Dziś obchodzimy Dzień Pracoholika. Jest w ogóle co świętować?
Chyba nie za bardzo. No bo, co można w taki dzień życzyć? Więcej pracy? Pracoholizm często bierze się z problemów, jakie mamy w życiu osobistym. Może wynikać też z lęku przed porażką oraz z pogoni za coraz lepszymi wynikami.
Dla pracoholika praca jest więc jak narkotyk. Życzyć więc mniej pracy? To z kolei wielka frustracja i poczucie bycia niepotrzebnym.
A tak już na poważnie, to pracoholizm jak każde zaburzenie jest szkodliwe. Dlatego ważne jest, żeby nauczyć się postawy zwanej work-life balance (ang. równowaga praca-życie). Gdy to praca przeważy w naszym życiu ostatecznie straci na tym nie tylko sam pracoholik, bo w końcu spadnie jego efektywność z przepracowania, ale także otoczenie. Ucierpi na tym jego życie rodzinne, a pracodawca czy przedsiębiorstwo też straci.
Mówimy o pracoholikach, którzy pracują, bo muszą lub nie potrafią inaczej z różnych powodów. A co z tymi, którzy pracują, bo lubią?
O takich ludziach mówi się, że mają pasję. Że kochają to, co robią. Ale i w tym przypadku ważne jest żeby znaleźć złoty środek. To tak jak z alkoholizmem, czy seksoholizmem.
W normalnych ilościach alkohol i seks jest dla ludzi. Czerpie się też z tych rzeczy przyjemność. Natomiast gdy to przesłania nam rzeczywistość, to zaczyna się robić problem, który najpierw ma wpływ na nasze otoczenie.
Z pracoholizmem jest tak samo. Nawet gdy kochamy swoją pracę, to gdy jest jej za dużo, w końcu następuje wypalenie i to nie tylko w życiu zawodowym.
To trochę tak jak z monetą. Wszystko ma dwie strony. Z jednej strony mamy pracoholizm, z drugiej może pojawić się lenistwo. Ale nie takie, że leżę na kanapie i nic nie robię. Tylko lenistwo pod tytułem: nie wezmę się z moim życiem za bary, bo mam jedną rzecz, której się w życiu uczepiłem i to mi daje poczucie bezpieczeństwa. Przez to ta osoba w ogóle się nie rozwija.
Pracoholizm to obecnie duży problem ?
Zdecydowanie. Dla szefa oczywiście jest łakomym kąskiem. Ale tylko do czasu. Bo w końcu te wypalenie przyjdzie.
Warto też zauważyć, że pracodawca może stać się uzależniony od takiego pracownika. Bo pracoholik wszystko bierze na siebie, nie chce nikomu innemu oddać swoich obowiązków. Nagle tej osoby zabraknie i nie ma kto go zastąpić.
Nawet już nie wspomnę o szkodliwości pracoholizmu dla zdrowia, bo to jest chyba oczywiste. Dlatego ta przysłowiowa trójpolówka powinna siedzieć nam cały czas w głowie. 1/3 doby na pracę, 1/3 na odpoczynek i 1/3 na życie towarzyskie, hobby i rozrywkę.
To może właśnie Dzień Pracoholika wykorzystać do tego, żeby nagłośnić problem pracoholizmu?
To dobry pomysł żeby mówić o tych problemach. Na pewno nie możemy chwalić pracoholików, bo zaraz będziemy mieli sytuację jak w Japonii gdzie dochodziło do „śmierci za biurkiem”.
Zresztą to, że można połączyć dobrą efektywność w pracy nie poświęcając jej dużo czasu pokazały kraje zachodnie. Coraz popularniejsze jest też postępowe podejście firm, które zapewniają swoim pracownikom strefy relaksu i możliwości, żeby od pracy odpocząć. To dobry trend, którego powinniśmy się trzymać.