Spis treści
Wynik głosowania i inicjatorzy wniosku
Wniosek o wotum nieufności poparło 331 parlamentarzystów z lewicy i skrajnej prawicy, podczas gdy do jego przyjęcia wymagane było 289 głosów. Inicjatorem wniosku był lewicowy Nowy Front Ludowy (NFP), a wsparcie zapewniła mu frakcja Zjednoczenia Narodowego, kierowana przez Marine Le Pen.
Przed głosowaniem odbyła się intensywna debata, podczas której przeciwnicy rządu krytykowali propozycje budżetowe Barniera, które stały się bezpośrednim powodem zgłoszenia wotum nieufności. Krytyka dotknęła także prezydenta Emmanuela Macrona. Eric Coquerel z Francji Nieujarzmionej (LFI) stwierdził, że głosowanie jest "podzwonnym dla kadencji prezydenta".
Francja, choć na pozór stabilna gospodarczo, boryka się z głębszymi problemami strukturalnymi. Wzrost gospodarczy, niskie bezrobocie i spadająca inflacja nie wystarczają, by ukryć rosnące wyzwania. Przedsiębiorcy, ekonomiści i inwestorzy zwracają uwagę na słabnącą konkurencyjność, rosnącą liczbę upadłości oraz polityczne napięcia, które mogą wpłynąć na dalszą przyszłość kraju.
Stabilne wskaźniki gospodarcze, ale słabnąca konkurencyjność
Jak podaje serwis informacyjny Deautsche Welle, francuski PKB w 2023 roku ma wzrosnąć o 1,1%, co kontrastuje z prognozowanym spadkiem niemieckiego PKB o 0,2%. Bezrobocie utrzymuje się na poziomie 7,4%, a inflacja, jeszcze niedawno wynosząca 5%, spadła do 2%. Jednak, jak podkreśla Denis Ferrand, dyrektor paryskiego instytutu badawczego Rexecode, te dane nie oddają pełnego obrazu.
„Koszty produkcji we Francji wzrosły od 2019 roku o 25%, podczas gdy w Chinach zaledwie o 3%. To poważnie osłabiło naszą konkurencyjność,” mówi Ferrand w rozmowie z DW. Główne przyczyny tego trendu to wysoka inflacja, rosnące stopy procentowe i wzrost cen energii, zwłaszcza po inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku.
Dodatkowym wyzwaniem jest niepewność wśród przedsiębiorców. „W naszym kwartalnym badaniu wśród właścicieli małych i średnich firm tylko 36% planowało utrzymać swoje inwestycje, podczas gdy 45% je odkładało, a 18% zamierzało je całkowicie anulować,” zauważa Ferrand. Wyniki te pokrywają się z badaniem Ernest & Young, według którego połowa międzynarodowych inwestorów ogranicza swoje projekty we Francji, mimo że kraj ten od 2019 roku prowadzi w rankingu atrakcyjności inwestycyjnej w Europie.
Fala bankructw uderza w gospodarkę
Rosnąca liczba upadłości jest kolejnym sygnałem alarmowym. Philippe Druon, prawnik zajmujący się restrukturyzacją w kancelarii Hogan Lovells, zauważa: „Obecnie zajmuję się 60 przypadkami firm, które są w trakcie postępowania upadłościowego. To poziom porównywalny z kryzysem finansowym z 2008 roku”.
Według prognoz, około 65 000 firm złoży w tym roku wnioski o upadłość, w porównaniu z 56 000 w ubiegłym roku. Druon wskazuje, że sytuacja wynika zarówno z konieczności spłaty kredytów udzielanych w czasie pandemii COVID-19, jak i strukturalnych zmian, takich jak przejście na samochody elektryczne czy zmniejszone zapotrzebowanie na powierzchnie biurowe w dobie pracy zdalnej.
„Wysokie stopy procentowe również zniechęcają do inwestowania w przedsiębiorstwa,” dodaje Druon. Wszystko to sprawia, że sytuacja staje się coraz bardziej napięta.
Polityczne napięcia pogłębiają niepewność
Zdaniem Anne-Sophie Alsif, głównej ekonomistki w firmie doradczej BDO, problemy gospodarcze same w sobie nie musiałyby prowadzić do kryzysu. Kluczowy jest jednak czynnik polityczny. „Nasze wskaźniki makroekonomiczne zaczęły się poprawiać, ale jeśli rząd upadnie i nie zostanie uchwalony budżet na 2025 rok, czeka nas kryzys ekonomiczny,” ostrzega Alsif.
Jeśli parlament nie zatwierdzi nowego budżetu, Francja może powtórzyć tegoroczny, który zwiększył deficyt do ponad 6%. „Decyzja Macrona o rozwiązaniu parlamentu była ogromnym błędem. Francja nie jest przygotowana do rządzenia w ramach koalicji, co prowadzi do destabilizacji,” dodaje ekonomistka.
Inwestorzy wciąż mają nadzieję
Mimo to nie wszyscy podzielają wizję nadciągającego kryzysu. Christopher Dembik, doradca inwestycyjny w Pictet Asset Management, podkreśla: „Mówienie, że Francja stoi na skraju kryzysu finansowego, jest przesadą. Rynki nie wskazują na taki scenariusz.”
Według Dembika, obecny spread między francuskimi a niemieckimi obligacjami wynosi 0,8 punktu procentowego, co jest akceptowalne. „Inwestorzy z USA już uwzględnili ryzyko polityczne Francji w swoich kalkulacjach,” zauważa. Jednak Denis Ferrand przypomina, że od wyborów w lipcu spread wzrósł z 0,5 do 0,8 punktu procentowego, a Francja zaczęła płacić wyższe oprocentowanie obligacji niż Grecja.
To, czy Francja uniknie kryzysu, zależy od działań rządu. „Paryż zawsze liczył, że jest zbyt duży, by upaść. Ale w Brukseli kończy się cierpliwość wobec naszej niezdolności do redukcji długu publicznego,” ostrzega Ferrand.
Źródło: Deutsche Welle
