż ludzie rządzący Polską nie mieli w swoim życiu wiele wspólnego z małą przedsiębiorczością. Najbliżej biznesu był Mateusz Morawiecki, ale on patrzył na wszystko z pozycji prezesa dużego banku. Tacy ludzie jak Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin czy Zbigniew Ziobro nawet nie stali koło przedsiębiorczości. Nie mają wyczucia problemu. Do tego dochodzi cała filozofia polityczna Jarosława Kaczyńskiego, który ewidentnie wzoruje się na sanacji. Jego zdaniem najważniejsza jest silna władza państwowa, centralna. On uważa, że w gospodarce - i to nie tylko w sektorach strategicznych - powinny dominować wielkie państwowe spółki. Według Kaczyńskiego władza, pieniądze i wpływ na gospodarkę powinny być skoncentrowane w rękach urzędników i polityków, a nie przedsiębiorców. Wszelkie szykany, czy odbieranie przedsiębiorcom podstawowych praw są absolutnie zgodne z filozofią Jarosława Kaczyńskiego.

Ale Polska nie jest w tym względzie wyjątkiem. Może więc przyczyna jest zupełnie inna?
Kolejnym powodem jest fakt, iż niestety zaczynamy powoli wchodzić w okres interwencjonizmu w skali całego świata. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce w latach 20. XX wieku, kiedy po I Wojnie Światowej, przed którą również panowało coś, co można nazwać globalizacją, państwa narodowe zaczęły odcinać swoje gospodarki od rynku międzynarodowego. Zaczęły nakładać cła, podatki zaczęły rosnąć, tak jak i wydatki państw. W efekcie lata 30. były epoką interwencjonizmu, protekcjonizmu. Po II WŚ to zaczęło się zmieniać. Postawiono na wolny handel, stosunkowo niewielką liczbę regulacji, dzięki czemu rynek zaczynał wygrywać. Trwało to kilka dekad i teraz niestety jesteśmy świadkami tego, że w skali globalnej następuje odwrócenie się od wolnego rynku w kierunku protekcjonizmu, wysokich podatków oraz interwencji państwa w gospodarkę. Pojawia się coraz większe zrozumienie dla potrzeby posiadania wysokiego długu publicznego, podnoszenia podatków, wprowadzania wysokich progresywnych podatków dochodowych i majątkowych, czy właśnie apele o to, aby państwa wzięły więcej odpowiedzialności na siebie. Na to nakładają się prośby do banków centralnych o drukowanie jak najwięcej pustego pieniądza, za który kupowane są akcje, obligacje i inne instrumenty finansowe. Obecna polska władza w tym nowym-starym trendzie bardzo dobrze się odnajduje.

W swoim utworze, nagranym w ramach wyzwania #Hot16Challenge2 rapuje Pan o wprowadzonym w Polsce „stanie XD”. Mógłby Pan rozwinąć ten termin?
Samego "XD" wolałbym nie definiować - młodzi ludzie wiedzą, o co chodzi. W ten sposób starałem się podsumować absurdalną sytuację, która od kilku miesięcy panuje w Polsce. Z jednej strony nie mamy żadnego stanu wyjątkowego, z drugiej - mamy siedzieć w domach, chodzić w maseczkach, mamy ograniczenia w pracy czy kupowaniu produktów. Nikt nie wie, kiedy odbędą się wybory prezydenckie, a to, że do urn nie poszliśmy 10 maja okazało się dwa, czy trzy dni przed tą datą. Teraz ruszyła kolejna kampania wyborcza, ale dalej nie wiemy, kiedy będzie miała swój finisz. Nie wiemy nawet kiedy i na jakich zasadach wybory zostaną ogłoszone. Od kilku miesięcy w Polsce dzieją się kompletnie absurdalne i niespotykane rzeczy, więc pozwoliłem sobie w moim utworze nazwać tę sytuację "stanem XD".

Patrząc po wyświetleniach, nagrania polityków Konfederacji spodobały się internautom.
Poprzez muzykę czy szerzej, poprzez całą popkulturę bardzo łatwo trafia się do ludzi. Władza zawsze miała problem z artystami, muzykami. Nie mówię tu oczywiście o sobie, bo jestem kompletnym amatorem, ale zwróćmy choćby uwagę, co dzieje się z utworem Kazika. Został ocenzurowany, wyrzucony z listy Trójki. Społeczeństwo nigdy nie lubi, kiedy władza zamyka usta artystom, a władza artystów się naprawdę boi. Uważam, że muzycy, twórcy filmowi, mają wielki wpływ na kształtowanie opinii publicznej.

Zdradzi Pan nieco kulis tworzenia Pana utworu?
Pisanie tekstu sprawiło mi wielką przyjemność. Spędziłem na tym dwa wieczory. Słowa same pojawiały się na klawiaturze. Znacznie ciężej grało mi się w klipie, a już zupełnie najtrudniejszą częścią było nagrywanie wokalu. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, po raz pierwszy byłem w ogóle w studiu nagraniowym i trochę się obawiałem, czy to się nie skończy totalną kompromitacją. Na szczęście producenci bardzo mi pomogli i dzięki ich staraniom da się tego słuchać.

