To kolejna odsłona walki z nikotynizmem w Europie. Teraz unijni urzędnicy chcą, by palacze poczuli, jak naprawdę smakuje – perfumowany czy nie – dym tytoniowy, w którego składzie chemicy doliczyli się ponad 5600 substancji szkodliwych dla ludzkiego organizmu.
Unijni urzędnicy zakazują papierosów mentolowych i tych ze smakową kapsułką w filtrze, ale pozwalają na sprzedaż mentolowych e-papierosów. Jak to? Otóż zdaniem wielu naukowców są one mniej szkodliwą alternatywą dla palaczy. Zdrowszą, co nie oznacza, że zalecaną dla wszystkich. Zwolennicy e-papierosów podkreślają, że mogą one stanowić skuteczną terapię zastępczą dla tych, którzy chcieliby się wyrwać ze szponów nałogu.
Na takim stanowisku stoi w Wielkiej Brytanii agencja rządowa Public Health England. Zdaniem jej specjalistów, e-papierosy są w 95 proc. mniej szkodliwe niż tradycyjne. Jedno z głównych badań klinicznych opublikowanych w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii wskazuje, że osoby używające e-papierosy mają większe szanse na rzucenie palenia w porównaniu do tych, które stosowały inne produkty nikotynowej terapii zastępczej.
Ponad połowa z trzech milionów użytkowników e-papierosów w Wielkiej Brytanii dziś nie pali w ogóle. Oznacza to, że średniorocznie z palenia rezygnuje w tym kraju 22 tys. osób – informują przedstawiciele brytyjskiego systemu służby zdrowia National Health Service (NHS).
Z kolei Santé Publique France, państwowa agencja działająca pod nadzorem francuskiego Ministerstwa Zdrowia informuje, że co najmniej 700 tys. palaczy nad Sekwaną rzuciło palenie za sprawą papierosów elektronicznych.
Więcej optymizmu wykazują w Grecji. Dane z badań Onassis Cardiac Surgery Center w Atenach, National School of Public Health pokazują, że spośród osób, które wzięły udział w badaniu, 36 proc. użytkowników e-papierosów również korzysta z wyrobów tytoniowych, ale ponad 60 proc. to ekspalacze tradycyjnych papierosów. Z kolei według dr Andrew Da Rozy, psychoterapeuty uzależnień i prawnika z Monash University w Australii, e-papierosy są dwa razy bardziej efektywne niż nikotynowa terapia zastępcza.
W Polsce temat e-papierosów badał prof. Andrzej Sobczak ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Swoje wyniki opublikował w książce „1500 razy mniej. Papierosy elektroniczne w świetle badań naukowych”. Główny wniosek, do jakiego doszedł, jest taki: e-papierosy są 20 razy mniej szkodliwe niż tradycyjne, bo zawierają tylko 5 substancji o możliwym kancerogennym działaniu, ale ich dawki są od 8 do 450 razy mniejsze, niż te w dymie tytoniowym. Spośród 7700 unikatowych smaków tylko kilka może być potencjalnie niebezpiecznych (mleczny, cynamonowy, wiśniowy). U osób, które zmieniły papierosy na e-papierosy, zaobserwowano kilkudziesięcioprocentowy spadek biomarkerów rakotwórczości.
- Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że e-papierosy są mniej szkodliwe od papierosów tradycyjnych. Z powodzeniem mogą być wykorzystywane do leczenia uzależnień od nikotyny – mówi prof. Sobczak. Ale zaznacza: – E-papierosy są mniej szkodliwe tylko w perspektywie krótkoterminowej.
Podobnie uważa prof. Jeremy Pearson, wicedyrektor ds. medycznych w The British Heart Foundation:
– E-papierosy zawierają znacznie mniej szkodliwych substancji chemicznych, które wywołują choroby związane z paleniem. Jednak dalej nie znamy ich długoterminowego wpływu na układ krążenia i inne. E-papierosy nie są całkowicie bezpieczne dla naszego zdrowia – podkreśla.
W Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Nowej Zelandii i Grecji e-papierosy to zalecana alternatywa dla papierosów tradycyjnych. W Polsce zdania na ten temat są jednak zdecydowanie bardziej podzielone, a oficjalnych wytycznych – nie ma.