W takim razie kiedy płyta?
Dobre pytanie! Póki co mamy pięć utworów Konfederacji. Być może niedługo będziemy mieli materiał na płytę. Sam zastanawiam się, czy np. na potrzeby kolejnej kampanii wyborczej nie wypuścić spotu w postaci tego typu utworu.

W klipie do utworu jest Pan ubrany w bluzę z logo Legalnego Pokera. Rozumiem, że nie jest to przypadek.
Nie jest. Sytuacja pokera w Polsce jest całkowicie absurdalna. Wszystko zaczęło się ok. 10 lat temu od afery hazardowej podczas rządów PO. Rząd chciał pokazać, że nie ma nic wspólnego z mafią hazardową, więc... całkowicie zdelegalizował pokera, który nie miał absolutnie nic wspólnego z tamtą aferą. Dziś poker w Polsce jest praktycznie całkowicie nielegalny. Nie możemy zagrać ze znajomymi nawet o bardzo niskie kwoty, np. o kilkadziesiąt złotych. Ten bardzo dynamicznie, prężnie rozwijający się na świecie sport, uczący liczenia, kontroli emocji, został zdelegalizowany. Można w Polsce grać w ruletkę, można obstawiać zakłady sportowe, można grać w jednorękiego bandytę, ale w pokera - nie. Absurdem jest, że mistrzostwa Polski w pokera odbywają się w Bratysławie.

A najlepsi polscy gracze często na stałe wyjeżdżają z Polski.
Dokładnie. Wygrywają olbrzymie pieniądze, ale niestety nie mogą zainwestować ich w Polsce, bo byłoby to nielegalne.

Ze strony przeciwników zmiany przepisów padają argumenty, że poker to gra losowa.
Poker jest grą o wiele mniej losową, niż zupełnie losowa ruletka, czy automaty. Gdyby poker był grą całkowicie losową, to nie mówilibyśmy o najlepszych pokerzystach, tak samo jak nie mówimy o najlepszych graczach w LOTTO, prawda? Element losowy oczywiście jest, ale praktycznie w każdym sporcie go znajdziemy, nawet w piłce nożnej, nie mówiąc o skokach narciarskich.

W kwietniu Kongres Polskiego Biznesu, którego jest Pan prezesem, zbierał podpisy pod petycją do rządu o zawieszenie zakazu sprzedaży alkoholu przez internet. Rozumiem, że efektów brak.
Brak, bo rząd nie widzi absurdu całej sytuacji. A polskie browary kraftowe zostały praktycznie odcięte od możliwości sprzedaży. Kilka tygodni temu próbowałem kupić sobie piwo kraftowe w kawiarni. Sprzedawca powiedział mi, że nie może mi go sprzedać, ponieważ nie ma koncesji na sprzedaż alkoholu na wynos. Musiałby mi otworzyć butelkę w lokalu, a wtedy ja nie mógłbym jej donieść do domu i tam wypić, bo nie można spożywać alkoholu na dworze. A zatem mimo że miał w ofercie piwo, to nie mógł mi go sprzedać.

Jak sprawa się skończyła?
Oczywiście poradziliśmy sobie z tą sytuacją, ale jest to zupełnie absurdalne. W normalnych państwach można zamówić sobie wino czy piwo przez internet i kurier nam je dowiezie. W Polsce nie ma takiej możliwości. Nieliczne sklepy internetowe jakoś działają, ale muszą stawać na głowie i wymyślać różne kruczki, aby nie stracić koncesji. To jest zupełnie niepotrzebne kopanie się z koniem, spowalniające rozwój bardzo perspektywicznej branży. Zwracam uwagę na to, jak branża piwna rozwija się choćby w Stanach Zjednoczonych. Tam, by rozpocząć produkcję piwa, trzeba spełnić znacznie mniej formalności, niż w Polsce. U nas też mogłoby to tak wyglądać, ale władza strasznie cały proces utrudnia.

Praktycznie to samo mówił w rozmowie ze mną najpopularniejszy polski krytyk piwny i znawca branży Tomasz Kopyra.
Słyszałem wypowiedzi pana Kopyry i mamy bardzo podobne zdanie na temat tych kwestii.

Prowadzi Pan na swoim kanale na YouTube rozmowy z ekspertami z różnych branży. Myślał Pan o zaproszeniu Tomasza Kopyry?
Nie znam osobiście pana Tomasza Kopyry, ale jest to bardzo dobry pomysł. Wystosuję zaproszenie do pana Tomasza i mam nadzieję, że uda nam się porozmawiać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dr Sławomir Mentzen: Polski rząd lepiej traktuje bezrobotnych, niż przedsiębiorców - Portal i.pl

Wróć na strefabiznesu.pl Strefa Biznesu